Rozdział 6 Rozmowy cz 2

467 33 3
                                    

‌Daniel przygotowywał kanapki przed przyjściem swojego najlepszego przyjaciela. Musiał zrobić ich sporo. Arczi miał apetyt jakich mało. Ile można w siebie wcisnąć kanapek? Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad tym ,że rodzice Arcziego pracują tylko żeby go wykarmić. Uśmiechnął się pod nosem na tą myśl ale od razu spochmurnial. To jest jedyny jego przyjaciel czy zaakceptuje Daniela jako Omegę? A może przez to że jest Omegą będzie inaczej go traktował. Może będzie postrzegany jako seksualna zabawka?
‌Łup... Łup... Arczi w swoim standardowym "delikatnym" stylu zapukał do drzwi. Daniel otworzył i stanął jak wryty.
‌- Arczibaldzie Smith co ci się do jasnej holery stało z twoim parszywym pyskiem.
‌- A gdzie cześć albo chociaż dzień dobry? I jaki parszywy pysk? Moja twarzyczka choćby nie wiem jak pokiereszowaną jest śliczniutka. Każda laska mi to mówi. Ja zawsze jestem sto procent seksi. I AM lover boy... - zaczął miziac się po swoich bokach wysyłając całusy w kosmos i mrugać zalotnie oczami.
‌Daniel wybuchnął szczerym śmiechem. Zawsze tak reagował na wygłupy Arcziego.
‌-wchodz i opowiadaj co Ci się stało.
‌- uuuu moja żonka się martwi. - zaczął się śmiać Alfa- kochanie to nic takiego. Daj lepiej jeść mezusiowi bo głodny. A i herbatkę imbirową moja ulubiona też bym wypił.
‌- Kretyn...- westchnął tylko chłopak. - choć jedz mam kanapki i zaraz zrobię ci ten twój napój bogów.
‌- no i za to Cię kocham.
‌Daniel nigdy do siebie nie brał tego co mówił jego przyjaciel wiedział że są to tylko głupie żarty. Ale dziś było inaczej. Bał się że ich relacja się zmieni że faktycznie przez feromony może się wszystko zmienić. Może stracić Arcziego, a tego by nie chciał. Kochał go całym sercem, nie w sensie romantycznym ale kochał jak brata, którego nie miał. Po prostu kochał tego idiote...
‌- Lalunia a co ty mi się tak przyglądasz z mina jakby świat się kończył? - zapytał Alfa między kęsami.
‌- tak poważnie stary kto cię tak obił? Oko podbite, pęknięta warga i te zadrapania. Co się stało? Wiem że nie jedna panienka strzeliła Ci z liścia ale nigdy jeszcze nie wyglądałeś tak... - pomachał na niego ręką i omiotl cała jego sylwetkę wzrokiem.
‌Arczibald odsunął od siebie talerz po kanapkach, upił łyk herbaty imbirowej i przestał się głupio szczerzyc.
‌- Daniel ... - westchnął.
‌- no gadaj co się stało.- Dani aż nie mógł usiedzieć w miejscu.
‌- Wczoraj jak zemdlałeś musiałem o Ciebie walczyć...
‌- jak to? - krzyknął Omega
- Słuchaj. Wczoraj do naszej klasy dołączył ten nowy Rafał ,Rafael ,Raffaello czy jakoś tak nie bardzo się tam na tym skupiałem. W każdym razie zemdlałes mu na ławkę. A temu odbiło. Wyskoczył w twoim kierunku złapał Cię w ramiona i za żadne skarby świata nie chciał Cię puścić. Warczał na wszystkich ściskając Cię i tylko co chwilę pomrukiwal coś pod nosem i dalej warczał. Co miałem zrobić ? Spanikowałem dopadlem się do niego wraz z kilkoma innymi oni go trzymali a ja próbowałem Cię wyszarpac z jego uścisku. Przy tym moje piękne lico zostało delikatnie rysniete. Och Dani słońce musisz mi to teraz wynagrodzić... -zamrugal zalotnie oczami a Daniel w odwecie pokazał mu środkowy palec. Arczi opowiadał dalej- udało mi się Cię uwolnić. Zaniosłem Cię do pielęgniarki ta skontaktowała się z twoją mamą i wezwano karetkę. Tyle w temacie...
Daniela delikatnie zamurowało. Mrugał przez chwilę swoimi fioletowymi oczami i próbował sobie to wszystko jakoś w głowie poukładać. Arczi dał mu czas na przyswojenie wiadomości, znał go na tyle żeby wiedzieć że kumpel wszystko szybko przeanalizuje i wyciągnie wnioski.
- ok dobra dotarło do mnie dlaczego tak wyglądasz. Tylko o co chodzi z tym nowym. Tego nie mogę zrozumieć. Co później z nim po tej akcji?
- Próbował się wyrywać i się do Ciebie dostać jakby miał jakoś obsesje. Z tego co wiem uciekł im i pobiegł do pielęgniarki ale Ty byłeś już w ambulansie. A dziś nie było go w szkole więc nic więcej nie wiem.
-Acha ok no dobra... No dobra...- złapał za końcówki swoich włosów i zaczął je obracać w palcach dalej przetwarzając informacje.Wtedy coś mu zaswitalo.- Arczi a ten nowy to Alfa?
-Ta co prawda nie tak przystojny jak ja... Ale co to ma za znaczenie moje ty piękne Beta słoneczko? Lepiej mi powiedz czemu mój okaz zdrowia zemdlał i co Ci powiedzieli w szpitalu?
Daniel spuścił wzrok oglądając swoje stopy. Wziął głęboki oddech i zagryzł zęby. Dłonie całe mu się spocily i gdy ponownie spojrzał na Alfę nie wiedział jak to ma powiedzieć.
- Nie mów mi że jesteś jakoś śmiertelnie chory. Wygladasz jakbyś miał zaraz znowu zemdleć. Dać Ci szklankę wody , otworzyć okno, dać Ci cos, może jakieś leki ?- Arczi zaczął panikować podchodząc do chłopaka.
- Nie ... Nic nie potrzebuje. Nic mi nie jest. Nie jestem chory.
-Wiec co jest grane. Stary mów przecież wiesz że mi możesz wszystko powiedzieć.
- Tak wiem tylko nie wiem jak to ubrac w słowa.
- Dani jesteś dla mnie jak brat więc wal prosto z mostu bo zaraz tu osiwieje że zmarwienia.
-Arczi- łzy płynęły po policzkach Daniela- ja... Ja.... Ja jestem... Omegą
-

Życie Omegi ( Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz