27 Zgrzeszyłam

5.2K 161 3
                                    

Na ulicach nie było dość tłoczno więc szybko dojechaliśmy pod rezydencje. Tayler chciał bym to ja zajęła się brunetem i pomogła mu się położyć. Gdy stanęłam pod domem, zgasiłam silnik czarnego Ferrari chłopaka i spojrzałam w bok gdzie ujrzałam śpiącego Luke'a. Wyglądał tak niewinnie oparty o fotel i zamkniętymi oczami. Jego łuk brwiowy, nos i warga były rozcięte. Miał na siebie zarzuconą bluzę na zamek, ale na brzuchu widziałam mnóstwo siniaków. Nie rozumiem jak można to robić. Kaleczyć samego siebie. A gdyby coś mogło pójść nie tak i można nawet umrzeć na tym pierdolonym ringu. Już nawet nie chciałam o tym myśleć.

Gdy go po raz pierwszy ujrzałam w moich oczach widniał jedynie mrok w jego postaci. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten o to właśnie brunet okaże się moją zgubą. Moim narkotykiem od którego jestem uzależniona. Od jego zapachu i dotyku. Jego ust i oczu. Od niego całego.

- Gapisz się - i ten głos mnie przywrócił do rzeczywistości. Pokręciłam głową by odgonić od siebie natrętne myśli. Zignorowałam jego słowa i wyszłam z auta po czym okrążyłam je i otworzyłam drzwi od strony pasażera.

- Idziemy - powiedziałam i spojrzałam na bruneta, który z zadziornym uśmieszkiem spoglądał w moją stronę - Nie śmiej się tylko wstawaj - złapałam ostrożnie za jego ramię i pociągnęłam do góry, a jego ciało stanęło na ziemi. Zamknęłam drzwi i zamknęłam samochód z pilota, a następnie razem z Sinnerem ruszyliśmy w stronę wejścia do rezydencji. W progu przywitała nas gosposia, która nawet się nie zdziwiła na widok Luke'a w takim stanie. Rozkazałam by przyniosła miskę z wodą i apteczkę do pokoju chłopaka. Jakoś po wielu trudach weszliśmy na pierwsze piętro, a po chwili do sypialni - Usiądź, zaraz się tym zajmę.

- W jaki sposób? - nie brakowało mu poczucia humoru. Mogliby ten uśmieszek mu zdjąć z twarzy, ale tylko go lekko uszkodzili co nie powstrzymało go przed swoim zadziornym uśmieszkiem.

- Och zamknij się już - warknęłam i podeszłam do kobiety, która trzymała w rękach miskę z wodą, a pod pachą znajdowała się czerwona apteczka. Odebrałam od niej naczynie i postawiłam na szafce nocnej. Siwowłosa zostawiła pudełko obok na łóżku i opuściła pokój zamykając za sobą drzwi.

Wzięłam mały ręczniczek, który był już zamoczony w cieczy i wycisnęłam go, pi czym przyłożyłam do twarzy chłopaka by zetrzeć zaschniętą krew. Luke był niewzruszony tym co robiłam i cały czas tkwił w tej samej pozycji. Stałam nad nim, a jego wzrok wyczuwałam dość intensywnie na swojej skórze.

- Możesz przestać się tak gapić? - spytałam nie przerywając swojej czynności. Usłyszałam ciche parsknięcie, na co przewróciłam oczami.

- Stoisz na przeciw mnie to gdzie mam się patrzeć?

- W bok - po tych słowach sama przesunęłam jego głowę w lewą stronę i wróciłam do wycierania czerwonej cieczy.

Po paru minutach odłożyłam brudny materiał do wody i wzięłam odkażacz. Nachyliłam buteleczkę nad otwartą raną i nalałam parę kropel. O dziwo chłopak nawet nie syknął tylko cały czas spoglądał na moją osobę. Po chwili nakleiłam plastry na skazy i odsunęłam się od niego, ale daleko nie odeszłam ponieważ jego silne ręce złapały za moją talię i pociągnęły do siebie przez co byłam zmuszona usiąść na kolanach chłopaka.

- Jeszcze nie skończyłaś - powiedział bardzo blisko moich ust przez co po moim ciele przeszedł dreszcz - Moje usta nie zostały opatrzone - wyszeptał zadziornie, a ja dokładnie wiedziałam do czego zmierza, lecz musiałam grać pozory.

- Nie będę traciła swojego cennego czasu dla nie widocznej rany - także się uśmiechnęłam, a chłopak zamknął oczy i nachylił się do mojej szyi. Czułam jego oddech na karku co skutkowało ciarkami na plecach, które były dość przyjemne.

DARK THIRSTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz