Rozdział Dwudziesty Piąty

99 13 1
                                    

Kuba's POV

Aby nie tracić czasu, czym prędzej udałem się do starej wypożyczalni samochodów, gdzie czasem bawiłem się w dzieciństwie. Gdy przejechałem kilkanaście kilometrów, starając się nie patrzeć na mój prędkościomierz, którego strzałka wciąż pięła się ku górze, skręciłem do mojego niegdyś ulubionego miejsca.

Zaparkowałem tuż przy małym budynku, w którym mieściło się biuro właściciela.

Wychodząc z mojego pojazdu rzuciłem przelotne spojrzenie na Dominikę. Leżała na tylnym siedzeniu niczym jakaś śpiąca królewna, a na pewno bym tak powiedział, gdyby nie wiedział, że jest nieprzytomna. Żal mi było ją ogłuszać, ale na parkingu pod szpitalem obawiałem się pluskiew mojego "szefa", a poza tym jestem pewien, że nie zgodziła by się na mój ryzykowny plan.

Wysiadłem z auta, zamknąłem go i pokierowałem się w kierunku wejścia.

W środku pomieszczenia znajdowało się wiele półek z najróżniejszymi gadżetami potrzebnymi przy naprawie samochodów, a w centrum tego całego królestwa miłośników motoryzacji umiejscowiona była kasa, za którą siedział zgarbiony, ale żwawy staruszek.

Domyśliłem się, że to sprzedawca, a zarazem zarządca całego interesu po tabliczce, którą dumnie nosił przypiętą do niebieskiego kombinezonu. Było na niej napisane: "SZEF ROMAN". Nie chcąc zbytni zwlekać przybliżyłem się do niego i zacząłem rozmowę:

- Dzień dobry! Ja chciałbym wypożyczyć samochód...

Następny będzie dłuższy, niestety brak czasu daje mi się we znaki, sorki muszę lecieć. Buziaczki!

Eyes OpenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz