Rozdział Dziewietnasty (poprawiony)

128 14 3
                                    


Lucas's POV

- Co ty na to, Tamaro? - spytałem moją dziewczynę.

Spojrzałem na nią. Przełykała łzy. Jej piękną drobną twarzyczkę zdobiły krople lśniące niczym perełki.

W zielonych, kocich oczach widać było... Sam nie wiem co... Jej oczy zawsze były dla mnie takie tajemnicze...

Z trudem oderwałem się od wpatrywania w nie. Zawsze mnie hipnotyzowały i to nie był wyjątek, ale (na razie) miałem ważniejsze zajęcia.

Jeszcze raz zlustrowałem ją wzrokiem. Była prześliczna. Wydawała się taka krucha, ale wiedziałem, iż w środku niej drzemie bardzo silna osobowość.

Zdawałem sobie sprawę, że teraz przechodzi moment słabości oraz kryzysu i musiałem ją jakoś pocieszyć.

Otoczyłem ją ramionami i mocno przytuliłem.

- Spokojnie, cichutko Tammy. Wszystko będzie dobrze, damy radę - szeptałem w jej włosy. Czując na sobie niedowierzające, pełne wzburzenia spojrzenie, mówiłem dalej. - Obiecuję Ci to, a przecież wiesz, , że jak coś przyrzekam, to zawsze dotrzymuję słowa - po krótkim namyśle dodałem jeszcze: - Nie martw się, Dominika zaraz będzie bezpieczna, powiadomię tylko mojego najlepszego kumpla, on z chęcią zemści się na jej zalotniku.

Słysząc imię swojej siostry, Tammy rozpłakała się na nowo.

Westchnąłem bezgłośnie i przytuliłem ją mocniej do siebie (o ile jeszcze się dało).

Nigdy nie zrozumiem przedstawicielek płci pięknej.

Po namyśle stwierdzam, że całkowicie zgadzam się z cytatem:

"Ach, te kobiety, kobiety...
One są chyba z innej planety..."

♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥

Poprawiłam błędy, teraz pasi?

Eyes OpenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz