Rozdział 17

278 16 0
                                    


Michael

Rachel i ja chodzimy po poczekalni szpitalnej i nie możemy znaleźć sobie miejsca. Byłem dzisiaj u mamy Rosie, żeby ją odwiedzić. Od zawsze uwielbiałem tę kobietę i niezależnie od tego czy jestem z jej córką czy też nie, zawsze ciepło o niej myślałem i czasami odwiedzałem ją. Akurat dzisiaj byłem w Santa Barbara by pozałatwiać kilka bardzo ważnych spraw w pracy. Mój urlop trwał już zdecydowanie za długo. Miałem plan odzyskania Rosie, ale on oddala się z każdym dniem spędzonym w Santa Monica. Sprawy między mną, a moją byłą dziewczyna nie uległy zmianie. No dobra. Trochę uległy. Już mnie chociaż nie nienawidzi, ale traktuje mnie jak przyjaciela. Kurwa. Jak cholernego przyjaciela! Z roli chłopaka zostałem „awansowany" na rolę ziomka uwięzionego w friendzone. Iście idealny scenariusz. W tym wszystkim zostaje jeszcze Greyson. Kuźwa, dlaczego nie mógł okazać się pierwszorzędnym dupkiem o sercu z kamienia? Wtedy chociaż łatwiej byłoby go nienawidzić, a teraz co? Zdążyłem gnojka nawet trochę polubić. I jak w tych okoliczność ja nadal mam o nią walczyć? Moje życie jest zdecydowanie do bani.

Wracając do wizyty u matki Rosie – w czasie naszej rozmowy ona nagle zasłabła. Upadła. Tak po prostu. Od razu zadzwoniłem po pogotowie i pod pretekstem tego, że niby jestem jej synem, pojechałem z nią karetką. Teraz od blisko godziny czekamy na jakąś informację, ale lekarz powiedział, żeby uzbroić się w cierpliwość.

Łatwo mu powiedzieć.

W momencie gdy siadam na plastikowe krzesło, do poczekalni wbiega ona. Moje ciało natychmiast ożywa. Zrywam się z krzesła, z niecierpliwości strzelając kostkami w dłoni.
Moja Rosie.
No i Greyson. Miałem przez chwilę nadzieję, że przyjedzie sama. Chociaż zważając na fakt, że są razem, to raczej normalne, że tutaj teraz z nią jest.

- Co z nią? – podbiega spanikowana do Rachel – Co się stało? – jej wzrok jest rozbiegany. Jest na granicy wytrzymałości. Martwi się o matkę, to zrozumiałe. Gdy zginął jej ojciec, jej życie wywróciło się do góry nogami. Byłem przy tym gdy jej matka dostała depresji, a ona musiała zajmować się całym domem.

Cholera, byłem wtedy przy niej!

- Zemdlała. Na razie czekamy na jakieś informację od lekarza – mówi Rachel głosem przepełnionym spokojem. Chociaż ona próbuje zachować pozory. Dostrzegam pozostałości łez na pięknej twarzy Rosie. Jego ramię oplatające ją w talii. Mówi coś do niej, uspokaja ją, a ona wtula się w niego.

No to pozamiatane. Nie mam co do tego wątpliwości.

W momencie gdy chwyta ją za policzki i ściera z nich łzy, a później całuje delikatnie w prawą brew, zaczynam inaczej patrzyć się na wiele spraw. Ona nie jest już moja. Nie ma już dla mnie przy niej miejsca. Nieważne co teraz zrobię, nie zmienię tego, że ona w tym momencie postrzega mnie wyłącznie jako przyjaciela. Sam spierdoliłem sprawę koncertowo, więc nie mam nawet prawa czuć pretensje i żal do kogokolwiek. To wyłącznie moja wina. A Greyson? On troszczy się o nią. Wydaje się być przy nim naprawdę szczęśliwa, a ja pragnę by uśmiechała się radośnie każdego dnia. Zaciskam dłonie w pięści. Pora wrócić do rzeczywistości i zacząć nowe życie. Tym razem już bez niej.

Brachu, zrobiłeś wszystko co mogłeś. Starałeś się, ale niestety poległeś.

Greyson

Jest spanikowana, no ale kto byłby spokojny w takim momencie. Gdyby moja matka nagle wylądowała w szpitalu, sam byłbym w takim stanie. Widać, że bardzo ją kocha. Troszczy się o rodzinę. Myśli, że jesteśmy do siebie podobni, ale prawda jest taka, że różnimy się od siebie diametralnie. Ona jest aniołem. Ja diabłem. Czekamy jeszcze kilka minut, nim z gabinetu obok wychodzi siwowłosy, starszy mężczyzna w niebieskim kitlu. Moja dziewczyna od razu do niego podbiega.

- Panie doktorze, co z moją mamą? Margaret Steward. Została tutaj przywieziona jakaś godzinę temu – zmartwiona i zdenerwowana żywo gestykuluje rękami. Ściskam ją za ramię w geście pocieszenia.

- Ah tak. Fałszywy alarm. Miała po prostu podwyższone ciśnienie. Jeszcze zostanie na noc w szpitalu w celu zrobienia kilku badań, ale to raczej formalność. Nic wielkiego nie stało się, ale musi stale kontrolować ciśnienie i brać regularnie tabletki – kończy doktor, a Rosie przymyka na chwilę powieki i wypuszcza z ulgą powietrze z ust – Czy mogę ją zobaczyć? – mężczyzna kiwa głową chowając ramiona za plecy.

- Tak, oczywiście – rozgląda się po poczekalni, widząc naszą czwórkę – Ale do środka mogą wejść tylko maksymalnie trzy osoby. Proszę również o to by nie siedzieć tam długo, tylko dać pacjentce trochę odpocząć – gdy doktor kończy wypowiedź, Michael zjawia się tuż obok nas. Co on tutaj tak właściwie robi?
Cholera.
Rosie wspominała, że miał dobre relacje z jej matką. To tłumaczyłoby jego obecność tutaj. Widzę, że chce tam wejść bo przebiera z niepokojem nogami i kopie nieistniejący kamyk. Wzdycham, gdy oczy mojej dziewczyny lądują na mojej twarzy.

- Greyson – patrzy na mnie przepraszająco, a ja niestety wiem co chce mi tym przekazać. Nie chce żebym wchodził z nią. Na moich ustach pojawia się wymuszony uśmiech.

- Nic nie szkodzi. Ja tutaj poczekam. Idźcie – wskazuję gestem dłoni drzwi do niewielkiego pomieszczenia. Rosie całuje mnie delikatnie w policzek.

- Dziękuję, kochanie – i tak po prostu wszyscy wchodzą do środka, a ja jak ostatni debil stoję na zewnątrz i wpatruje się w ten dziwny obrazek szczęśliwej rodziny. To ja chciałem tam z nią być, a zamiast mnie, obok niej stoi Michael.

Czy ona wciąż coś do niego czuje?
Spędzili ze sobą sześć lat. Sześć pieprzonych lat. Mają za sobą kawał historii. Ze mną jest ledwo od tygodnia. Czy to co nas łączy jest na tyle silne, żeby przetrwało? Zaciskam dłonie w pięści. Jestem tylko jednej rzeczy stu procentowo pewny. Jeśli kiedykolwiek chciałaby do niego wrócić, nie powstrzymywałbym ją. Gdyby Michael miał być tym, który ją uszczęśliwi, nic na to nie poradzę. Najwyraźniej nie było nam pisane bycie razem Gdy zaglądam przez niewielkie okienko na drzwiach, widzę jak o czymś rozmawiają. Śmieją się. Michael trzyma ją za ramiona. Pociesza. Wtedy właśnie zaczynają nawiedzać mnie głupie, niechciane myśli.

Może z nim byłaby szczęśliwsza?

1# Pragnienie serca [+18] {ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz