Krzysztof Bosak
Cały weekend spędziliśmy w domu, totalnie odcięci od świata i innych ludzi. Jednak w poniedziałek musieliśmy wrócić do realiów, na szare ulice Warszawy. Co prawda niechętnie, ale przecież niedługo znów będzie weekend.. i z taką myślą właśnie udałem się na pozostałe dni swojej wystawy.
Co prawda było mniej osób niż pierwszego dnia, ale zawsze coś. Później swoją wystawę będzie miał chujek, którego z całego serca nie znosiłem i jak na złość - musiał się on zjawić, żeby skrytykować moje prace.
- Dzień dobry Krzysztofie! - na jego głos aż mnie mdliło.
- Dzień dobry Przemysławie. - mruknąłem.
Nie przyjąłem nawet jego dłoni, którą miał zamiar mi podać. Schowałem jeszcze celowo ręce do kieszeni, żeby nareszcie wbił sobie do tego durnego łba, że jedyne co z niego pożytecznego można wyciągnąć to pieniądze.
- Niezły z ciebie kociarz. - skomentował śmiejąc się - A może jednak kicia?
- Mam rozumieć, że przyszedłeś do mnie z kopertą i zaraz sobie stąd pójdziesz? - spiorunowałem go wzrokiem.
- No co ty? Nie oprowadzisz swojego sponsora po wystawie?
- Nie jesteś moim sponsorem. - westchnąłem zirytowany.
- Płacę ci za udostępnienie mi galerii, to tak jakbym płacił ci za rozbieranie.
Jakim cudem Robert go lubił? A no tak. Przecież on lubił praktycznie wszystkich ludzi, nic dziwnego, że lubił też takiego zjeba jak Przemysław Garnek.. czy tam Czarnek, jeden jazz.
Ostatecznie pokazałem mu wszystkie namalowane przeze mnie koty. Zdziwiłem się, kiedy spytał czy może jeden kupić. Zapewne to był jeden z jakichś jego durnych żartów, ale mimo to - umówiłem się z nim, że sprzedam mu go, jak skończę wystawę.
Na pewno później jakoś głupio zacznie się wykręcać, że nie ma pieniędzy czy coś w tym stylu, ale nie chciałem być już aż takim chamem i mu od razu odmówić.
- No to jesteśmy umówieni. - uśmiechnął się, będąc tuż przy wyjściu.
Śmiało Przemek, ciągnij za tą klamkę i więcej nie truj mi już dzisiaj dupy.
- Tak, jesteśmy. - przytaknąłem.
- Kto wie, może niedługo umówimy się na jakąś kolację ze śniadaniem? - puścił mi oczko, a ja szturchnąłem go trochę za mocno, bo poleciał aż na drzwi wyjściowe - Przecież tylko żartowałem.
- Ze wszystkimi tak sobie żartujesz, czy tylko mi lubisz grać na nerwach? - uniosłem brew.
- Dobrze wiesz, że ciebie lubię najbardziej w całej stolicy Krzysiu. - nareszcie wyszedł.
Co za kutas.
*
Moja praca dobiegała końca, więc uznałem, że porwę tęczowego chłopca na jakiś obiad na mieście.. i udało się. Oboje byliśmy trochę zmęczeni, ale zdecydowanie ożywiliśmy się słysząc głos księdza Ziobro. Nie spodziewałem się, że jeszcze go kiedykolwiek spotkam.. a tym bardziej, że spotkam go zajadając się makaronem z krewetkami.
- Ten chuj Stonoga musi zapłacić za wszystko co zrobił. - mówił - Jak to za co? Widziałeś co on napisał pod moim ostatnim zdjęciem? „Ziobro kurwo jebana, przestań mi tablice Facebooka prześladować". - starałem się nie umrzeć ze śmiechu razem z Robertem, który też słuchał jego rozmowy - Ja mu przecież nie każę obserwować mojego „Dziennika Podróżnika".
CZYTASZ
tęczowy chłopiec | bosak x biedroń
Fanfic(Dawniej „Lustro") Robert Biedroń i Krzysztof Bosak nigdy nie zamienili z sobą słowa jednak, kiedy to się stanie - ich życie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni.