Wracamy.

507 27 1
                                    

Obudził mnie dźwięk londowania. Odpiełam pasy i spojrzałam na zadowolonego loczka. Wyszliśmy z samolotu i wzieliśmy swoje torby, ruszyliśmy w stronę domu. Po około 30 minutach byliśmy prawie w domu. Harry chciał wstąpić do sklepu.
-Spałeś wgl? -spytałam zdziwiona.
-Trochę. -szepnął całując mnie w czoło.
-Jak się czujesz? -spytał nagle.
-Dobrze. -skrzywiłam się na widok samochodu matki.. Co ona tu robi.
-Harry. -wymrotałam.
-Chyba tak. -powiedział przerażony.
Przerażona weszłam do domu. W salonie siedziała moja matka i tata z Izą.
-Cześć. -powiedziałam niepwenie.
-O kochanie. -przywitała się Iza.
-Co ty tu robisz? -spytałam patrząc na smutną matke. Nie umiałam inaczej do niej mówić.
-Mama przyjechała na wizytę. -uśmiechnął się lekko tata.
-Po co? -warkłam.
-Kochanie.. -powiedział Harry podchodząc do mnie.
-Kocham cię. -szepnął przytulając mnie od tyłu.
-Możemy pogadać? -podeszła zdezorientowana mama? Dziwnee..
-Idz. -popchnął mnie delikatnie do przodu.
-Okej.. -szepłam.
Po paru minutach siedziałam na swoim i Harolda łóżku, a oboknie moja matka.
-Wiesz Natalii.. To dla mnie.. No. Wiesz.. Trudne. -szepła bawiąc się palcami.
-Dla mnie też.. -szepnęłam.
-Przepraszam Natalii.. -spojrzała na mnie spod zapłakanych oczu..
-Wysłałaś mnie na rok do ojca jak jakąś rzecz.. Miałaś wyjebane na Harrego i nasze uczucia. Nie płacisz mu od dawna.. Ze mną się pokłóciłaś i miałaś wyjebane przez tyle czasu.. -wymrotałam.
-Ale pzepraszam. -mrukłam.
-Wybaczysz mi kiedyś? -spytałam z nadzieją.
-Wybaczyłam Ci już dawno, ale nie ufam Ci jak kiedyś.. -szepłam.
-Kocham cię córeczko. -uśmiechnięta przybliżyła się do mnie. Przytuliłam ją mocno. Bardzo.
-J-ja ciebie też. -szepłam przytulając ją dalej.
-Na ile przyjechałaś? -spytałam.
-Trzy dni. W poniedziałek do pracy. -uśmiechneła się.
-Mamo.. Przepraszam.. Jestem zmęczona.. -pocałowałam ją w policzek i wygoniłam z pokoju. Po czym wyciągnełam z szafy zielone majtki i szarą dużą bluzke. Wskoczyłam szybko pod prysznic. Po czym ubrałam piżame i poszłam się położyć.
-Jak tam skarbie? -usłyszałam głos Harrego.
-Dobrze. -szepnełam kładząc się obok loczka.
-Z mamą? -spytał zdziwiony.
-No w pewnym stopniu.. -skrzywiłam się przytulając się do torsu chłopaka.
-Natalii.. A jeśli ona.. -szepnął smutny.
-Nie Harry! -przerwałam mu.
-Możesz tu być i w dupie mam kase. Tata spokojnie będzie normalnie płacił za wszystko i napewno nie będzie chciał kasy. -dodałam.
-Chcę wrócić do chłopaków Natalii. -szepnął bawiąc się moimi włosami.
-Wiem Harry. -uśmiechnełam się.
-Ale nie wiesz z czym to się wiąże. -wymrotał.
-Co? -spojrzałam na niego z krwistymi oczami. Jak Edward do Belli.
-Koncerty.. -szepnął.
-Wywiady.. -dodał.
-Trasy.. -powiedział cicho. Bardzo cicho.
-Czyli mam rozumieć że mogę cię stracić? -wrzasłam wstając z łóżka.
-Nie stracić, ale w pewnym stopniu tak.. -uśmiechnął się lekko.
-Co kurwa? -wrzasłam.
-Natalii.. -szepnął wstając. I podchodząc do mnie.
-Nie zbliżaj się! -warkłam gdy chłopak chciał mnie przytulić.
-Kochanie.. -powiedział cicho.
-Pieprz się! -krzyknełam chwytając telefon i w napięciu wychodząc. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki. Pociągnełam duży łyk z nadzieją odprężenia.. Spojrzałam na godzinę. Była 3.35 wątpię że o tej porze ktoś odbierze od takiej chorej laski.
Ja.; Louis śpisz?
Po paru minutach dostałam odpowiedz.
Louu.; Co się stało?
Ja.; Harry..
Louu.; Co ten dupek znowu zrobił?
Ja.; Potrzebuję cię..
Louu.; Za raz będę.
Ja.; Dziękuję
Cieszę się że są na tym świecie lubie którzy mnie wysłuchają mimo godziny, chumoru, chęci. Którym mogę się wygadać..
Usiadłam n kanapie i czekałam na mojego przyjaciela..
Louu.; Stoje pod drzwiami.
Odrazu po przeczytaniu sms podeszłam do drzwi i bezszelestnie je otworzyłam.
-Ciiii. -szepnęłam przytulając się do chłopaka.
-Ja też tęskniłem skarbie. - powiedział całując mnie w polik.
-Co z tym dupkiem? - Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął na kanape.
-Chce do was wrócić. - szepnęłam a na wypowiedziane słowa łzy same spłyneły mi po policzku..
-Jak to? -zamarł chłopak.
-Przecież.. -dodał.
-On chyba nie zdaje sobie sprawy że to.. Że wy.. -szepnął z bólem w oczach.
-Że my nie mamy teraz przez to sensu Louis.. -rozpłakałam się.
-Spokojnie..  Kochanie.. - szepnął całując mnie we włosy.
-Rozumiesz Lou że to bez niego.. Nie ma sensu.. -wrzasłam swtając.
-Kochanie jesteś silna! Ja obiecuję że będę do ciebie dzwonił.. -szepnął.
-Obiecujesz? -spytałam przez płacz.
-Obiecuję. -szepnął po czym poszliśmy do pokoju gościnnego. Nie że coś.. Po prostu Lou ułożył mnie spać i pilnował mnie czy śpię. Jak Edward Belli.

***
Miesiąc później..
Dziwnie prawda? Jutro mam pierwszy dzień szkoły.Niestety dopiero teraz czuję się na siłach aby wyjść do ludzi.. Choć najchętniej siedziałabym w chacie.  Harry z chłopakami wyjechał.. Na rok.. Pisze sms typu "Kocham cię" a Lou dzwoni prawie codziennie. Zależy to od tego czy mam chumor by odebrać. Wiecie jak to jest? Tracisz osobę, która była dla ciebie idelana. Czujesz że już nic nie ma sensu.. Wszystko straciło smak. I blask. Nie interesuje mnie nic więcej jak leżenie w łóżku..
Był moim ideałem.. Był moim światem.. Wszystkim czym posiadałam.. Kochałam go. Tak bardzo. Że aż boli.. Ko-kocham go.. Tak strasznie nic nie chcę.. Nie jem. Nie piję. W nocy mam koszmary. Siedzę na fotelu przy oknie i wyobrażam sobie co by było gdyby.. Od dwóch tygodni nie odbieram telefonów od Louisa, a sms? Nie czytam telefon leży i gnije.. Jak ja.. Nie czuję już bliskości. Wszystko przypomina mi o nim.. Czuję pustkę w sercu.. Która z dnia na dzień rośnie..
Umarłam psychicznie..

Gimnazjalistka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz