Rozdział 2

467 18 2
                                    


                                                                   Rosie

Gdy uchylam powieki, od razu je mrużę, bo przez zasłony wkrada się blask słoneczny. Rozglądam się nerwowo po pomieszczeniu. W momencie gdy tuż obok dostrzegam czyjeś plecy, zamieram. Najpierw odruchowo odsuwam się od tego kogoś, a później zszokowana zakrywam usta dłonią. Wszystkie wydarzenia ubiegłej nocy wracają do mnie ze zdwojoną siłą. Boże, co ja zrobiłam? Naprawdę przespałam się z kompletnie nieznajomym mężczyzną?

 Gdy wstaję z łóżka, w pośpiechu zgarniam swoje ubrania porozrzucane po całej podłodze. Co ja sobie wczoraj wyobrażałam? Od kiedy zachowuję się w ten sposób? Muszę odhaczyć sobie w głowie to, żeby nigdy więcej nie tknąć już alkoholu. Połączenie mnie i procentów to z pewnością nie jest dobre rozwiązanie. Na palcach wchodzę do łazienki, tak by nie obudzić tego przystojnego nieznajomego. Chcę teraz zapaść się pod ziemię. Nie poznaję samej siebie. Nigdy jeszcze nie zaliczyłam przygody na jedną noc. To nie jest dla mnie. A jednak teraz stoję w jakiejś obskurnej łazience i ubieram się we wczorajsze ciuchy. 

Gdy wychodzę, odruchowo zerkam w stronę blondyna. Wygląda zupełnie tak jakim zapamiętałam go wczoraj. Przystojny, zupełnie jak model. Kosmyki blond włosów opadają mu swobodnie na czoło. Leży beztrosko rozwalony na łóżku i najzwyczajniej w świecie śpi. Ja jednak trzęsę się w środku. Nie wiem co skłoniło mnie wczoraj do tego czegoś. No dobra. Jasne, że wiem. Koniec mojego pieprzonego związku. Gdy podchodzę do łóżka i nachylam się nad nim, mam ochotę go dotknąć, ale nie robię tego. Nie chcę go obudzić. Najrozsądniej będzie wyjść stąd niepostrzeżenie. I tak już nigdy go nie zobaczę. Niech przynajmniej będzie mi dane zapamiętać jego uroczą buźkę tak by przetrwać tę chorą, szarą rzeczywistość.

*****

Gdy wchodzę do swojego niewielkiego domku, cofam się zszokowana, bo na fotelu siedzi tej zdrajca. Śpi. Tak jakby nigdy nic się nie stało. Jakbyśmy nie zerwali. Specjalnie rzucam z całej siły torebkę na kanapę by obudzić drania. Podziałało, bo jak oparzony zrywa się z fotela. Zdezorientowany rozgląda się po salonie. Gdy mnie dostrzega, oddycha z ulgą.
- Gdzie ty byłaś całą noc? Czekałem na Ciebie – podchodzi do mnie jak gdyby nigdy nic. Ja jednak robię krok w tył. Trochę niepokoi mnie to, że nie mam żadnych wyrzutów sumienia z powodu tego co wydarzyło się wczoraj. Niepokój jednak mija gdy chwilę później w mojej głowie pojawia się szczery głosik: 

On mnie zdradził, niech poczuje to co ja.

- To już nie powinno Cię obchodzić. Co ty tu jeszcze robisz? Miało cię nie być jak wrócę – łapie mnie za nadgarstek by przyciągnąć do siebie, ale ja go od razu wyrywam. Nie chcę by mnie dotykał. Już na to nie zasługuje – Przestań! – z mojego gardła wydobywa się głośny krzyk.
- Rosie. Proszę, daj mi wytłumaczyć całą tą sytuację.. Miałaś dowiedzieć się, ale nie w ten sposób.
- A co tutaj tłumaczyć? Jestem zmęczona i nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Zwłaszcza z tobą. Daj mi spokój i wyjdź stąd. Przypominam Ci, że masz już nową rodzinę, o którą powinieneś zacząć się troszczyć – wymijam mężczyznę, trącając go ramieniem. Wchodzę do kuchni, wyciągam szklankę, po czym nalewam sobie do niej wodę. 

Moja głowa aż pulsuje z bólu. Cholerny kac morderca. W momencie gdy do mojego gardła trafia chłodna ciecz, czuję ogromną ulgę. Przeczesuję włosy opuszkami palców. Pewnie wyglądam jak kupka nieszczęścia, ale gdy zazwyczaj dbałam o siebie i swój wygląd, teraz mam to gdzieś. Jestem dziwnie spokojna. - Gdzie byłaś? – wchodzi do kuchni. Łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę – Gdzie byłaś przez całą noc? – już nawet nie próbuję wyrywać się z jego uścisku. Nie mam na to ochoty. Wzdycham zirytowana.
- Nie Twój interes. Puść mnie – mówię krótko
- Rosie! – gdy po raz kolejny tego poranka słyszę jego tak cholernie zatroskany głos, coś we mnie pęka. Zaciskam dłonie w pięści. Przegryzam dolną wargę gotowa na wybuch. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale chce by i on cierpiał. To pewnie czyni ze mnie złą osobę, ale to jest silniejsze ode mnie. Może jestem jednak zła. Kto to wie.
- Przespałam się z kimś, jesteśmy kwita! – wybucham – A teraz spadaj stąd. Nie chcę Cię już widzieć – warczę w jego stronę. W momencie gdy do jego uszu dociera moje ostatnie słowo, zamiera. Jego oddech staje się nierównomierny. Przyśpieszony. Cofa się zszokowany.
- Co? – jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia. Macha głową na prawo i lewo tak jakby miało tu mu pomóc w oswojeniu się z tym co przed chwilą powiedziałam. Podchodzę do niego, staję na palcach i mówię
- Mam to jeszcze raz powtórzyć? Przespałam się z ... - automatycznie puszcza moją dłoń, robiąc krok do tyłu. Wystawia ręce tak bym nie dać mi dokończyć.
- Przestań. Nie mów tego! – jego wzrok wygląda na tak przerażony. Tak bezbronny. Czuje dokładnie to co ja czułam wczoraj. Ból. Ogromny ból. Z tym wyjątkiem, że ja nie zrobiłam sobie z nikim innym dziecka. Dupek.

1# Pragnienie serca [+18] {ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz