— Harry, wszystko w porządku? — Pyta przejęty, nie rozumiejąc dlaczego chłopak znów ma ten niepasujący mu, zimny wyraz twarzy. Ten sam co w gryfońskim pokoju wspólnym, jednak teraz uderza w Dracona z podwójną - nie, potrójną siłą.
— Jak zawsze. W końcu u mnie zawsze wszystko musi być w porządku, nie? — Odzywa się Harry, bezbarwnym głosem. Draco wolno opuszcza rękę z prezentem absolutnie zignorowanym przez Pottera. — Chciałeś czegoś, to mów o co chodzi, Malfoy.
— Ale... Wiesz, chciałem tylko pogadać, skoro listy-
— Ty naprawdę myślisz, że jesteś najważniejszy na świecie, co? Jesteś dokładnie taki jakim Cię opisywali, Malfoy. Nie przeszło Ci nawet przez myśl, że może ktoś po prostu nie chciał Ci odpisać. Natrętny i narcystyczny. Nawet zwalisz na biedną sowę, że nie potrafi przekazać komuś listu, a nie pomyślisz, że problem leży w Tobie. — Draco sztywnieje na usłyszane słowa. To wszystko jest całkowicie inne od pisanych w jego głowie scenariuszy o tym spotkaniu. To dużo gorsze niż scenariusz o szkolnym nękaniu go za wypisywanie do Harrego Pottera. — Nie przechodzi Ci przez myśl, że nie jesteś pieprzonym pępkiem świata i można po prostu nie chcieć Ci odpowiedzieć, pieprzony Paniczyku.
— Harry... — Przełyka ciężko ślinę, z trudem powstrzymując łzy. — Przepraszam, nie chciałem- być natrętny... Nie pomyślałem, że nie odpiszesz, to prawda ale-
— Ale? — Harry unosi głos, zeskakując z ostatniego stopnia tuż przed Dracona, który odruchowo się cofa. — Pan Wspaniały Malfoy nie pomyślał, pf — drwi — a kiedy ty pomyślałeś o czymś innym niż własny czubek nosa? Czego ty ode mnie chcesz, co? Mam ważniejsze sprawy na głowie niż wysłuchiwanie od narcyza jak to cudownie się bawił na świętach z ukochaną rodzinką śmierciożerców! — Syczy podkreślając ostatnie słowo. Draco cofa się o kolejny krok do tyłu, prezent wypada mu z dłoni. Chce coś odpowiedzieć ale Potter dodaje pierwszy. — Naprawdę sądzisz, że nie mam nic lepszego i pilniejszego do roboty niż niańczenie Cię? Tak bardzo potrzebujesz się komuś wygadywać z cudownego życia? Co, tatuś nie dał pięćdziesięciu wymarzonych prezentów a zaledwie czterdzieści dziewięć? Ojojoj, biedny Dracuś. — Podchodzi bliżej Draco, zmuszając go do cofania się, aż natrafia plecami na ścianę. Draco zaczyna drżeć ze strachu i pojawiającej się złości zmieszanej ze smutkiem.
— Nic nie wiesz o mojej rodzinie, Potter. — Odpowiada drżącym głosem, marszcząc brwi ze złości.
— Oh, oczywiście, nie wiem jak cudowna i dobra jest rodzinka śmierciożerców. Do pełni szczęścia zabrakło Ci jeszcze idioty, który wysłucha Twoich bredni. Ah, no tak, pewnie z tego się chciałeś wypłakać - Twój ukochany chłopak nie mógł przyjść do Ciebie na święta, czyż nie? No tak, biedaku, musiałeś się stęsknić. Niestety nie posłucham ckliwej historyjki miłosnej. Ciesz się, ponoć Zabini ma się całkiem nieźle i lada moment wróci. Cuda się zdarzają, prawda? Znów będziesz mógł być z takimi jak ty. Piękny, romantyczny happy end!
— O-o co Ci chodzi, do cholery?! — Draco niemal piszczy pod naporem wściekłego wzroku Harrego. — Nic nie zrobiłem! Napisałem do Ciebie tylko cholerny list! D-dobra, nie pomyślałem, że jestem natrętny, przepraszam! Myślałem, że się... kumplujemy... mówiłeś, że chcesz mi pomóc i-
— No oczywiście, bo we wspaniałym życiu przyszłego śmierciożercy trzeba pomagać, czyż nie? No to jaki mogłeś mieć problem, Malfoy? A, no oczywiście! Wciąż ubolewasz nad krzywdą swojego ukochanego, co? Oj biedactwo, jednego gościa na świętach miał mniej, ojej.
— Z-zamknij się, do cholery! Cokolwiek Ci się stało, to nie moja wina i przestań przelewać na mnie swoją złoś- — Cios Harrego trafia Dracona w nos, chłopak nie ma jak upaść, za plecami mając ścianę, która go teraz podtrzymuje na nogach. Draco łapie się za uderzone miejsce z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się z przerażeniem prosto w oczy Harrego, do którego powoli dociera co zrobił. Krew spływa pomiędzy palcami blondyna, skapując mu z brody na białą koszulę. Obraz rozmazuje się, a Draco czuje, że za chwilkę odleci. Wolną ręką szuka na ścianie czegokolwiek do chwycenia się. Z twarzy Harrego znika wściekłość, cofa się, nie mogąc odwrócić wzroku od chłopaka, który ledwo trzyma się na nogach. Mijają sekundy, które dla obu zdają się być godzinami, nagle Draco zaczyna biec, znika w ciemności korytarza, pozostawiając po sobie ślady ogromnych kropli krwi. Harry zostaje sam znów nie rozumiejąc dlaczego czuł aż taką złość. Przecież kiedyś już go wystraszył i wtedy obiecywał i sobie, i jemu, że go nigdy nie skrzywdzi. Przecież nie chciał być taki jak Zabini.
Harry patrzy na dłoń, która chwilę temu złożona w pięść zamachnęła się na Draco. Nie może zrozumieć dlaczego to zrobił. W liście, który dała mu Hermiona, zabierając go na rozmowę w cztery oczy i przez niemal godzinę wypytując go o co w tej całej znajomości z Malfoyem chodzi, napisane były rzeczy, które tak bardzo go wkurzyły wtedy, a teraz nie rozumiał dlaczego. Harry zaczął grzebać w kieszeni szaty i wyjął z niej wymięty kawałek pergaminu. List od Draco. Oparłszy się o ścianę naprzeciw tej, pod którą Draco zostawił sporą kałużę krwi, zjeżdża po niej w dół, siadając na podłodze. W świetle pochodni czyta list po raz kolejny.
"Jak tam Twój związek z Chinką? (...) wygadać się... Te święta nie były moimi najlepszymi." To te zdania wkurzyły go tak bardzo. Ta kpina w pytaniu o Cho, jakby wykpił go, że to on, Draco Malfoy, go odrzucił. I ten sam dupek, który szczyci się jego złamanym sercem chce mu się żalić jakie to miał złe święta wśród rodziny, której Harry nie posiada. Potter zauważa kątem oka pudełko leżące jakiś metr od jego buta. Nachyla się po nie, chwyta je i wraca do poprzedniej siedzącej pozycji. Patrzy na czerwony pakunek ze złotą wstążką.
— Barwy Gryffindoru. — Mówi do siebie. Obraca pudełeczko w dłoni, aż w końcu chwyta za pasek związanej wstążki i rozsupłuje ją. Rozdziera górną część i otwiera wieczko ciemno zielonego pudełeczka. Wyjmuje z niego zwinnie złożoną karteczkę, a pod nią zauważa srebrny pierścień w kształcie czaszki. Podnosi pierścień i dokładnie mu się przygląda z każdej strony. Widzi na nim jakiś napis ale jest za ciemno, żeby zobaczył coś na tak małym przedmiocie. Przypomina mu się gdzie po raz pierwszy widział taki pierścień - na palcu matki Dracona. Wkłada go ponownie do pudełka i znów zerka na list. Wyjmuje różdżkę.
— Lumos. — Czyta tekst jeszcze raz, na spokojnie, nagle zauważając jaki wydźwięk ten list mógł mieć. Mruży oczy, przyglądając się zamazanym częścią. "J̶e̶s̶t̶e̶ś̶ ̶j̶e̶d̶y̶n̶y̶m̶,̶ ̶k̶t̶ó̶r̶y̶ ̶c̶h̶y̶b̶a̶ ̶n̶a̶p̶r̶a̶w̶d̶ę̶ ̶m̶n̶i̶e̶ ̶l̶u̶b̶i̶ł̶.̶ ̶Z̶e̶ ̶w̶z̶a̶j̶e̶m̶n̶o̶ś̶c̶i̶ą̶. (...) T̶w̶o̶i̶c̶h̶ ̶p̶i̶ę̶k̶n̶y̶c̶h̶,̶ ̶z̶i̶e̶l̶o̶n̶y̶c̶h̶ ̶o̶c̶z̶a̶c̶h̶,̶ ̶p̶r̶o̶s̶t̶y̶m̶ ̶n̶o̶s̶i̶e̶,̶ ̶n̶i̶e̶s̶k̶a̶z̶i̶t̶e̶l̶n̶e̶j̶ ̶c̶e̶r̶z̶e̶,̶ ̶m̶o̶c̶n̶y̶c̶h̶ ̶k̶o̶ś̶c̶i̶a̶c̶h̶ ̶p̶o̶l̶i̶c̶z̶k̶o̶w̶y̶c̶h̶.̶.̶." — On... Dlatego Hermiona była taka zdziwiona, że jestem wkurzony... — Znów patrzy na poskładaną kartkę wyjętą z pudełeczka i chwyta ją. Rozkłada i zaczyna czytać.
"Harry, chciałem Ci podziękować, bo tylko dzięki Tobie naprawdę udało mi się nie zwariować, gdy siedziałem zamknięty na Malfoy Manor. Myślenie o Tobie i rozmawianie do Ciebie, wymyślając co mógłbyś mi odpowiedzieć - jako pierwszy prawdziwy przyjaciel, naprawdę się o mnie troszczący, dodawało mi sił, żeby w ogóle wstać z łóżka. Mam więc nadzieję, że ten mały prezent Ci się spodoba, bo podobnie do Ciebie, podtrzymywał mnie przy dobrej myśli. To pierścień rodu Blacków mojej matki, zawsze powtarzała, że to najważniejsza rzecz jaką posiada. Przekazała mi go w sekrecie przed ojcem, w końcu według niego jestem hańbą dla wszystkich czystych rodów, więc nie zasługuję na coś takiego. Ona jednak nigdy nie przestała mówić, że jestem członkiem jej rodu - mimo, że tak bardzo ich zawodzę. Dała mi go, mówiąc, że z pewnością przyniesie mi szczęście i muszę o niego zadbać, nosząc go z dumą w momencie, gdy sam poczuję, że jestem go godzien. Prawdę mówiąc, nie czuję się godzien, chociażby posiadania go. Matka zawsze powtarzała, że musi on trafić w odpowiednie ręce. Wiem, że ty i Twoje ręce będziecie godni posiadania go. Harry, wiem, że łatka bohatera musi być dla Ciebie ciężka i często ludzie będą Cię przez nią zawodzić, ale nie ma bardziej odpowiedniej osoby na zostanie bohaterem niż ty. Napis na pierścieniu oznacza "wiecznie czystych", ale zinterpretuj to sobie na swój własny sposób, nie tak jak to robi moja rodzina od wieków.
Wiedziałem, że stchórzę i nie powiem Ci wszystkiego twarzą w twarz - w końcu jakbym na to nie spojrzał, to swego rodzaju zdrada, ale boję się. Nie mogę Ci tego nie powiedzieć, więc wszystkie listy, które do Ciebie wysłałem zapakowałem i są na dnie pudełka, użyłem na nich zaklęcia zmniejszającego. Chciałbym Cię prosić, żebyś spojrzał na nie w momencie, w którym nie będziesz czuł nic negatywnego, bo... to jednak o moją rodzinę chodzi, Harry, kocham ich, pomimo tych wszystkich złych wyborów. Nie wiem czy naprawdę zamierzasz walczyć z S̶a̶m̶ ̶W̶i̶e̶s̶z̶ ̶K̶i̶ z Voldemortem, ale chcę się jakoś przydać, choć nie wiem jak i czy w ogóle jestem w stanie..."
CZYTASZ
Nie taki Ślizgon zielony jak go piszą || Drarry
Historia CortaGdy jesteś przyszłym dziedzicem fortuny swojej bogatej rodziny i masz wszystko, czego tylko zapragniesz, nieoczekiwane sytuacje, na które nie masz wpływu - mogą Cię pogrążyć bardziej niż się tego spodziewasz. Ale przecież gorzej już być nie może, pr...