Rozdział 29

683 77 18
                                    

Wstawiając ten rozdział, jestem jeszcze w trakcie powrotu ze szkoły. Przede mną jakieś pół godziny drogi, ale mam nadzieję, że wy już jesteście bezpiecznie w domu.

Miłego czytania!

...

Obudziłem się rano przez dźwięk czyjegoś telefonu. Na pewno nie był to mój, bo do mnie rano nikt nie dzwonił. Trochę bolała mnie głowa, ale poza tym czułem się nawet dobrze. Nie było mi w ogóle źle z tym co się wydarzyło. Świetnie się bawiliśmy. Potrzebowałem tego, nie wiedziałem nawet, że tak bardzo.

- Wyłączcie ten telefon, albo go odbierzcie. - wymamrotałem kopiąc na przemian Władysława i Donalda.

- Ale to twój. - powiedział Kosiniak zaspanym głosem.

- To odbierz za mnie. - westchnąłem zirytowany - Wyjebane mam w to kto dzwoni.

Chłopak sięgnął po moją komórkę z szafki nocnej, a ja jedynie przycisnąłem swoje nagie ciało do tego jego. Trump z kolei miał twardy sen, więc ani drgnął po tym, jak go skopałem.. a wcale nie zrobiłem tego delikatnie.

- Halo? - tygrys w końcu odebrał telefon - Kazał mi odebrać... po prostu ci go dam, ja się w to nie mieszam. - przekazał mi komórkę i sądząc po jego minie, wiadomo było kto dzwonił.

- Żebrowski dał ci kosza, że sobie o mnie przypomniałeś? - spytałem złośliwie podrywając się do siadu.

Nie miałem zamiaru żałować tego co zrobiłem, bo przecież nie powinienem. Nikogo nie zabiłem, a figura geometryczna jaką odstawiliśmy, nie była niczym złym.

- Co do cholery robi u ciebie Kosiniak-Kamysz?!

Było słychać po nim, że jest wściekły. I bardzo dobrze, że był, bo miał być. Tak samo jak ja wtedy, gdy usłyszałem to wieśniackie imię.

Michał. Michał w polu spychał kurwa.

- Jest jeszcze Trump. - odparłem ze spokojem, gładząc go po policzku - Chcesz się z nim przywitać? Tylko poczekaj obudzę go romantycznym pocałunkiem.

Teraz to ja byłem na wygranej pozycji. Nic nie mogło mnie zaboleć, z kolei jego - mogło zaboleć bardzo. Oh, jak mi nie przykro.

- Chcesz mi o czymś powiedzieć?

- Możesz zostać sobie tam na zawsze. Weź sobie ślub z Michałkiem, a ja będę żyć sobie w tym zajebistym trójkącie.

- Nie wiem czy mam być zły na nich, ciebie czy może siebie. Zapewne gdybym został to..

- ..zrobiłbym to samo. - dokończyłem za niego - Jesteśmy w otwartym związku, wszystkie chwyty dozwolone. - przypomniałem - Chociaż nie sądzisz, że to bardziej przypominało układ?

- Myślałem, że nareszcie zdjąłeś maskę dupka i pokazałeś chociaż trochę prawdziwego siebie, ale się zawiodłem. - westchnął ciężko.

Może i faktycznie tak było. Głównie wtedy, kiedy byliśmy całkiem sami. Przy nim czułem, że mogę z siebie zrzucić cały ciężar po każdym dniu męczarni - ale co z tego, skoro kilka tygodni wystarczyło, żeby mnie okłamał i zaczął (zapewne) pieprzyć się z Żebrowskim?

Z chęcią znalazłbym tego frajera na Facebooku i napisał: „Heloł. Wiesz, że przed tobą byłem ja?", ale tak nie zrobię. Jeszcze wyszłoby, że jestem zazdrosny - a przecież nie byłem.

- Im bliżej mnie „poznajesz", tym bardziej fałszywy dla ciebie jestem. To co widziałeś, nie było prawdziwe. - zapewniłem - Naprawdę liczyłeś na cokolwiek z mojej strony? - wymusiłem śmiech - Nie odpowiadaj nawet, bo nie wiem czy pogratulować czy głupoty.. a może odwagi? Albo czy w ogóle to zrobić.

tęczowy chłopiec | bosak x biedrońOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz