Rozdział 14

1.8K 43 3
                                    

-Harry zostaw mnie- piszczę uderzając go w plecy, gdy ten przerzuca mnie sobie przez ramię i szybko idzie w stronę jeziora. Od dwóch dni jesteśmy na działce Louisa i od przyjazdu tutaj odmawiam kąpieli z powodu własnej niechęci do takiego zbiornika wodnego. Ale mój kochany chłopak ma to gdzieś i pomimo moich sprzeciwów postanowił mnie zaciągnąć do zimnego jeziora. Z przerażeniem poczułam jak moje palce stykają się z powierzchnia wody. Zdążyłam jeszcze z niemą prośbą spojrzeć na Jake'a, który uważnie się nam przypatrywał. Tylko on wiedział czemu pałam tak ogromna niechęcia do jakichkolwiek zbiorników wodnych. Ponownie zaczęłam uderzać Harrego choć i tak wiedziałam ze nic to nie da, nie zwracał uwagi na moje sprzeciwy stawiając sobie za cel wrzucić mnie do wody. Dokładnie po sekundzie poczułam jak zimna woda w zawrotnym tempie otula moje ciało, chcąc zabrać mnie ze sobą w głębiny. Moje ciało dostało szoku, a przed oczami pojawiła mi się postać siedmioletniego chłopca pływającego w kole, który po chwili znika pochłonięty przez morską otchłań. Zaczynam w niekontrolowany sposób machać rękoma by wypłynąć na powierzchnie. Dopiero gdy zaczynam tracić siły moja głowa wyłania się z jeziora zachłannie próbując zaczerpnąć oddech. Kilka metrów dalej widzę Harrego, który przeszukuje wzrokiem jezioro natrafiając na moje wycieńczone ciało. Automatycznie odwracam wzrok i próbuje dopłynąć do brzegu przypominając sobie czego uczył nas trener na zajęciach w gimnazjum. Gdy jestem blisko brzegu wstaje na nogi nadal ignorując nawoływanie chłopaka. Czuję jak mimowolnie z moich oczu wypływają łzy, ale woda z jeziora będąca nadal na mojej twarzy skutecznie je maskuje.

- Kochanie!- jestem zmuszona odwrócić się, gdy brunet ciągnie mnie za ramię.-czemu nie powiedziałaś ze boisz się wody? Nauczyłbym Cię -porusza przy tym brwiami. Ja nie wierze dla niego to było śmieszne.

-Ty pieprzony idioto mogłam się utopić!-wrzeszczę odwracając się. Wszystko się we mnie gotuje i jednocześnie rozpada poprzez powracające wspomnienia.

Ponownie czuje mocne szarpnięcie, lecz tym razem uścisk zacieśnia się na mojej dłoni.

- Przestań nazywać mnie pieprzonym idiotom-syczy. W mojej głowie powstaje pustka, gdy dociera do mnie ze ważniejsze było dla niego to że go obraziłam niż to że mogłam nie zyć. Ból potęgujący się na moim nadgarstku sprowadza mnie z powrotem na ziemie.

-To boli - szepcze łamiącym się głosem. -Harry to boli- piszczę, gdy wcześniejsze nawolywanie nie dociera do niego.

-Stary co ty robisz?- dostaję zawału, gdy słyszę za sobą głos Zayna. Byłam pewna, ze wszyscy sa w domku albo nie pokazują, że zwracają na nas uwagę jak Jake i Liam którzy siedzą w cieniu drzew.

-Nie wtrącaj się-syczy, a jego zielone oczy ciskają gromami na mulata. Moje usta wykrzywia grymas, gdy uścisk cały czas się nasila i jest całkowicie pewna, że pojawi się tam jutro siniak.

-Nie widzisz, że ja to boli!?- Zayn błyskawicznie wyrwa moja rękę z jego uścisku za co jestem mu niezmiernie wdzięczna. Odciąga mnie od Harrego i uważnie mi się przygląda zagłębiając się w moich brązowych tęczówkach.

-Wszystko ok? -czuje się naga pod jego uważnym spojrzeniem. Bez większych ogródek przylegam szczelnie przytulając jego tors. Nie musze długo czekać aż odwzajemni mój gest.

Tak dawno nie rozmawiałam z Zaynem, byłam zbyt bardzo pogrążona w relacjach jakie połączyły mnie z Harrym, nie zauważając jakie zmiany zaszły w mojej osobie.

-Cii mała-szczepce mulat i dopiero wtedy uświadamiam sobie, że płacze. -Czego chcesz? -spoglądam na Niego zdezorientowana naglą zmianą tonu, jednak on nie patrzy na mnie tylko na osobę stojącą za moimi plecami. Bez względu na to jak bardzo pewna jestem, że do Harry odwracam swoje ciało natrafiając na zielone spojrzenie skierowane wprost na mnie.

Czeka nas długa rozmowa, która chce odwlec jak najdalej się da.

- Zayn możemy się przejść?-ściskam go za ramie, delikatnie ciągnąc go w stronę ścieżki nad jeziorem.

-Scar..

-Harry nie-wzdycham zrezygnowana, bojąc się nawet na niego spojrzeć, przeraza mnie fakt jak szybko zmienia mu się nastój, jak szybko się denerwuje, to zbyt szybko jak dla mnie. Nigdy nie jestem do końca pewna czy zaraz zacznie krzyczeć, płakać czy będzie podniecony. Jest jak koło fortuny co wylosuje to będzie. Spędziliśmy ze sobą dopiero kilka tygodni, a moje myśli krążą tylko i wyłącznie w około jego osoby. To chore. Dwadzieścia cztery godziny zastanawiam się czy jestem dla niego wystarczająco dobra, on pochodzi z dobrej rodziny, a ja tylko z tych normalnych, których pełno na świecie. Nie należę może do biednych, nigdy nie musiałam się martwic o to czy w domu starczy pieniędzy. Rodzice mi to zapewnili, nawet po śmierci.

Przeklęłam na głos ledwo co wstając z łóżka. Ostre światło przedostało się do wnętrza pokoju rażąc mnie tym samym na przywitanie. Kac morderca nie ma serca. Nawet to jak bardzo starałam się odwlec dotarcie do drzwi nie zniechęciło natrętnego gościa na walenie w drzwi. Powolnie otworzyłam drzwi jednocześnie zasuwając bluzę. Dopiero po wykonaniu tej czynności spojrzałam na osobę stojąca na przeciw mnie. Wysoki czarnoskóry mężczyzna w granatowym mundurze z odznaka policyjna patrzył na mnie ze współczuciem.

-T-tak?- chrząknęłam powracając do swojego nie zaspanego głosu. Czego może chcieć ode mnie policja w niedziele rano? Przecież nie prowadziłam ostatnio samochodu.

- Panna Scarlet Jonsons? - wyczytał ze swojego notesu uważnie mi się przyglądając. Głowa bolała mnie od wypitego wczoraj alkoholu, a w gardle czułam zbierające mi się wymioty.

-Tak, to ja - odparłam poprawiając włosy, które były w kompletnym nieładzie.

- Przysłano mnie, zęby poinformować panią, ze pani rodzice mieli wczoraj śmiertelny wypadek.

-policjant powiedział to na jednym widoku teraz uważnie przypatrując się mojej reakcji. Czułam tylko słona ciecz niekontrolowanie wypływająca mi z oczu.

-Nie-szepnęłam przykładając dłoń do ust. -to nie może być prawda.- najpierw Sam, a potem oni. Nie to nie dzieje się naprawdę.

-przykro mi.

Nie wiem kiedy policjant odszedł, ale ja nadal stałam w drzwiach od mieszkania plącząc.

***

-Scar wszystko w porządku jak się czujesz?- otworzyłam powoli oczy próbując przyzwyczaić wzrok do światła słonecznego. Pierwsze co zobaczyłam była twarz Zayna.

-Co się stało? -szepnęłam, czując niewyobrażalna suchość w gardle.

-straciłaś przytomność kilka sekund temu-przeczesał swoje włosy dłonią-nic nie pamiętasz? -pochylił lekko głowę przyglądając się mi, a gdy potrząsam przecząco głowa wzdycha zadowolony ciasno mnie do siebie przytulając

-Nie wiem co bym zrobił jakby cos Ci się stało-zaciąga się powietrzem. To własnej takiej odpowiedzi oczekiwałam od Harrego, gdy wybiegłam z jeziora.

-Jesteś dla mnie bardzo ważna czuje jak uśmiecha się całując mnie pokolei w czoło, nos, poli..

-Doprawdy? Moja dziewczyna jest dla Ciebie aż tak ważna?

Just Games |h.s✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz