Wróciłem # 25

34 4 0
                                    

— Święta minęły jak z bicza strzelił! No i nie mogę uwierzyć, że już znów tu utknęliśmy. Nie zdążyłam nawet obejrzeć wszystkich prezentów od rodziców! — Piskliwy, a jednocześnie charczący głos Katie Bell wdziera się w uszy gryfonów zebranych w pokoju wspólnym. 

— Tak, doprawdy to tragedia, Kate. — Ironizuje Alicja, zajadając się piątym już z kolei batonikiem miodowym, czego nie zdradza jej sylwetka. — Mama zawsze powtarza, że to od nas zależy jak szybko zleci nam czas. Musimy tylko wymyślić jak sobie go przyśpieszyć, aż znów wrócimy do domów.

— Naprawdę? — Angelika unosi głowę znad paczki czekoladowych bombonierek, zainteresowana teorią dziewczyny. 

— Oczywiście. Teraz nie pozostaje nam nic poza poprawą ocen, pozytywnym myśleniem, wybranymi zajęciami i wrócimy do domów. — Alicja odwraca się w kierunku obrazu, przez który właśnie ktoś przechodzi. — Oh, Malfoy, ty tu? Co, Twój Ślizgon już się znudził? 

— W sumie, nie dziwię mu się. — Potakuje Angela, podrzuca czekoladkę nad siebie i chwyta ją w usta. Chłopak jak zwykle w nienagannym stroju, z książkami w rękach, jedynie zerka na siedzących razem gryfonów i przechodzi dalej, ignorując śmiechy i nieprzychylne spojrzenia.

— Stój. Co ty tu w ogóle robisz, Malfoy? — Dopiero teraz pokazuje mu się sylwetka, wysunięta zza oparcia sofy. Finnigan. Draco usiłuje go zignorować, wciąż kierując się do swojego pokoju. Seamus nie odpuszcza, wyciąga zza paska różdżkę, unosi ją i rzuca głośno Alarte Ascendare, wprost na książki w dłoniach Draco. Książki podskakują do góry, Draco ledwo unika uderzenia nimi w twarz. Odskakuje do tyłu, ponownie je unikając - tym razem upadające już na ziemię. Przełyka ślinę. 

— Finnigan, możesz dać sobie w końcu spokój? Jestem z Gryffindoru, mam prawo tu przebywać. — Odzywa się, uważając by ton jego głosu brzmiał jak najnaturalniej. Wtedy decyduje się odwrócić i przyjrzeć całej grupce i zauważa patrzące na niego zielone oczy. Twarz Harrego nie zdradza żadnych uczuć. Przejeżdża spojrzeniem po sylwetce Pottera, aż natrafia na dłoń trzymaną na jego kolanie. Widząc właścicielkę dłoni czuje jak twarz zaczyna go piec, a serce przyśpiesza.

— To ciekawe. Nie wiedziałem, że można sobie od tak zmieniać dormitoria. To już nie bawisz się w groźnego ślizgona, Malfoy? — Jego uwagę od Cho Chang odciąga kolejny raz głos Seamusa. — Zmiataj stąd, Malfoy. Nie chcemy tu takich jak ty. — Reszta obecnych gryfonów, z wyjątkiem jednego, milczącego, przytakuje Finniganowi. Draco odwraca się do książek rzuconych na podłogę i pochyla się, chcąc je podnieść. Ledwo chwyta pierwszą w dłoń, gdy ta znów wylatuje w górę, wyszarpując mu się z ręki, mocno szarpiąc tym nadgarstek. Draco z irytacją znów odwraca się do złośliwego gryfona. 

— Dobrze, więc pójdę stąd, tylko daj mi w końcu zabrać moje książki. — Mówi przez zaciśnięte zęby, z całych sił powstrzymując się przed rzucaniem obelg.

— Po co tu w ogóle przyszedłeś, co? 

— Dajcie już sobie spokój. Przecież widzicie, że nie ma ze sobą swoich walizek, na pewno są u ślizgonów. Może po prostu przyszedł oddać komuś te książki? — Odzywa się Hermiona spostrzegawczo i wstaje. Rusza w stronę blondyna, na co ten odruchowo się cofa. Dziewczyna staje przed książką i schylając się, łapie ją. Otwiera, nie bacząc na przestraszoną minę Malfoya. — To jest... — Przerywa, podnosząc wzrok na Malfoya. — No tak, zapomniałam, że Ci ją pożyczałam. Dzięki, Malfoy. — Pokazuje promienny uśmiech, zamykając książkę. Zerka na pozostałe dwie, leżące na podłodze i ponownie na przestraszonego Dracona, który ledwo zauważalnie poruszył głową na boki. — No! — Woła energicznie Hermiona i zbiera pozostałe dwie. — Te jeszcze możesz sobie zatrzymać, na razie nie będę ich używać. — Podaje mu je, trzecią jednak chowając pod ręką. Z uśmiechem wraca do reszty, pokazując jedynie okładkę książki pt. "Najsilniejsze eliksiry". 

— Hermiono, znów bawisz się w eliksiry wielosokowe? — Pyta Ron, przyglądając się jej. — I czemu wypożyczyłaś za niego książkę? 

— Ah, wiesz, akurat ją miałam w rękach jak usłyszałam, że potrzebuje jej. To było tuż przed świętami. Pomyślałam, że Gryffindorowi przydadzą się dodatnie punkty z eliksirów, więc po prostu mu ją pożyczyłam. Nie było sensu specjalnie ją oddawać, żeby ją z powrotem wziął. W każdym razie, o czym to rozmawialiśmy? — Przykłada rękę do brody, udając zamyślenie. — Ah, no właśnie, musimy jakoś dobrze zagospodarować czas. Musimy sprawdzić czy nasze plany nie uległy zmianie, żebyśmy mogli się wszyscy, ekhem — odkaszlnęła, poruszając brwiami — spotkać w ulubionym gronie. 

Draco niewiele myśląc, wciąż z tą samą wystraszoną miną odwraca się i wychodzi szybkim krokiem. Gdy tylko przejście zamyka się za nim, zaczyna nerwowo zagryzać wargi. Szybki oddech sprawia, że robi mu się słabo. Idzie w kierunku Łazienki Marty. 

Dociera na miejsce, rzuca książki pod siebie i podbiega do umywalki. Odkręca kran, trzęsącymi się dłońmi nabiera w nie wody i płucze twarz. Jest jednocześnie blady i czerwony - policzki pieką go od środka. 

— Cholera! — Krzyczy najciszej jak potrafi. — Cholera, cholera! — Powtarza niczym mantrę, raz po razie lejąc wodę na twarz, by zmyć z niej niechciane pojedynczo wypływające z oczu łzy. Zza jednej z kabin przygląda mu się duch, jednak nie przeszkadza - nauczyła się już jak działa Draco, wie więc, że potrzebuje on uspokoić się samodzielnie, inaczej zacznie bardziej panikować. Daje mu więc kolejne kilka minut, które zdają się, ku zdziwieniu Marty, bardziej załamujące go. 

Draco opada po ścianie na przeciw używanego kranu. Twarz przykrywa dłońmi, wciąż cicho wyklina pod nosem. W końcu Marta decyduje się przybliżyć i odezwać.

— Draco, co się stało? — Pyta, klękając przy chłopcu. Głaszcze jego ramię dłonią, której blondyn nie może nawet poczuć. Malfoy odpowiada coś niezrozumiałym językiem. — Kochany, nie zrozumiem Cię jak będziesz mówił w dłonie. 

— List... — Mamrocze, podnosząc głowę. — Napisałem mu cholerny list... — Błyszczące oczy patrzą z beznadzieją w przezroczyste oczodoły martwej dziewczyny. 

— Jaki list, Draco? Komu go napisałeś? Rzuciłeś tego dupka? Jeśli tak, to Twój najmądrzej napisany list na świecie. 

— Z-zwariowałaś? Ten list jest absolutną porażką! — Siorbnął nosem i kontynuował, jednocześnie wycierając rękawem łzy. — Napisałem list do Pottera...

— O cholera. 

— Wiem przecież! 

— No dobrze, co dokładnie napisa-

— Nie to jest najgorsze! — Przerywa dziewczynie i na głośnym wydechu mówi — Poszedłem do wieży mu go dać, ukrytego w książce, ale oczywiście zatrzymał mnie ten gryfoński dupek, Finnigan, zanim zdołałem podłożyć Potterowi książkę... I wyszło tak, że...

— Że? 

— Daj mi chwilę! — Siorbie i wstaje z posadzki. Zaczyna chodzić w tę i z powrotem po łazience, próbując się uspokoić. — No więc... Finnigan wyrzucił w powietrze tę i jeszcze dwie inne książki, które zabrałem ze sobą, żeby nikt się nie połapał, że wychodzę z pustymi rękoma po przyjściu z jedną... No i ta cholerna szlama, Granger postanowiła się wtrącić. Wzięła akurat tę książkę z listem... I zaczęła udawać, że to niby od niej pożyczona, wiesz, żeby dali mi wyjść. No i... Zabrała ją. Nie miałem jak jej odzyskać, ona wie, że to list ode mnie do Pottera i-

— Spokojnie, bo zaczniesz plątać. Oddychaj.

— No bo wiesz... Chciałem go podrzucić, bo wiedziałem, że Potter domyśli się, że o mnie chodzi - ale nie podpisywałem go specjalnie na wypadek, gdyby ktoś inny wziął od niego tę książkę! Na kopercie było tylko jego nazwisko... 

— Draco, skoro chciałeś być dyskretny, czemu nie wysłałeś po prostu jakiejś sowy? 

— Bo ostatnim razem nie odpisał mi nic... A przecież odpisałby, prawda? To Przeklęty Potter, odpisałby choćby z grzeczności! Więc może moja durna sowa nie doleciała do niego albo ktoś jej nie dopuścił, albo-

— No dobrze, rozumiem. A co było w tym liście? 

Nie taki Ślizgon zielony jak go piszą || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz