Rozdział 6

1.6K 167 144
                                    

Robert Biedroń

Myślałem, że Krzyśkowi przejdzie i zrozumie w końcu, że ktoś robi to złośliwie bez żadnych konkretnych dowodów, ale się myliłem. Zaczął być jeszcze bardziej zły, kiedy dowiedział się o pomyśle Bosaka. Jako tako ze sobą rozmawialiśmy, ale nie chciał pójść ze mną na imprezę u Andrzeja. Było mi trochę przykro, ale uznałem, że może tam porozmawiam z ludźmi i chociaż na chwilę oderwę się od rzeczywistości.

Jednak to było totalnie dno. Wszyscy jedynie wykorzystali okazję do tego, żeby się nawalić. Nie byłem fanem takiego typu rozrywki. Wolałem się po prostu dobrze bawić, ale nie potrzebowałem do tego pomocy alkoholu.

Co prawda rodzice Dudy mieli bardzo wielki dom, ale przyszło zbyt wiele osób, żeby gdziekolwiek się schować. Myślałem, że nikogo nie zastanę w sypialni, ale jednak przeszkodziłem jakiejś parze w tym co robili. Oczywiście zamknąłem szybko drzwi i wyszedłem na zewnątrz, gdzie niektórzy kąpali się w basenie. Nigdzie nie było widać jednak gospodarza, co było dosyć nietypowe jak na Andrzeja, bo on był po prostu wszędzie.

Usiadłem na jednym z wolnych krzeseł, ale nie zwróciłem uwagi, że dzielił mnie jedynie stół od Jarosława Kaczyńskiego, który już niemal usypiał na siedząco. Jednak trochę się ożywił widząc mnie.

- No proszę.. przyszła i nasza księżniczka, a gdzie twój książę na białym koniu? - spytał, ale mu nie odpowiedziałem - A może jednak powinienem powiedzieć: „czarny rycerz"?

- A ty czemu nie zabrałeś ze sobą Rudego? - odezwałem się w końcu.

Rudy był jego ukochanym kotem. Ponoć przed nim był jeszcze jeden, ale nikt nigdy nie dowiedział się, co tak właściwie się z nim stało.

- Żebyś nie zaczął mi zazdrościć.

- Ale ja tobie nie mam czego zazdrościć. - zauważyłem.

- Jedna z najpiękniejszych kobiet na świecie niedługo będzie moja, a druga się za mną ugania. Podobno mają się o mnie bić tego wieczoru, a o ciebie nikt by nawet nie chciał się poszarpać. - zaśmiał się i sięgnął po piwo - Chcesz?

- Podziękuję.

- Skąd ja wiedziałem, że to powiesz.. - mruknął upijając łyka - Nie rozumiem dlaczego ludzie cię lubią, przecież jesteś nudny jak cholera.

- A ja nie rozumiem dlaczego po prostu nie utopisz się w basenie. To chyba byłoby lepsze wyjście niż stanie w cieniu Dudy co?

Nie wiedziałem, że Bosak też jest na tej imprezie. W końcu siedziałem tutaj już trochę, ale nigdzie go nie zauważyłem. Dobre tyle, że chociaż on wydawał się być trzeźwy.

- A więc jednak masz swojego czarnego rycerza. - zaśmiał się Kaczyński - Kiedy ślub?

- Niepotrzebnie o niego pytasz, bo do twojego z Godek nigdy nie dojdzie.. a teraz bądź tak łaskawy kurduplu i znajdź sobie inne krzesło.

- Byłem tu pierwszy.

- No cóż, pierwsi będą ostatnimi.

- Chyba miałeś na myśli: „ostatni będą pierwszymi". - wtrąciłem uśmiechając się lekko.

- On i tak nie zrozumie. - Krzysiek machnął ręką - Ale wiem co do niego przemówi.

Bosak pociągnął Jarka za koszulę i wrzucił go prosto do basenu. Na miejscu Kaczyńskiego chyba byłbym nieźle wściekły i zaczął krzyczeć w niebogłosy.

- Ktoś może ma ochotę na kaczkę w wodzie. - odparł jakby nic się nie stało i zajął wolne już krzesło - Ta rezydencja ma pierdyliant metrów kwadratowych, więc co cię podkusiło, żeby siadać właśnie tutaj? - spytał spoglądając na mnie.

tęczowy chłopiec | bosak x biedrońOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz