Draco Malfoy, z przymrużonymi oczami, wpatrywał się w stół należący do domu Krukonów, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, najzwyczajniejsze zobojętnienie, które tak często u niego widniało. Przynajmniej dla wszystkich tych uczniów, którzy nigdy naprawdę nie spojrzeli w jego oczy, bo gdyby teraz ktoś zechciał zrozumieć, co naprawdę czuje - mógłby wyczytać z nich całą prawdę. Szare tęczówki chłopaka zawsze były czymś nad czym nie potrafił zapanować. Zdradzały jego uczucia, choć zawsze tak bardzo starał się je ukryć i sam był pewien, że doskonale nauczył się sprawować władzę nad całym sobą. Draco nie wiedział jak długo patrzył na czarnowłosą dziewczynę, siedzącą pomiędzy przyjaciółkami, uśmiechającą się co chwilę i zerkającą w kierunku Gryfonów. Na pewno wystarczająco długo, by chłopak, siedzący obok niego, połączył fakty i zdał sobie sprawę, że jego zazdrość, w stosunku do jasnowłosego, staje się coraz bardziej uzasadniona. Blondyn kończył już swój posiłek, co - w jego przypadku - było czymś nowym, bo chłopak od dawna nakładał sobie sporą porcję, tylko po to, by połowę z niej zostawić niedokończoną. Dziś zaś był tak zajęty własnymi myślami i podglądaniem Krukonki, o której chwilę wcześniej mówili Ślizgoni, że sam nie spostrzegł, że odruchowo wkłada widelec z posiłkiem do ust po raz kolejny i kolejny. Blaise oczywiście również słyszał tę rozmowę i, choć nie wydawała mu się niczym ważnym w momencie, w którym słuchał, teraz, wpatrując się w Draco, zaciskał pięści, trzymając je na swoich kolanach.
- Myślę, że... - Zaczął brązowooki na tyle głośno, by wyrwać Malfoya z zamyślenia i ten zwrócił na niego uwagę. Gdy ten w końcu na niego spojrzał pytająco, kontynuował. - Potter i ta dziewczyna idealnie do siebie pasują. Oboje są niezwykle przeciętni. Jakiś czas temu zagadałem do niej, gdy oboje mieliśmy szlaban u Umbridge i czekaliśmy na nią. Ta dziewczyna jest równie elokwentna, co Potter. Duka jakby myślała, że poprawna wymowa to właśnie sylaby. I robi się cała czerwona. Idealna partia dla Pottera. Są siebie warci. Prawda, Draco? - Chłopak drgnął na dźwięk swojego imienia i minimalnie opuścił wzrok, nie patrząc w oczy Zabiniego.
- Nie wiem, możesz mieć rację. Nie obchodzi mnie to. - Odparł znudzonym tonem i złapał za szklankę, do której wlał sok dyniowy, i od razu upił łyk.
- Poza tym nie wiem skąd to zdziwienie, oni od dawna się za sobą oglądali. Na każdym kroku jak się mijali gdziekolwiek, gapili się na siebie z cieknącą śliną. Obrzydliwe. W każdym razie, czy my, Ślizgoni, nie możemy mieć innych tematów niż Harry Potter i to, z kim on sypia? - Draco nagle zakrztusił się sokiem.
- Niby masz rację, Blaise, ale nie zaskakuje Cię, że poza Weasleyówną jakaś jeszcze na niego leci? To obrzydliwe. - Pansy skrzywiła się ostentacyjnie, podkreślając swoją niechęć do Pottera.
- Widać wymyślili tę inteligencję jako cechę dla Krukonów, żeby nie było im przykro. - Niemalże wysyczała Milicenta, pewna swojej tezy.
- Blaise, poważnie już od dawna bawili się w jakieś podchody? - Odezwał się znów Nott.
- Niechętnie, ale czasem widuję Pottera, a niemal za każdym razem widziałem jak się za nią wychylał. Nie mów, że tego nie zauważyłeś.
- No czasami faktycznie... Nie, żebym gapił się często na Pottera, ale w zasadzie i ja kilka razy coś takiego widziałem. - Mruknął Nott, kłamiąc. Nie chciał ani polemizować z przyjacielem, ani wypaść na niedoinformowanego, najłatwiej więc było kłamać.
- Cóż, w każdym razie, nie mnie rozdzielać zakochanych. - Odezwał się znów Zabini. - Możemy życzyć tej cudownej parze jedynie szczęścia i wiecznej miłości. - Powiedział z sarkazmem, łapiąc Draco ramieniem i przyciągając do siebie. Pocałował go w usta i nosem pogłaskał jego policzek. Chłopak mruknął cicho coś niezrozumiałego dla Blaisa, nie ruszył się jednak.
- Blaise, chyba ta miłość do Draco poprzestawiała Ci coś w mózgu. Zaraz rzygnę tęczą. - Wtrącił Nott.
- Odrobinę kultury, Teodorze. Draco, skończyłeś już jeść, chodź, pouczysz mnie trochę tego co dziś przeczytałeś.
Draco jedynie kiwnął głową. Wstawając, jednak ostatni raz zerknął na dwa stoły, domu Ravenclaw oraz własnego, Gryffindoru, nim ruszył wraz ze swoim chłopakiem w stronę wyjścia. Nie miał pojęcia, że odprowadzał go wzrok nie tylko kolegów ze Slytherinu.
Zielone tęczówki z iskierkami irytacji obserwowały jak Gryfon opuszcza salę u boku węża.
______
- Draco, mam dość. To zbyt nudne, by dłużej o tym słuchać. - Wzdychał po raz kolejny Ślizgon, kładąc się plecami na łóżku; jego stopy wciąż jednak dotykały podłogi.
- To ty chciałeś się uczyć, Zabini.
- No to już się pouczyliśmy na dzisiaj. Chodź tu do mnie. - Chłopak wyciągnął dłoń do srebrnookiego. Ten westchnął, ale chwycił za wystawioną w jego kierunku rękę i zbliżył się. Blaise przyciągnął chłopaka bliżej, a on bez słów dał mu się położyć obok niego, na łóżku, ciągle trzymając w lewej dłoni książkę. Czarnowłosy uśmiechał się. Zabrał przedmiot z rąk chłopaka, stawiając go na nocnej szafce obok. Nachylił się nad, wciąż milczącym, Draconem, i złączył ich usta. Pocałunek ten to zaledwie spokojne, przyjemne dotknięcie się, jednak sprawia, że młody Malfoy wzdycha zamroczony i chętny na niego. Ciepły język wyższego chłopaka wykrada się z jego ust, jednak nim wdziera się do środka ust leżącego pod nim, tańczy delikatnie po różowych ustach blondyna, zataczając na nich małe okręgi, nim wreszcie Draco zachęca go bardziej, rozchylając wargi odrobinę szerzej, by w końcu poczuć smak Ślizgona. Blaise oczywiście korzysta z zaproszenia. Ich języki ocierają się o siebie, badając wzajemnie, już dobrze przez nich znane, jamy. Dłonie czarnowłosego krążą po brzuchu i bokach niedoświadczonego piętnastolatka, który, choć fizycznie przyzwyczajony był już do tego dotyku, mentalnie jednak czuł jakby każdy, choćby najmniejszy, najdelikatniejszy ruch po jego jasnej skórze, sprawiał, że zaczynał od środka płonąć żywym ogniem. Chłopak poddał się rozkoszy z delikatnych pieszczot, jednak tym razem dla czarnowłosego samo dotykanie i mizianie, nie wystarczało. Zaczął on zdejmować z blondyna ubrania, patrząc na jego wystraszone oczy. Uśmiechnął się z wyższością - chciał imponować i górować nad Draco. Wiedział, że to on ma całkowitą władzę w tym związku i dziś chciał to wykorzystać. Pozbył się koszulki chłopaka, który cicho szepnął "nie", co Zabini w pełni zignorował. Czekałem już wystarczająco długo, myślał, schodząc niżej, całując i liżąc tors i brzuch chłopaka, jednocześnie zdejmując z niego spodnie. Nie zważał na cichą, niemal głuchą, walkę Draco. Już nie zamierzał czekać dłużej. Zdjął z niego spodnie wraz z bokserkami i przygniótł go swoim ciałem, znów całując w usta, a jednocześnie rękoma wciąż jeżdżąc poniżej jego pasa, przygotowując go do stosunku. Twarz szarookiego po raz pierwszy od dawna nie potrzebowała samych oczu do zdradzenia zdenerwowania i strachu. Lekko się szarpał, ale wiedział już, że to nic nie da i powinien oddać się Zabiniemu.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku chłopca, gdy chłopak wszedł w niego. Blaise poruszał się, ustalając własne tempo. Patrzył prosto w jego oczy, wciąż się uśmiechając. Tak, Draco, to ja wybieram kiedy i co robimy... To ja wybieram czy Cię boli czy nie... Bo jesteś mój, Draco... Myślał usatysfakcjonowany przestraszonym spojrzeniem Draco.
Jesteś tylko mój...
Oczy Draco błyszczały od łez, jednak zaprzestał jakiejkolwiek walki, jedynie zaciskając dłonie na pościeli. Przymknął powieki. Będzie dobrze, pomyślał.
- Rozluźnij się, Draco. - Usłyszał chłopak, a jego mięśnie momentalnie zacisnęły się jeszcze mocniej, na co wyższy chłopak zaśmiał się. - Będzie dobrze...
CZYTASZ
Nie taki Ślizgon zielony jak go piszą || Drarry
Short StoryGdy jesteś przyszłym dziedzicem fortuny swojej bogatej rodziny i masz wszystko, czego tylko zapragniesz, nieoczekiwane sytuacje, na które nie masz wpływu - mogą Cię pogrążyć bardziej niż się tego spodziewasz. Ale przecież gorzej już być nie może, pr...