Rozdział 28

712 75 61
                                    

Jak tam pierwszy dzień szkoły, wyspaliście się? Tak, ja też nie.

P.S. Nie potrafię angielskiego perfekcyjnie, więc będę niezmiernie wdzięczna, jeśli zwrócicie mi uwagę gdzie popełniłam błąd. W końcu każdy chce zrozumieć co autorka (ja) miała na myśli. 😁

...

Andrzej Duda

Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Poszedłem do swojego ulubionego baru i zamówiłem parę drinków. Trochę się wstawiłem, ale to dobrze, bo na trzeźwo nawet bym nie dotknął tego ulanego rudzielca. Czekałem na niego jakąś godzinę. Wysłałem mu nawet lokalizację, żeby zrozumiał moje wywody z Google Tłumacza.

- A wtedy się pocałowali i robili oral, anal, 69 i-te-pe.. - usłyszałem za mną głos Kosiniaka-Kamysza.

Co robił tutaj ktoś taki jak on?

Zerknąłem mu w telefon i to co zobaczyłem sprawiło, że wytrzeźwiałem.. ale tylko na chwilę.

- Hej tygrysie. - usiadłem obok niego obejmując go ramieniem - Czy to ty założyłeś te konto, które podaje się za mnie na tej dziwnej aplikacji na „W"?

Brałem wiele osób pod uwagę, ale nigdy w życiu nie Władysława. Przecież to przegryw, który wiecznie grał w pasjansa. Jak niby chodząca pokraka mogła zrobić coś takiego?

- N-nie wiem o czy mówisz. - spanikowany spojrzał na mnie.

- Oczywiście, że wiesz o czym mówię. - zabrałem mu telefon, ale ten ani drgnął - Chciałeś mnie upokorzyć i prawie ci się to udało, ale zapamiętaj jedno: ja zawsze wygrywam.

Zacząłem przeglądać to konto. Miał całkiem ładne wiersze, nawet Morawiecki byłby dumny. Oczywiście skoro wróciłem na swoją bad, bad - really, really bad drogę, musiałem skasować jego twórczość. Ups?

- Czy teraz dasz mi spokój? - spytał, a ja jedynie się zaśmiałem - Usunąłeś wszystko. Chyba właśnie tego chciałeś.

- Może. - oddałem mu komórkę - Tylko skąd mam mieć pewność, że nie założysz drugiego konta?

- Przecież będziesz wiedział, że to ja. Po co miałbym to robić?

- Nie wiem.. ale muszę mieć stuprocentową pewność, że taka akcja się nie wydarzy..

Przysunąłem się bliżej zarzucając na niego jedną nogę, a głowę oparłem na jego ramieniu. Zacząłem muskać ustami jego szyję, na co cały zesztywniał. W sumie nic dziwnego, że tak zareagował. Wątpię, by ktokolwiek na trzeźwo chciałby go dotykać.

Nie rozumiałem co się ze mną działo, ale nie potrafiłem tego powstrzymać. Czy to było pożądanie? A może alkohol za bardzo uderzył mi do głowy? Raczej to drugie.

Kiedy zacząłem całować jego żuchwę, żeby później zaatakować jego usta - musiał przyjść Trump. Jak na złość przeszkodził mi w załatwianiu interesów.. chociaż może..

- Hello my dear friends! - powiedział Donald.

Przypomniałem sobie jak fatalnie idzie mi z angielskim, ale mimo wszystko postanowiłem się tym nie przejmować.

- Tak tak, hello. - mruknąłem siadając normalnie - Me and you. Sex. Today. - zacząłem gestykulować rękoma, a oni jedynie patrzyli na mnie zdziwieni - Co się gapisz tygrysie? Pomógłbyś mi. - szturchnąłem swojego kompana, który chyba bujał w obłokach.

- Wow, spicy.. I think.

Co miał z tym do cholery wspólnego sos pikantny? A nie, przecież „spicy" to pikantny.

- Zarzuć mi jakimś seksownym tekstem. Szybko. - powiedziałem niemal nim szarpiąc, żeby wyrwać go z transu.

- Oddam ci godziny w naturze. - odparł Władysław, a ja myślałem, że mnie krew zaleje.

- Do you like vodka? - spytałem, żeby nie wyjść na kretyna, który działa tak jak Internet Explorer.

- Yes. - przytaknął - Vodka for life.

- Idź zamów dwa kieliszki. Jak uciekniesz to lepiej nie pokazuj się w szkole, bo cię zniszczę.. a jak nie ja - to Spotted. - zagroziłem, a on zostawił nas samych.

Trump usiadł cholernie blisko mnie, a ja czułem, że alkohol znów uderzył mi za bardzo do głowy. Co prawda nie rozmawiałem z nim zbyt wiele, ale nie był jakiś zły. Nie miałem jak stwierdzić jakim będzie kochankiem w łóżku, ale może być ciekawie. Nigdy nie spałem z nikim zza granicy, więc moglibyśmy pieprzyć się po amerykańsku.

- What was that? - spytał nagle, a ja uniosłem brwi - You and Vladislav.

Zapomniałem, że dla Władysława nie ma angielskiego odpowiednika, więc zacząłem się histerycznie śmiać słysząc te jego „Vladislav". Ludzie zapewne patrzyli na mnie jak na kretyna, ale i tak nim byłem, więc jedyne co mogli to - wypolerować mi buty.

- Interests. - odpowiedziałem, a on uśmiechnął się jakoś dziwnie.

- I want to do interests with you too. - westchnął ciężko - When I saw you, I know I can change my sexual orientation, just for you.

Dobrze, że mówił w miarę powoli i byłem w stanie za nim nadążyć. No i nie używał jakiegoś skomplikowanego słownictwa.. gorzej jak się rozkręci i zacznie nakurwiać jakimiś zaklęciami ze Stanów.

- Just for me? - przysunąłem lekko swoją twarz do tej jego, żeby zobaczyć co zrobi.

- Just for you. - on jednak zrobił to samo, ale mimo wszystko, jeszcze trochę nas od siebie dzieliło.

- I know you want me.. - nie miałem zamiaru przegrać. On miał pocałować mnie pierwszy.

I tak też się stało. Dostałem to czego chciałem. Liczyłem, że w tej grze to ja będę górą, ale jednak szanowny pan z Ameryki był jeszcze bardziej dominujący ode mnie, był niczym rycerz w srebrnej zbroi.

Znając życie, w tej sytuacji Raffaello pozwoliłby przejąć mi kontrolę.. ale czego chcieć od cioty w folii aluminiowej?

Wtedy zrozumiałem, że nie będę dalej ciągnąć tej znajomości z Trzaskowskim. Już go nie chciałem, znudził mi się. Było miło, ale się skończyło.

- Hej! Najpierw całujesz mnie, a teraz jego?! - oburzył się Władysław odciągając mnie od Donalda - To trochę niesprawiedliwe.

Czy to było dziwne, że miałem wyrzuty sumienia? A na dodatek nie wiedziałem którego z nich chciałem. Oczywiście wybrałbym ich obu jednocześnie, ale wątpię, aby chcieli się zabawiać na moich zasadach.

- I have an idea.. - mimo wszystko postanowiłem spróbować - ..me, you.. and you. - mówiąc to spojrzałem na każdego z nich znacząco.

Trójkąty nie były mi obce, już miałem z nimi styczność. Jednak zawsze to ja byłem jedynym, dominującym samcem alfa.. ale nie tym razem, całe szczęście nie będę w pełni uległym.

Byłem ciekaw czy Kosiniak dojdzie, jak się tylko rozbiorę, czy może wytrzyma do pierwszego pchnięcia? A może w ogóle go nie podniecę? Czy to w ogóle możliwe, abym go nie podniecił? Przecież byłem zajebiście przystojny.

- Ale, że co? Trójkąt? - Kosiniakowi to o mało nie wyszły oczy z orbit.

- A co? Nie chciałbyś więcej moich pocałunków tygrysie? - mruknąłem rozbawiony łapiąc go za nadgarstek, zmuszając tym samym do tego, żeby usiadł - Przy okazji pokazałbym ci moją super sypialnię.

- What are we waiting for? - poczułem jak Trump objął mnie od tyłu w pasie i cmokał mój kark - Let's have some fun.

Dobre tyle, że w klubie było już dosyć ciemno i większość ludzi też była najebana, więc też żyli swoim życiem. Jednak nie miałem zamiaru tutaj świecić gołym tyłkiem. Poza tym, na stole nie byłoby zbyt wygodnie.

Uznałem, że oddam swój kieliszek Władysławowi, żeby trochę go rozgrzało. Oczywiście u mnie też coś wypijemy, ale nie chcę być jedyny, który jest tutaj delikatnie wcięty.. bo przecież nie byłem najebany. Całkiem nieźle się trzymałem.

tęczowy chłopiec | bosak x biedrońOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz