Rozdział 33

550 70 15
                                    

Niedługo koniec, spokojnie😉

...

Krzysztof Bosak

Jak na złość ja i tęczowy chłopiec nie mieliśmy razem lekcji, więc każdy z nas skierował się w stronę swojej sali. Zająłem miejsce obok Pawłowicz, gdzie zawsze siedziała Godek, ale że jej nie było, to już nie mój problem.

Mieliśmy teraz wychowanie do życia w rodzinie, oczywiście mógłbym się z tego wypisać, ale nie wiem co mógłbym robić przez godzinę czekając na matematykę. Czy to w ogóle jest legalne, żeby zajęcia nieobowiązkowe były w środku dnia?

- Dzisiaj porozmawiamy o aborcji. - zakomunikowała nauczycielka wchodząc do klasy.

Świetnie, gorzej być chyba już nie mogło. Rysowanie martwych płodów z aborcją w tle.

Co jeszcze się wydarzy? Ziobro przyjdzie mówić o tym pod kątem religijnym? Chyba już nic mnie nie zaskoczy..

Wyjąłem swój szkicownik i otworzyłem go na samym środku, żeby móc później wyrwać to co narysowałem. Przecież ten obrazek wyglądałby komicznie wśród krajobrazów, portretów i innych rzeczy. To nie moje klimaty.

Myślałem, że zejdę widząc jak Kryśka otwiera swój zeszyt. Przecież tam był płód na płodzie! Naprawdę tylko na to było ją stać? Albo jeszcze lepsze pytanie: Dlaczego w ogóle poszła w tym, a nie innym kierunku?

Krzysztof, weź się w garść. Nie jesteś babą, a poza tym - dostaniesz za to czekoladę. Jesteś ponad to. Dasz sobie radę. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, kiedy będziesz rysować coś, czego nie chcesz.

Zerknąłem znów kątem oka, kiedy uspokoiłem się w myślach i zauważyłem coś, co mną wstrząsnęło. Nie byłbym sobą, gdybym się do tego nie przyczepił. Dobry początek rozmowy, nie ma co. Przynajmniej się starałem:

- Rysujesz długopisem? A jeśli jakaś kreska wyjdzie ci nie po twojej myśli, to co wtedy?

- Po prostu skreślę cały rysunek i zacznę od nowa? - oburzyła się.

- Ołówkiem byłoby ci wygodniej. - wyjaśniłem i narysowałem kilka prostych kresek na jej kartce - Wtedy możesz kreślić ile chcesz i co chcesz. Te linie ułatwiają ci zadanie, bo wiesz mniej więcej ile miejsca zajmie twoja praca. - mówiąc to, starałem się myśleć o wielu miłych rzeczach, byleby nie puścić pawia.

Odetchnąłem z ulgą, kiedy nareszcie skończyłem. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo nie zaangażowałem się za bardzo. Za to Pawłowicz miała kurwiki w oczach, jakby wygrała największą możliwą kwotę w totolotka. Nie wiedziałem o co jej chodziło, ale po chwili zacząłem żałować, że czasami nie mogę sobie zatkać uszu:

- To wygląda jakby sama Wenus wstąpiła w twoje ciało.. duszę i to namalowała. - skomentowała jakimś dziwnie spokojnym głosem, przez który aż przeszły mnie ciarki.

- Yyy, okej? - nie wiedziałem nawet jak mam to skomentować.

- Czuję między nami silną więź. - dodała przybliżając swoją twarz do mojej.

Ja jestem na lekcji wychowania do życia w rodzinie, czy na spotkaniu z wróżką, która czyta mi z tarota? Ale wiem jedno, zdecydowanie nie chciałbym mieć żadnej więzi z Pawłowicz.

- To znaczy, że..

- Mam chłopaka! - przerwałem jej krzycząc spanikowany i wróciłem do swojej poprzedniej pozycji - Nie możemy być razem! I nie będziemy!

Wszyscy w sali, razem z nauczycielką na mnie spojrzeli. Otwarcie się przyznałem do związku homoseksualnego, no i co? Wielkie mi halo. Nigdy nie słyszeli o tym, że chłopak nie musi być z dziewczyną?

- Krzysztofie, chciałbyś powiedzieć coś klasie? - spytała pani Wilk patrząc na mnie zdenerwowana.

- Nie. - powiedziałem kręcąc głową - Zdecydowanie nie.

- Chodziło mi o przyjaźń, pomyśl czasem tą drugą główką. - prawie się udusiłem, kiedy to usłyszałem.

- Ah, tak.. przyjaźń. Głupek ze mnie. - zaśmiałem się nerwowo - Oczywiście, możemy być przyjaciółmi.

Co ja robię kurwa ze swoim życiem? Dlaczego tak właściwie życie pisze mi takie „fantastyczne" scenariusze? Aż boję się pomyśleć co mnie jeszcze czeka..

*

Jak na przyjaciół przystało, poplotkowaliśmy o ludziach z naszej szkoły. Tak właściwie to Kryśka mówiła, a ja słuchałem. Przez jej opowieści na wielu ludzi nie spojrzę nigdy więcej tak samo. Wspomniała też o swoim ulubieńcu Kaczyńskim, ale on (ku mojemu zdziwieniu) też był czysty - a byłem niemal w stu procentach pewny, że to on..

Twierdziła, że Spotterem jest ktoś na kogo nie zwracamy uwagi, bo zawsze stoi z boku. Może to była dobra teoria i wypadałoby pójść tym tropem?

Tylko dlaczego taki ktoś miałby się zajmować taką stroną? Dla zwykłej rozrywki? A może ma jakiś konkretny powód?

- To ma sens. - powiedział tęczowy chłopiec, kiedy razem z Pawłowicz skończyliśmy się dzielić naszymi przemyśleniami.

- Ale co ma sens? - wtrącił Trzaskowski dosiadając się do nas.

Nie chciało mi się od nowa tego tłumaczyć, więc Krystyna zrobiła to sama. Rafał kręcił głową słuchając tego. Powiedział, że to raczej niemożliwe i musi to być ktoś, kto jest niemal zawsze widoczny, ma dobry kontakt z większością uczniów w szkole.

- Wiem jak to sprawdzić. - Trzask uśmiechnął się jak głupi do sera - Wprowadźmy zakaz telefonów na terenie szkoły. - wszyscy się załamaliśmy słysząc początek jego wypowiedzi - Zróbmy skrzynkę na telefony przed wejściem do szkoły. Zbierzmy je, a potem wyślijmy wiadomość. Ten który zawibruje, wyłoni Spottera.

Dlaczego my wcześniej na to nie wpadliśmy? Przecież uporalibyśmy się szybciej z Spotted, ale z drugiej strony.. może gdyby tak wyszło, nie byłbym w tym miejscu gdzie jestem teraz. Z tęczowym chłopcem u mojego boku - z czego oczywiście się cieszyłem.

- Zróbmy to jak będą wigilie klasowe w szkole. - podsunąłem pomysł - To będzie taki prezent od nas, dla wszystkich.

- Wigilia jest za tydzień. To bez sensu. - stwierdziła Kryśka - Załatwmy to jak najszybciej się da. Chyba nikt nie jest zadowolony z istnienia tej strony.

- Tydzień w jedną czy w drugą nie zrobi nam większej różnicy. - skomentował Robert - A ten piątek, zdecydowanie przejdzie do historii naszego liceum.

Przez jakiś tydzień, ja i tęczowy chłopiec zabawiliśmy się w Spotterów, ale na nasze nieszczęście - zdjęli nam stronę. Nie pisaliśmy tam niewiadomo jakich złych rzeczy, po prostu robiliśmy kopiuj-wklej wiadomości, jakie wpadały do naszej skrzynki.

Najwięcej było od Korwina, Wiewióry, jakiegoś Sebastiana Kaleki czy tam Kalety - swoją drogą, nawet nie wiedziałem, że taki człowiek chodził do tej szkoły. Oczywiście nie zdziwiły nas posty od Andrzejka i Trzaska, którzy wzajemnie wjeżdżali sobie na ambicję.

Żadnego posta na ich temat nie udostępniliśmy, bo wszelkie gorzkie żale, powinni kierować w swoją stronę, a nie dawać ludziom do przeczytania na Facebooku.

Jednak oboje byli zbyt głupi, żeby ze sobą normalnie porozmawiać. Nawet nie wiem czy zamienili z sobą chociażby słowo od powrotu Rafała do Polski. Już słyszałem na korytarzu, jak niektórzy zakładali się o kasę, kiedy zakopią topór wojenny. Nie chciałem ich martwić, ale coś mi się wydawało, że do tego raczej nie dojdzie.

- Zdecydowanie. - uśmiechnąłem się lekko - A później jedyne czym będziemy mogli się pochwalić to zdawalnością matur, bo raczej nic ciekawego się już u nas nie wydarzy. - dodałem.

- Nie byłbym tego taki pewien. - skomentował Trzaskowski patrząc na Dudę, który wyglądał jakby miał zaraz pożreć Kosiniaka-Kamysza.

Do tej pory nie wiem jakim cudem ta dwójka się połączyła. Oni przecież nawet do siebie nie pasowali, to było widać na kilometr. Nie mówiłem, że on i Rafał byli idealnie dobrani, ale Władysław i Andrzej są jak bliźniaki dwujajowe - nie są do siebie ani trochę podobni.. ale to tylko moja opinia.

tęczowy chłopiec | bosak x biedrońOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz