°29°

281 22 3
                                    

-Dzień dobry, tutaj Jolanta ******, pracuje w szpitalu na ulicy *********. Dzwonie z pytaniem czy zna pan Tobiasza *****? - w słuchawce rozległ się przyjazny i spokojny głos pielęgniarki.
-Tak. A coś się stało?
-Pan Tobiasz miał wypadek. Gdy pan Tobiasz był przytomny podał nam pana numer. Mógłby pan przyjechać?
-Tak oczywiście. Kiedy mam być? - starałem się nie mówić załamującym się głosem, mimo że ledwo mi to wychodziło.
-Jak najszybciej.
-Dobrze, zaniedługo będę. Dowodzenia
-Dowidzenia.

Szybko zszedłem z łóżka i udałem się do szafy. Wziąłem jakieś "wyjściowe" ubrania i szybko się w nie przebrałem. Szybkim krokiem udałem się do przedpokoju i ubrałem buty. Stwierdziłem że kurtki ubierać nie będę bo jest w miarę ciepło.

Wtrakcie gdy się przebierałem zadzwoniłem po taxówke, która na szczęście już stała przed moim blokiem. Podszedłem do pojazdu, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Podałem nazwę szpitala i ruszyliśmy.

Pod szpital podjechaliśmy w jakieś 10 min. Zapłaciłem i jak najszybciej udałem się do szpitala. Otworzyłem drzwi, moim oczom ukazał się zadbana poczekalnia i rejestracja szpitala. Podszedłem do rejestracji.

-Dzień Dobry, gdzie mogę znaleźć Tobiasza *********?
-Jak się pan nazywa?
-Kuba *********. Dzwoniliście do mnie z jakieś 20/30 minut temu.
-A tak. Pierwsze piętro sala numer 105.
-Dziekuję.

Ruszyłem w stronę schodów i jak najszybszym krokiem udałem się do sali przyjaciela. Przed pokojem stała grupa lekarzy, którzy wyglądali jakby czekali na kogoś.

-Dzień Dobry. Pan Kuba *******? - powiedział jeden z lekarzy.
-Tak. Co się stało Tobiaszowi?
-Jechał autem z jego matką. W pewnym momencie - lekarz wzdychał, po czym znów kontynuował - pijany kierowca tiru walnął w ich auto. Z jego matką jest dobrze ale z nim już trochę gorzej.
-Mogę wejść do niego? - te zdanie wydusiłem z trudem, przez nabierające się łzy w moich oczach.
-Jasne. My co jakiś czas będziemy przychodzić.

Nic nie odpowiedziałem. Szybko wszedłem do sali, zamykając za sobą drzwi. Moim oczom ukazał się biały pokój. z łóżkiem za środku i mnóstwem maszyn, a na łóżku leżał Tobiasz. Coś ukuło mnie w serce ale to zignorowałem. Wziąłem krzeseło i ustawiłem je przy łóżku.

Złapałem za rękę Tobiasza, ciągle patrząc się na chłopaka. W moich oczach było coraz więcej łez. Patrząc tak na przyjaciela, zadawałem sobie pytanie "Dlaczego tak późno jechaliście samochodem?".

===================================

Nic nas nie łączy! || TobirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz