- Co się dzieje Scar? - Zaczyna Jake zaczepiając mnie na szkolnym korytarzu. Od wyjścia Harr'ego krążyłam pomiędzy szkołą, a mieszkaniem czując się nie na siłach by gdziekolwiek wyjść.
- A co ma się dziać? - naprawdę nie mam humoru na zwierzenia.
-Chodzisz zamyślona, mało się odzywasz, nie chodzisz na imprezy -zaczyna wyliczać.
- Mam dużo nauki okey? - rzucam na co chłopak bez przekonania kiwa głową, całuje go w policzek na pożegnanie i kieruje się do samochodu.
Gdy docieram do bloku w którym mieszkam zastaje pod swoimi drzwiami Louis'a i Eleanor. Rzucam się dziewczynie na szyje z utensknieniem.
- Scar musimy pogadać - spogląda na mnie Louis, gdy odsuwam się od dziewczyny. Spoglądam to na jednego to na drugiego i z wzruszam ramionami wkładając klucz do zamka.
-Scarlet mam nadzieje, że nie będziesz kłócić się ze swoimi znajomymi tak jak z tym lokowatym chłopcem jakiś czas temu - odwracam się w strone pani Smith, przy okazji widząc dziwny błysk w oczach Louis'a.
-Nie. Przepraszam za tamto pani Smith -kobieta tylko kiwa głową i wchodzi do swojego mieszkania.
- Więc był tu Harry?- zaczyna chłopak, gdy siedzimy w salonie. Ze zdenerwowania zaczynam skubać skórki przy paznokciach. Przez miesiąc staranie udawałam,że nie zabołały mnie słowa Harr'ego. Wiele razy zastanawialam się czy do Niego nie napisać, zadzwonić, lecz moja duma mi na to nie pozwoliła.
- Miesiąc temu - szepcze. Podnosze wzrok i z dezorientacji zerkam na dziewczyne, gdy jej chłopak gwałtownie wstaje przeklinając.
- Nie wiemy co się dzieje z Harry'm. Nie odbiera od nas telefonów. Nie mamy z nim kontaktu od miesięcy, nawet jego ojciec do nas dzwonił, że nie ma go w domu. Harry zniknął. - bez zastanowienia wyciągam telefon i wybieram jego numer. Pieprzona poczta głosowa. Louis spogląda na mnie z nadzieją, która znika, gdy mówie o poczcie.
- Scar wiem, ze wiesz o wypadku jego mamy. - kuca przede mną - wiesz gdzie mógłby być? - nadzieja i strach o swojego przyjaciela przemawiają przez jego wyraz twarzy.
- Nie ma jakiegoś swojego miejsca? - nie znam na tyle Harr'ego, a Louis powinien o tym wiedzieć, jednak coś nie pozwala mi zrezygnować z troski o bruneta.
- Sprawdziliśmy wszystko, jego pokój, ulubione miejsce, dzwoniliśmy do znajomych, byłem nawet w jego sekretnym mieszkaniu i nic. - chłopak siada na ławie. Przez kilka minut w pokoju panuje cisza, którą przerywam.
-Który dzisiaj jest?- pytam.
- 23 kwietnia -odpowiada Eleanor.
-Louis którego był pogrzeb jego mamy? - dalej zadaje pytania.
-21 marca - odpowiada spoglądając na mnie - cholera jasna - mówi rozumiejąc o co mi chodzi. Przedwczoraj minął miesiąc od śmierci jego matki to jakby mała rocznica.
- Jade z Wami - mówię zabierając telefon i kierując się za nimi do drzwi. Louis zerka na mnie. Domyślam się, że Harry wtajemniczył go w sytuacje pomiędzy nami, lecz on bez słowa godzi się kiwając głową.
***
Podróż minęła mi na ciągłym wydzwanianiu do bruneta, lecz za każdym razem odpowiadała mi poczta głosowa. Zdawałam sobie sprawe, ze Louis zerka na mnie w lusterku chcąc odgadnąć co myśle, ale nie odzywał się oni słowem jak zresztą każdy z nas.
Po godzinie jazdy w ciszy Louis parkuje pod cmentarzem w jego rodzinnym mieście.
- Pójdę sprawdzić czy tam jest - odzywa sie chłopak na co kiwam głową zostając przed samochodem z Eleanor. Zdaje sobie sprawde, że Harry może nie chcieć ze mną rozmawiać jak i z tego, że Louis jest mu bliższy.
***
Cały czas, gdy Tomilson był na cmentarzu wręcz błagałam, by był tam również Harry. Nie wiem ile czasu minęło, bo nie zamieniłam z Eleanor ani słowa uporczywie wpatrując się w brame wejsciową.
Po chwili widzę dwie postacie kierujące się w naszą strone. Louis idzie dalej podczas, gdy ta druga przystaje patrząc mi w oczy. Moje serce przestaje bić, gdy widzę Harr'ego ubranego w obcisłe czarne rurki i dużą bluze. Chłopak nie za bardzo wie jak ma się zachować, ale moje nogi kroczą w jego stronę. Gdy jestem bliżej niego dostrzegam przekrwione oczy i sine podkowy pod oczami. Dzielące nas kilka metrów pokonuje biegiem wtulając się tors chłopaka, który szczelnie obejmuje mnie ramionami.
Z perspektywy Harr'ego.
Czuję ulgę móc mieć Scar blisko siebie przyciśniętą do mojej piersi. Zaciągam się zapachem wanili, który towarzyszy jej włosom. Dopiero po chwili orientuje się, że dziewczyna nieudolnie uderza we mnie pięściami.
- Scar? - odchylam się od niej by móc spojrzeć na jej zapłakane oczy.
- Jak mogłeś? Jak mogłeś powiedzieć, że to był bład? Jak mogłeś sprawić mi taki ból? Jak mogłeś zniknąć na pieprzony miesiąc. Znam Twoją cholerną sekretarke na pamięć Ty pieprzony dupku - dziewczyna nadal mnie bije co chwile zanosząc się szlochem. Łapę ją za pięści, które uformowały jej dłonie.
- Scar ja przepraszam, nie wiedziałem,że to Cię zaboli. Ja chciałem uciec, spowodować byś o mnie zapomniała. Boje się tego, że stałaś się dla mnie ważna. Jestem pełen główna w które nie chciałem Cię mieszać. A byłoby to nie możliwe, gdybym powiedział Ci o moich uczuciach - dziewczyna uspokaja się nie przerywając kontaktu wzrokowego podczas całego mojego przemówienia.
- Ty też jesteś dla mnie ważny, Harry - szepcze, a ja czuje jak moje serce zaczyna bić szybszym tempem. Bez namysłu pochylam się łącząc nasze usta w czułym powolnym pocałunku, który przekazuje wszystkie uczucia jakie nam towarzyszą. Dopiero w tym momencie uświadamiam sobie jak ważna jest dla mnie denerwująca Scarlet Jonsons.
CZYTASZ
Just Games |h.s✔
FanfictionOd: Harry "Mam ochotę zedrzeć z Ciebie tą pieprzoną sukienkę i całować każdy milimetr Twojego idealnego ciała tak aż będziesz jęczeć moje imię." Do:Harry "Twoja wybujała wyobraźnia nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, jednak muszę Cię zmartwić moje...