Pomoc #14

112 8 4
                                    

      Draco leży przytulony do swojego chłopaka, z twarzą ukrytą w zagłębieniu jego szyi. Oddychał z każdą sekundą coraz spokojniej, regularniej, jednak pozorny spokój, który starał się pokazać, był całkowicie różny od myśli w jego głowie; biegających, wpadających na siebie nawzajem i mieszających się. Nieład przemieszanych uczuć wprawia go w stan lękowy. Chłopak nie wie jak powinien się teraz zachować, a śmiech Blaisa sprawia, że ma ochotę się rozpłakać albo chociaż udusić chłopaka, z czego ostatecznie rezygnuje. Czarnowłosy zaś daje się przytulać Draconowi, jednak nawet nie stara się zadbać o miłą, swobodną atmosferę, by pomóc chłopakowi oswoić się z nową, dla niego, sytuacją. Zabini wprost śmieje się z reakcji Draco. Odczuwa satysfakcję z całkowitego panowania nad chłopakiem i zachwyca się jego dziewiczym urokiem. Leżą, nie odzywając się, już dłuższą chwilę, co zaczyna nudzić Blaisa, więc postanawia jeszcze bardziej podroczyć się z Draco.

 - Draco, będziesz płakać? Dzidzie bolało, dzidzi się nie podobało? Malutki Dracuś się przestraszył seksu?

 - Zamknij się. - Prychnął Draco w szyję brązowookiego, mocniej zaciskając pięść i starając się panować nad sobą, pomimo śmiechu i kpiącego tonu Blaisa.

 - Oj, czyżby mój malutki, przestraszony chłopczyk się obraził? - Blaise chwycił za, niemal szare, włosy, odciągając chłopaka od swojej szyi i zmuszając go do kontaktu wzrokowego. Policzki chłopaka były mocno zaczerwienione, dało się na nich również zauważyć schnące mokre ślady, rozpoczynające się w kącikach jego oczu.

 - Przestań, Blaise... Daj mi spokój... - Odezwał się niemal niemo, próbując się wyrwać. Zabini przyciągnął go do siebie i agresywnie pocałował, gryząc go przy tym, na co blondyn syknął cicho.

 - Draco, cieszę się, że Cię mam. Jesteś mój, wiesz? I zawsze będziesz. Obiecuję... Nie, przysięgam Ci to. Jesteś tylko mój. - Draco wzdrygnął się słysząc dziwne, w jego mniemaniu, zdania. Bo nawet, jeśli Blaise faktycznie coś do niego czuje, powinien raczej w inny sposób mu to przekazać, niż traktując go przedmiotowo. W końcu człowiek nie może należeć do kogoś, mylę się?, pomyślał Draco, znów przytulony do chłopaka. Spędził z nim resztę dnia i krótkiej, dla jego snu, nocy.

      Draco nie spał dobrze. Agresja Blaisa w łóżku sprawiła mu dużo bólu w okolicach intymnych, a także na karku, brzuchu i bokach, za które był mocno trzymany, i oczywiście Blaise nie krępował się przy tym go gryźć, więc bolesnych śladów było sporo. Draco wiedział, że ten sadystycznie go naznaczał. Malinki i ugryzienia miał również na szyi, ale do tego zdążył się przyzwyczaić - Blaise często pozostawiał mu pamiątki po sobie.

      Zostało zaledwie kilka dni do powrotu na święta, do domu. Draco cieszył się, że w końcu odpocznie od Zabiniego. Był szczęśliwy, że w końcu ma kogoś przy sobie, ale nie był do tego przyzwyczajony, a Blaise swoją zaborczością i agresją, utrudniał mu asymilację w nowej sytuacji. No i, oczywiście, Draco nienawidził bólu. Bał się go niezwykle mocno. Choć samotności i ponownego wystawienia na żarty; powrotu do czasu sprzed pojawienia się w jego życiu chłopaka, obawiał się jeszcze bardziej. Przecież prześladowali go i, niejednokrotnie, był ofiarą tej bezsensownej przemocy Grygonów i innych, nienawidzących go za nazwisko i przynależność do Gryffindoru.

      Draco stracił ochotę na dłuższe leżenie i wyczekiwanie na poranek - wstał więc, delikatnie zsuwając z siebie ramię Blaisa. Zaczął ubierać spodnie i koszulkę, które leżały, wraz z tak samo porzuconymi wczorajszymi ubraniami Zabiniego, na podłodze obok komody. Na palcach mija łóżka Ślizgonów i wychodzi z ich dormitorium. Przechodzi przez ubarwiony zielenią Pokój Wspólny, wychodząc.

 - Dlaczego chociaż raz nie możesz się normalnie zachować i spać do pieprzonego rana? - Pyta sam siebie, przechodząc przez portret. Idzie prosto do Wieży Gryffindoru, przeklinając sam siebie, że wcześniej nie wziął całej swojej garderoby do pokoju Zabiniego, a szat nie raczył uporządkować i oddać skrzatom, do wyczyszczenia. Potrzebował spotkania z Martą i długiej kąpieli, ale jest Malfoyem, do jasnej cholery! Nie zostanie ubrany ponownie w te same, noszone zaledwie kilka godzin podczas zajęć poprzedniego dnia, ciuchy. Ludzie mogą myśleć co chcą, jednak dla niego byłaby to osobista hańba. Upewnia się jeszcze, która jest godzina, - piąta dwadzieścia trzy - nim odzywa się do Grubej Damy, podając jej hasło.

Wchodzi po cichu do środka, o dziwo, nie wita go ciemność. Pokój Wspólny jest doskonale oświetlony i zaledwie jakieś pięć sekund później, dowiaduje się, dlaczego. Potter siedzi na przy kominku z jakąś gazetą w dłoniach. Draco wstrzymuje oddech, zauważając chłopaka. Harry unosi na niego wzrok, całkowicie wyprany z emocji. Milczy. Draco przełyka ślinę i kiwa mu głową na powitanie, po czym odwraca spojrzenie na schody i kieruje się w ich stronę. Jest niemalże pewien, że go obserwuje. Gdy już wszedł na kilka schodów, odwrócił się i poczuł zawód - Harry wcale nie patrzył.

________

 - Dlaczego jak się obudziłem, Ciebie nie było, za to cały mój kufer został zawalony Twoimi rzeczami? Gdzie ty się, do kurwy nędzy, szlajałeś tak wcześnie?

 - Poszedłem tylko po swoje rzeczy, sam mówiłeś, że powinienem mieć wszystko u Ciebie, a nie-

 - Przede wszystkim powiedziałem, że powinniśMY Twoje rzeczy zabrać do mnie. - Warknął niczym wilk, Blaise, podkreślając liczbę mnogą wyrazu i chwytając Draco mocniej za kołnierz. Blaisa nigdy nie interesowało to, że inni patrzyli na jego agresywne zachowanie, także i teraz, gdy Draco pojawił się w Wielkiej Sali, chcąc usiąść obok niego, nie krępował się przed pokazaniem swojego gniewu i szarpnięciem go.

 - Przepraszam... - Powiedział cicho Draco, łapiąc za nadgarstek trzymającej go ręki. - Możemy porozmawiać na osobności? - Dracon szczerze nienawidził napadów złości Blaisa na każdą najdrobniejszą sprawę, która mu się nie podobała. Na szczęście Blaise okazał minimalne wyrozumienie, po zerknięciu w kierunku nauczycieli, upewniających się, że nie dojdzie do bójki. Puścił blondyna i poszedł w kierunku drzwi, a chłopak za nim. Zatrzymali się dopiero na dole schodów, już w lochach, wtedy Zabiniego znów opanowała wściekłość i z nienacka chwycił, nie spodziewającego się tego, Dracona, który jeszcze znajdował się na przedostatnim stopniu schodów. Poleciał, szarpnięty przez Blaisa, na ścianę, mocno w nią uderzając, od razu na jego szyi znalazła się dusząca go dłoń. Wystraszony pisnął, chwytając za rękę chłopaka, próbując się jej pozbyć, jednak nie ma na tyle siły. Dopiero po parudziesięciu sekundach Zabini łaskawie pozwala mu oddychać swobodniej, luzując uścisk, jednak wciąż trzyma go w tej samej pozycji.

 - B.. Blaise... Cz... Czemu...? - Duka bezradnie Draco, łapiąc łapczywie powietrze.

 - Byłeś u Gryfonów puszczać się, kurwo?! Czy ja Ci pozwoliłem dziś tam iść?! Czy w ogóle pozwoliłem Ci wyjść z łóżka, kurwa!? - Syczy, szarpiąc ciałem chłopaka. Draco, pod wpływem wściekłego spojrzenia, niemal poczuł się winny całej sytuacji, jednak zdołał trzeźwo pomyśleć. Należę do Blaisa, więc to chyba jasne, że nie powinienem wychodzić bez jego pozwolenia, prawda? A przynajmniej byłoby tak, gdybym był jego pieprzonym zwierzakiem czy skrzatem, do cholery!, myśli.

 - Blaise, ja nic złego nie zrobiłem. Naprawdę. Byłem tylko zabrać moje rzeczy, żeby nie musieć tam wracać znowu. Nie mogłem spać, pomyślałem, że wykorzystam to, że inni śpią i bez problemów wezmę co moje. Tylko wziąłem resztę rzeczy, a potem poszedłem do łazienki, wykąpałem się i poczytałem trochę książkę... Potem poszedłem do Wielkiej Sali, żeby się z Tobą spotkać... Puść mnie, proszę. - Blaise długo przygląda mu się, chcąc wyłapać najmniejszy dowód na jego kłamstwo, choć wie, że jest to całkowicie zbędne - nawet jeśli Draco faktycznie by kłamał, jest przecież urodzonym kłamcą, który bez mrugnięcia wyjaśniłby przekonywującym tonem teorię płaskiej ziemi tak, by każdy, nawet największy uczony, miał konflikt swojej wiedzy i wiary. Przynajmniej tak myśli Blaise, nie widząc nic w głębi jego oczu, bo to właśnie po nich możnaby odkryć wszelkie emocje i prawdy Dracona. Bez żadnych słów, Blaise zaciska pięść i zamachuje się. Mocny cios skierowany jest w brzuch Draco. Uderzenie jest na tyle mocne, by Draco znów stracił dech. Zgina się w dół, w milisekunde po tym jak Blaise go puszcza i opada kolanami na twardą podłogę, dusząc się. Próbuje złapać oddech, a jest to niesamowicie trudne i nie do końca mu wychodzi, przez panikę, o czym zdaje sobie sprawę, jednak nie potrafi się szybko uspokoić. Zamyka oczy. Niespodziewanie słyszy jakiś głos i huk, jednak wciąż nie jest w stanie spojrzeć co się dzieje. Następnie trafia go jakieś zaklęcie, niemal odbierając w całości ból, po czym Blaise klęka obok niego i zaczyna delikatnie klepać i głaskać go uspokajająco po plecach, szeptając, że już dobrze, musi tylko się uspokoić i oddychać głęboko. Dopiero gdy panika zaczyna odchodzić, Draco otwiera oczy i dochodzi do niego, co się stało.

        Obok Dracona klęczał Harry Potter, wciąż głaszcząc jego plecy, a tuż przed nim leżał nieprzytomny Zabini. 

Nie taki Ślizgon zielony jak go piszą || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz