Wolność? Niekoniecznie. #2

175 11 0
                                    


 - Malfoy? Dlaczego ty tu wisisz? - Właśnie jego mi tu brakowało. Chłopak, z blizną na czole, przez którego od około półtora godziny tkwię głową w dół na opustoszałym, o tej porze, korytarzu. Krukoni jak zwykle mnie zawiedli. Nie wierzę, że ktoś z tak miernymi ocenami jak Potter częściej sięga do książek niż oni. No nie mogę uwierzyć w swój pech. Akurat dziś zamiast, wyróżniających się ilością przeczytanych lektur, Krukonów, spotykam jego i tę wiecznie za nim chodzącą parę. No to sobie jeszcze powiszę.

 - Dotleniam mózg. Nie zawracaj sobie mną głowy, Potter. Twoi koledzy chyba już wystarczająco się zemścili, nie sądzisz? - Mówię twardo, starając się zachować poważny ton, żeby chociaż nie piszczeć i nie dać się poniżyć jeszcze bardziej. Przynajmniej nie dzisiaj. Mój pewny siebie uśmiech dodaje zdaniu nuty ironii.

 - Moi koledzy? Kto Cię tak urządził, Malfoy? - Potter pytając, rozejrzał się po korytarzu, na chwilę zatrzymując wzrok na mojej, wciąż leżącej na ziemi, różdżce. Nim zdążyłem w ogóle pomyśleć co mu odpowiedzieć, wyciągnął swoją własną i zaczął mierzyć we mnie. Zadrżałem. Przyznam szczerze, że choć z Potterem wielokrotnie toczyłem kłótnie ale zawsze kończyły się one na słowach, nigdy na czynach. Jako jeden z nielicznych nie bawił się w gnębienie mnie. Teraz chce skorzystać z okazji i to zmienić? Ale czemu akurat teraz? Przecież w każdej innej chwili też mógł to zrobić, nikt by za mną i tak nie stanął, i w razie czego, nikt nie potwierdziłby moich słów.

 - P-po-poczekaj.. P-potter... T-to dziś... Nie byłem zbyt um... miły a-ale wiszę tu już dość długo... Na-naprawdę na dzi-dziś to chyba wystarczająca kara... - Wydukałem, już nie dając rady zachować zimnej krwi. Wpatrywałem się w czubek jego różdżki, wielkimi oczami. Nie spodziewałem się, że coś mnie jeszcze dziś czeka, a zwłaszcza ze strony Pottera. On jednak na chwilę jakby lekko opuścił rękę z dziwną miną, po chwili jednak podniósł ją wyżej. Wypowiedział jakieś zaklęcie, którego nie zrozumiałem, bo myśl o bolesnym uderzeniu zawładnęła moim ciałem i krzyknąłem niemal równo z nim, zaciskając mocno powieki.
Poczułem jednak nie ból, a jedynie jak obniżam się wolno na dół. Nagle jakieś ręce mnie chwyciły i zaczęły pomagać przekręcić się mojemu ciału, żeby wylądowało na ziemi, nogami w dole. Otworzyłem zdziwiony oczy. Potter wpatrywał się we mnie. Rudzielec, przyjaciel Bliznowatego, mówił coś czego nie zrozumiałem, powoli przyswajając sobie co się właśnie wydarzyło.

 - Dzięki - szepnąłem cicho, prostując się. Niemal natychmiast puściłem się Pottera, cofając o krok do tyłu, jednak wiszenie tyle czasu postanowiło zostawić po sobie pewien ślad i zakręciło mi się w głowie, przez co omal nie upadłem. Oczywiście bohaterski Potter po raz kolejny wyskoczył mnie ratować, dosłownie, doskakując do mnie, żeby szybko chwycić moje ramię i mnie podtrzymać. Tylko to udało mi się zarejestrować nim odpłynąłem.

      Wydawało mi się, że zemdlałem na dobrą godzinę ale pewnie były to jedynie sekundy, być może minuty. Otworzyłem oczy i pierwszym co dane mi było ujrzeć była głowa z wielkimi, gapiącymi się na mnie oczami, należąca do Granger. Klęczała przy moim prawym ramieniu, zdążyłem się domyślić, że ułożyli mnie na kamiennej podłodze, której zimno odczuwałem nawet przez szatę i dość grubą bluzę. Obok niej kucał Potter, też się na mnie gapił. Odwróciłem od nich wzrok, podnosząc się do siadu.

 - No w końcu, Malfoy. Myślisz, że nie mamy co robić tylko czekać aż się obudzisz? - Trzeciej twarzy, na którą się teraz, niestety, patrzyłem, nie chciałem widzieć chyba najbardziej. Przeklęci rudzielce. Ostatnimi czasy to oni mnie najbardziej wkurwiają. Westchnąłem, po czym na nowo ułożyłem usta w kpiącym uśmiechu, jak w momencie pojawienia się tej trójki.

 - Nie kazałem Ci na to czekać, Weasley. Byłoby dużo milej móc otworzyć oczy i nie zobaczyć Ciebie. - Natychmiast posunąłem się do tyłu, z jakiegoś powodu nie mogąc po prostu wstać i zwiać, gdy wkurzony Rudzielec zaczął się zbliżać. Zszedł mi złośliwy uśmiech z twarzy.

 - Ron! - Wybawienie? - Uspokój się, on Cię tylko głupio prowokuje. Mógłbyś być lepszy. - Lepszy niż ja? Ten rudowłosy szczur? Dobre sobie. Prycham cicho.
Nie wypowiedziałbym teraz tego na głos... Parszywy ze mnie tchórz... Ku mojemu zdziwieniu, milczący do teraz Potter, zwrócił się do mnie.

 - Znów wkurzyłeś Crabbe'a i Goyle'a, nazywając tępymi idiotami? Czy tym razem znowu przyczepiłeś się do Seamus'a za odebrane punkty na Transmutacji? - Że co proszę? Ja się nie przyczepiam! Najwyżej rzucam jedną kąśliwą i SŁUSZNĄ uwagę, a to oni się mnie przyczepiają i za jedno słowo mszczą przez tydzień! Potter, ty ślepy idioto.
Ugryzłem się w język nim ostatniego zdania omal nie wypowiedziałem na głos. To jego wina, że tu wisiałem!

 - Daruj sobie. Jak chcesz kolejnych przeprosin za eliksiry, to wiedz, że nie masz na co liczyć.

 - Po pierwsze, Malfoy, nie słyszałem nawet pierwszych przeprosin, więc i na drugie nie miałbym co liczyć. A poza tym, miałeś akurat dziś rację, zagapiłem się i przez to mogło się stać coś dużo gorszego niż odrobina dymu, więc i na te pierwsze przeprosiny nie liczę. Po drugie, jakbyś jeszcze nie zauważył, pytam kto Cię tak urządził, a nie czy masz ochotę mnie za cokolwiek przepraszać. - O cholera.

 - O cholera... - Wymsknęło mi się. - Znaczy... Jasne, że nie mam za co Cię przepraszać. - Wyprostowałem się, pozując na pewnego siebie.

 - Eh, dobra, nie chcesz, nie mów. Idziemy - zwrócił się do przyjaciół. - Zaraz prefekci zaczną warować.

      Gdy Złota Trójca się oddaliła, mogłem odetchnąć z ulgą. Koniec dnia. Nie pozostało już nic innego jak wrócić do dormitorium i położyć się spać. Na szczęście lekcje odrobiłem już dużo wcześniej, a książkę, na dodatkowe oceny z zielarstwa, mogę wziąć jutro. Wstałem z kamiennej posadzki, zerknąłem jeszcze raz w prawo, w stronę gdzie zniknęli, o zgrozo, że mogę ich tak nazwać, moi dzisiejsi bohaterowie. Potrząsnąłem głową na samą myśl, nie zmieniało to jednak faktu, że gdyby nie oni, dalej byłbym związany i Merlin jeden wie, kto i kiedy by mnie zdjął.
Ruszyłem w stronę Gryfońskiego dormitorium. Doszedłem dość szybko, zważywszy na to, że znajdowałem się na skrótach pomiędzy biblioteką, a tym właśnie miejscem. Szybko przeszedłem przez, udekorowany czerwono-złotymi barwami, pokój wspólny, od razu kierując się do łóżka. Niewielu Gryfonów było już w Wieży. Wchodząc do swojego pokoju, który, o Merlinie, dzielić musiałem z Finniganem, Longbottomem, Thomasem, przeklętym Potterem i jego ukochanym Weasleyem, chwyciłem za piżamę i zniknąłem szybko w łazience, gdzie wziąłem szybką kąpiel. Najlepiej jest, gdy po powrocie tych przygłupów, z którymi muszę dzielić pokój, już jestem w łóżku i udaję, że śpię. Rzadko kiedy i wtedy mnie zaczepiają.

      Wszedłem znów do pokoju, z ulgą zauważając, że nikogo tu jeszcze nie ma. Wszedłem pod kołdrę i wygodnie się ułożyłem. To koniec tego parszywego dnia, pora się zrelaksować. Zamruczałem cicho do siebie, wtulając twarz w miękką poduszkę, czując, że zaraz zasnę, gdy usłyszałem jak ktoś cicho wchodzi do środka. Pewnie Potter. Zawsze stara się być cicho, na wypadek gdyby ktoś już spał. Choć tyle rozumu i kultury ma. Nie otwierałem oczu. Śpię już, kurwa.

 - Ciekawe czy to tylko plotki czy naprawdę w tym roku będzie ten turniej. - Podekscytowany, zbyt piskliwy na ten moment, głos Rudzielca drażnił mój słuch. Idiota.

 - Widziałeś jaki Hagrid był podekscytowany, na pewno coś w tym musi być! - Szeptał równie zadowolony Potter. Turniej? Jedyny jaki mogę skojarzyć z Hogwartem, jest Turniej Trójmagiczny. Niemożliwa, przecież ten turniej został zabroniony przez ilość ofiar śmiertelnych. Temu ich Pół-Olbrzymowi musiało się coś przesłyszeć. Kontynuowali rozmowę, w której Weasley, ku mojemu zdziwieniu, opowiadał Bliznowatemu historię Turnieju Trójmagicznego. Nie spodziewałem się, że ten idiota będzie cokolwiek o tym wiedział. Rudzielec ledwo zakończył długi monolog, a do środka wparowała pozostała GŁOŚNA trójka, z którą mam pokój. Krótką chwilę po ich przyjściu usłyszałem tylko zbliżające się do mojego łóżka kroki, a potem poczułem ból...

Nie taki Ślizgon zielony jak go piszą || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz