Rozdział 6.2

54 4 0
                                    

Jarosław Kaczyński

Myślałem, że jestem ślepy, ale jednak nie. To był Rafał Kazimierz Trzaskowski we własnej osobie. Ten sam człowieczek sprowadził Andrzeja na złą drogę i zaraził go jakąś trucizną.

Co nie zmieniało faktu, że musiałem zniszczyć Dudę. Nie tylko za to, że był ciepły - ale za wszystkie lata życia, w których to on rządził mną i Żółtkiem. Traktował nas okropnie, jak jakichś murzynów po prostu.

Rafał: Joł joł czarnuchu.

Jarosław: Spieprzaj.

Rafał: Ale nawet nie wiesz w jakiej sprawie napisałem.

Jarosław: Nie umiesz czytać?

Jarosław: Spieprzaj.

Rafał: Nie umiem.

Jarosław: To się naucz.

Po ostatniej wiadomości, po prostu go zablokowałem. Nie będę się denerwował tą nic niewartą kanalią. Mam o wiele lepsze i ciekawsze rzeczy do roboty. Między innymi zabawianie Krysi w łóżku. Co prawda Kaja bardziej by mnie zadowoliła, ale znajdę sposób, żeby odbić ją Korwinowi.

- Don Jarosławie. - odezwał się Kurski przychodząc do mnie z telefonem - Telefon do szefa, ponoć to coś pilnego.

Siedzibę naszej mafii musieliśmy zrobić w mojej piwnicy, bo przecież nie mogłem wszystkiego trzymać w mieszkaniu.. no i Pawłowicz nie mogła być obecna podczas naszych zebrań. Nasze słowa i plany były przecież ściśle tajne.

Niechętnie przyłożyłem urządzenie do ucha, po czym usłyszałem dobrze znajomy mi głos w słuchawce:

- Nie chcesz ze mną pisać? To możemy porozmawiać, nie ma problemu.

- Człowieku, czego ty ode mnie kurwa chcesz?

- Nie ukrywam, że słyszałem wiele dobrego o twojej mafii i jej głównym celu.. nie chciałbyś zawrzeć ze mną.. nie wiem, jakiegoś paktu?

Wiedziałem, że zostanie mafiozą to genialny pomysł. Po prostu kurwa wiedziałem.

- Przekonaj mnie.. dlaczego miałbym to zrobić. - postanowiłem.

Niech się trochę wysili. Na piękne oczy nie może sobie całego życia ustawiać po swojemu.

- Znam Dudę o wiele lepiej niż ty. Poza tym, jakby nie patrząc, łączyła nas bardzo, ale to bardzo głęboka relacja. Chyba tak samo jak jego gardło. Chociaż może i moje? Albo jednak Andrzejka?

- Wystarczy tych wygłupów. - przerwałem mu - Jeśli to jakiś głupi żart, radzę ci się wycofać w tej chwili.

- Jestem śmiertelnie poważny. - zapewniał.

I tak nie miałem zamiaru na to pójść. Musiałem zatrudnić jakiegoś kolejnego Jacka, żeby go obserwował. Moi Jackowie mieli już za dużo na głowie, żeby pilnowali jeszcze Trzaskowskiego.

- Bądź u mnie za godzinę, adres wyślę ci SMSem. - nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłem się - Musimy znaleźć jakiegoś gościa, który zaopiekuje się naszym ukochanym Rafałkiem.

- Mam pewien pomysł. - powiedział Kurski wychodząc z mojego mieszkania.

Po jakimś kwadransie darcia ryja na całą klatkę schodową zjawił się z moim sąsiadem z góry, który cały czas zajmował mi moje ukochane miejsce na parkingu. Któregoś dnia powiedział, że musi być podpisane, żeby było moje, więc wziąłem spray i tak zrobiłem.. ale nawet to nie podziałało.

tęczowy chłopiec | bosak x biedrońOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz