Symbioza # 17

79 5 0
                                    

Już Wielkanoc, a u mnie jeszcze przed Bożym Narodzeniem... Nadrobię, obiecuję! 

_____

 – Oh, Draco, ty znowu tutaj? Czy nie powinieneś być teraz na lekcji? Oh! Wydajesz się przygnębiony! Masz zamiar się zabić? Wiesz, w mojej toalecie jest wystarczająco dużo miejsca dla dwojga! – Chichocze Marta, podlatując do siedzącego poniżej witrażu przedstawiającego syrenę, Draco.

– Przykro mi, Marto, ale nie mam takiego zamiaru. Dzięki za propozycję. – Prycha chłopak, przeczesując dłonią włosy. Marta patrzy na niego, poprawiając swoje okulary i zbliża się.

– Więc? Co Cię tu znowu sprowadza? Śpieszyło Ci się wcześniej do Wielkiej Sali.

– Mhm, już się najadłem. I uprzedzając Twoje kolejne pytanie, tak, pójdę za niedługo na lekcję. A teraz, czy mogłabyś zamilknąć na najbliższe dwadzieścia minut? – Pyta, zamykając oczy i układając czoło na przyciągniętych do siebie kolanach. Marta wykonuje ruch dłonią po swoich ustach, jakby zapinała zamek po czym odrzuca dłoń w bok wyrzucając wyimaginowany klucz. Siada naprzeciw Draco z szerokim uśmiechem i wpatruje się w niego milcząc. Dziewczyna znana jest jako gaduła i maruda, w końcu przedrostek "jęcząca" o czymś świadczy, mimo to przy młodym Malfoyu zawsze czuje, że może nic nie robić, by odczuć satysfakcję z towarzystwa. Tak mija kolejne dwadzieścia pięć minut, aż chłopak decyduje się faktycznie pójść na lekcję.

– Do zobaczenia, Marto.

– Do zobaczenia, Draco! Wpadaj jak najczęściej, strasznie tu nudno samej siedzieć, tak przynajmniej mogę sobie popatrzeć. – Macha głośno chichocząc, odprowadzając Draco wzrokiem.

_______

Draco wchodzi do klasy, nie patrząc na nikogo, zajmuje wolne miejsce w rogu sali, kładzie przybory na ławce i wyczekuje głosu nauczyciela. Ku jego zdziwieniu, ktoś zajmuje miejsce obok niego, odwraca się więc, by spojrzeć prosto w szmaragdowe oczy. Przełyka ślinę, jednak pozostaje bez zamiaru powiedzenia czegoś, odwraca wzrok, zdając sobie doskonale sprawę, że teraz wszyscy na nich patrzą. Opiera łokieć o blat ławki i podtrzymuje głowę na dłoni, przybierając postawę obojętności. Harry uśmiecha się lekko, wystawiając książkę na ławkę. Kilka osób wyraźnie zdziwionych, łącznie z jego rudowłosym przyjacielem nie wiedzą co się dzieje, po ich zachowaniu widać, że chcą podejść i zapytać o co chodzi, jednak wejście nauczycielki im to uniemożliwia. Jedynie dziewczyna z pierwszej ławki właśnie poskładała wszystkie informacje w jedno i z westchnieniem zabrała się za lekcję.

– Dzień dobry, uczniowie. Dzisiaj omówimy w teorii przemiany przy zaklęciach niewerbalnych i ich różnice między tymi werbalnymi. Troszeczkę dzisiaj sobie popiszecie, ale zaufajcie mi, kiedyś ta wiedza będzie mogła się wam przydać. O ile zechcecie skorzystać z tej wiedzy. Niestety jest to zależne od wielu czynników, między innymi od praktyki. I bardzo rzadko kiedy się zdarza, że czarodziej może rzucać zaklęcia nie-

– Pani profesor – Ron przerwał wywód nauczyciela – czy możliwe jest rzucenie imperiusa w naszym wieku?

– Oh, to bardzo ciekawe pytanie, panie Weasley, choć nie z mojej dziedziny nauczania... No dobrze. – Wzdycha, widząc zainteresowane Twarze uczniów. – Oczywiście, że jest to możliwe, jednak nie zapomnijmy, że nielegalne. Żeby rzucić zaklęcie tego typu, potrzeba bardzo dobrze panować nad samym sobą - nad uczuciami, myślami. Żeby rzucić takie zaklęcie na dłuższy czas, jest to zazwyczaj, w waszym wieku, prawie niewykonalne, bo korzysta z waszej magii, a ona dość szybko się ewakuuje, jeśli nie potrafimy się z nią obchodzić. A tak naprawdę ciężko jest opanować ją w stu procentach nawet jak się jest dużo starszym, bardziej doświadczonym od was, czarodziejem. Odpowiadając na Twoje pytanie, panie Weasley, jest to możliwe ale nie na długo. Mam nadzieję, że nie pytasz, bo chcesz tę wiedzę użyć do własnych praktycznych celów?

Nie taki Ślizgon zielony jak go piszą || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz