-Widowisko się zakonczylo!- krzyknął tak aby każdy go usłyszał. -Gerard zjedz z drogi wyjazdowej, niech wszyscy opuszcza bezpiecznie parking. Bruno pozbieraj Szaraka, reszta się nie martw. Arczi stan u mego boku.- wydawał rozkazy nie opuszczając ani miecza ani wzroku z motocyklisty.
-Po co Ci ten Szarak?- zapytał Arczi nawet nie patrząc w tamtym kierunku. Tak jak Daniel on sam nie odrywał spojrzenia od motocyklisty.
-Jeszcze nie wiem ale zadeklarował się że będzie mi wierny... A to już coś...
-A co z nim?- kiwnął głową w kierunku intruza.
-Zaraz się przekonamy...Motycyklista nie zdjął kasku. Przybal rozluźniona pozę na maszynie i dwoma palcami wskazał aby Daniel opuścił miecz. Gdy ten tego nie zrobił, podniósł ręce do góry w geście poddania, wtedy dopiero Omega go opuścił. Śmiech tamtego tylko przez moment zawibrowal w powietrzu.
Stali bez słowa wpatrując się w siebie. Powietrze w pomieszczeniu wydawało się naelektryzowane podnosząc niejednemu włosy na karku. Wszystkiemu winne były feromony unoszące się w powietrzu. Wściekły do granic możliwości Daniel nie kontrolował się. I o dziwo nie jedna Alfa poważnie struchlala.
Arczi obserwował sytuację za plecami Daniela jak inni wręcz wsiadają do samochodów w popłochu. Czuł fiołki intensywniej niż kiedykolwiek. Jemu także stawaly włosy na karku, ale nie był to wpływ feromonów , tylko jego własne odczucia, własne wkurwienie do granic możliwości. Wiedział dokładnie kto kryje się za czarna szybką kasku. "Ten dzień to jakaś porażka" pomyślał.
Chwila minęła nim wszystkie samochody opuściły parking. Wtedy ruszył się Alfa z motocykla pewnie krocząc w stronę Daniela i jego towarzyszy. Zaczął ściągać kask ukazując swoje przystojne oblicze. Zielone oczy spoglądały w glebie fioletowych. Omega w odruchu chwili również skierował swoje kroki ku Alfie.
Arczi chciał chwycić Daniela za rękę by go zatrzymać ale nie zdołał. Musnął jedynie opuszkami palców jego dłoń.
- Daniel ? - lekko podniósł głos - Daniel ! Ksiezniczko!- lecz tamten nawet na niego nie spojrzał. - Ufam Ci... - to już tylko szepnął sam do siebie...Daniel był wściekły a Rafael się uśmiechał...przyspieszyli kroku i nim się spostrzegli byli już tylko o krok. Ilość feromonów przeznaczonego Alfy zamieszała w zmyslach Omegi i ten zamiast zrobić to co planował to rzucił się w ramiona czarnowlosego, który wykorzystał tą chwilę i namiętnie pocałował swoją śnieżynkę. Oddał pocałunek który wstrząsnął nim na wskroś. Jego ciało krzyczało do przeznaczonego. Oznaczenie palilo a jego wnętrze robiło się gorące i mokre jak przy zbliżającej się gorączce to go ocucilo. Odepchnął Rafaela i zamachnął się pokładając w to naprawdę ogromna ilość siły, przyłożył mu prosto w łuk brwiowy, rozcinając go. Cofnął się dwa kroki w tył patrząc jak tamten upada.
Spojrzał za siebie i spotkał niebieskie oczy w których dostrzegł ból to już w zupełności go obudziło. Myśl o Arczim i Davidzie go uspokoiło i naprowadziło myśli na odpowiedni tor. Spojrzał ponownie na czarnowłosa Alfę, który wycierając krew rękawem kurtki podnosił się z kolan.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać... Tęskniłem za tobą Śniezynko...- krew dalej sączyła się mu z brwi ale nie zważał na to bo i tak się cieszył że Daniel oddał mu pocałunek, to wzbudziło w nim nowe nadzieje. Nawet jeśli miałby poświęcić drugi łuk brwiowy chciał go pocałować jeszcze raz, ale wiedział że to w tej chwili nie jest mozliwe jednakże może następnym razem? Rozpromienił się za bardzo na tą myśl bo aż Daniel cofnął się o krok.
- Nie bój się mnie. Nie skrzywdzę Cię ! Kocham Cię i chce tylko z tobą poważnie porozmawiać. To ważne i wyjaśni wiele nieporozumień.
- Jakich niby nieporozumień? Ja już wiem wszystko co mi potrzebne by Cię nienawidzić!Samo słowo nienawiść z ust Daniela zabolała i to bardzo.
- Nie mam o czym z Tobą rozmawiać. Jesteś mordercą. A ja nie chcę by mój syn miał cokolwiek doczynienia z takowym. Odejdź i nigdy nie wracaj.
- Nasz syn zasługuje na to by mieć pełną rodzinę. Ja chcę być z nim... Z wami... Chcę byc mu ojcem... Nie ojcem, tatą!- krzyknął.
- On nie potrzebuje kogoś takiego jak ty! On ma mnie ! Mnie i... -Tu Omega się zawahał.
- I mnie. Ja mu jestem ojcem. To mnie nazywa tatą. To ja co wieczór czytam mu bajki. To jest nasz syn nie twój - odezwał się Arczi. Żaden z mężczyzn nie zauważył jak Blond Alfa zbliżył się do nich. Daniel zdziwił się gdy go ujrzał. Mina Alfy ukazywała wszystkie uczucia jakie żywił przez co do białowłosego dotarło coś czego wcześniej nie dostrzegał że Arczibald kochał ich jak swoich. Daniela jako Omegę a Davida jak ich rodzonego syna. Jak to się stało że przez tyle lat tego nie widział? Myślał że Arczi jest mu towarzyszem, kuzynem i bratem. To był szok. Od kiedy tak jest?
- Oni nie są twoi! Są moi! Powierzyłem Ci ich tylko na chwilę ! Teraz wrócili i będą ze mną! Ja będę ich chronić! - wyciekł się Rafael szykując się do ataku lecz jedno spojrzenie na Daniego wystarczyło by wszytko wyparowało, ten nie patrzył w jego kierunku przyglądał się temu dupkowi.
- Daniel? - zrobił krok i dotknął jego ramienia. Tamten drgnął jak przestraszony i dał się pochwycić w ramiona Arcziego. Zupełnie zdezorientowany wtulił się w niego.
- Koniec waszej rozmowy. Zabieram moja Omegę jak najdalej od Ciebie. Musimy wrócić do naszego syna.Oczy zaszły mu czerwienią już nie zapanował nad sobą rzucił się w stronę blondyna. Ten tylko zdążył odepchnąć Daniela i przyjąć na siebie impet agresora. Pięści poszły w ruch. Arczi nie był dłużny żadnego ciosu który zadał mu Rafael. Ani jeden ani drugi nie hamował swojej siły. Atakowali się wzajemnie nie patrząc gdzie cios uderza byleby tylko dosięgnąć celu, żaden nawet nie zwrócił uwagi na Daniela, który spokojnie stał i obserwował jak trwa walka. Gdy szala wygranej przechodziła na stronę Arczibalda, drugi Alfa sprytnie podsunął mu nogę przez co Arcz stracił równowagę i klęknął na kolana. Rafael wyciągnął broń i przystawił ja blondynowi pomiędzy oczy.
- No strzelaj głupi chuju. Strzelaj udowodnij kim jesteś! Zabierz kolejnemu dziecku ojca!
- Ja.. ja- zazgrztal zębami z taką siłą że mało nie pękły.
- No strzelaj!
Rafael tylko zawarczal.- Skończyliście się bawić? - dopiero teraz dotarło do nich że sami tu nie byli. Daniel stał oparty z założonymi rękami i nogami o pobliski filar i że śmiertelnym spokojem ich obserwował. Fiolet jego oczu błyszczał jednak groźnie a mięśnie szczęki były zaciśnięte co nie uszło uwadze żadnego z Dominanta.
Brzdęk upadającej broni rozniósł się echem po pustym parkingu. Rafael cofnął się dwa kroki w tył ciężko oddychając. Z przerażeniem patrzył na swojej dłonie. Jeszcze chwila i pociągnął by za spust. Emocje, gniew , zazdrość , chęć dominacji i posiadania wzięły nad nim górę. Mało brakowało a zabiłby byleby zdobyć to czego pożądał. W tej chwili brzydził się sobą i był absolutnie przerażony tym co mógł uczynić. Z tym samym przerażeniem spojrzał na Alfę przed sobą i już miał skierować twarz ku Omedze gdy usłyszał...
- Jak kurwa dzieci... Daj zabawkę a się o nią pobiją.
Spuścił tylko głowę w geście pokory i także ukląkł. Jeden i drugi bali się choćby drgnąć. Siła i spokój jaki bił od Daniela dusiła ich wszystkie zapędy.
Daniel stanął pomiędzy nimi z rękami opartymi na biodrach jak wkurwiona matka strofujaca swoje dzieci.- No Panowie ładnie sobie mordy obiliscie...- żaden się nie poruszył nawet o milimetr. - Ja mogę dużo zrozumieć ale lać się jak jacys ułomni bokserzy... MMA dla ubogich kurwa! - podniósł głos. - I jeszcze ta broń czy was do kurwy nędzy do końca pojebało! Zawsze miałem was za idiotów ale teraz oj wysoko podniesliscie poprzeczkę! - zakończył tyradę
- Prepraszam.- dwie Alfy przeprosiły chórkiem.
- No ja kurwa myślę.
- Dani...
- Zamknij się! Porozmawiamy w domu bo chyba jest kurwa o czym!
- Ja ...
- Powiedziałem zamknij się ! Wstań i idź do samochodu! -wskazal palcem w stronę pojazdu po drugiej stronie parkingu.
- Nie zostawię Cię tu samego z Nim!
- Jeszcze ma czelność pyskować! Boże trzymaj mnie bo sam mu jeszcze raz jebnę...
- Ale...
- Arczibaldzie Smith- tyle wystarczyło by Alfa się uciszył. Wstał a cała jego postawa mówiła że się korzy. Daniel złapał go za podbródek, obrócił palcami jego twarz w jedną i drugą stronę oglądając siny obraz stworzony przez pięści Rafaela.
- I jak ty się pokażesz Davidowi... - westchnal tylko. Nie miał ochoty już mu nic mówić.
- Powiem mu że jako rycerz broniłem honoru mojej Księżniczki a jego Mamusi przed okropnym diabelskim smokiem! na bank się ucieszy! Wiesz jak on to kocha.- wyszczerzyl się jak to miał w zwyczaju a że twarz mu zaczęła puchnąć wyglądało to koniecznie. Daniel parsknal śmiechem.
- Kretyn! Idź już do samochodu i nie bój się nic mi nie zrobi. - Pchnął go by przyspieszyć jego akcje. Odwrócił się i powłóczył nogami w stronę samochodu a wyglądał przy tym jak zbity pies. Kilka razy się odwrócił a jedyne co zobaczył to Daniel tupiacy noga stojąc we wkurwione pozie nad klęczącym a właściwie plaszczacym się na ziemi Wielkim Alfą rodziny Diabolus i powtarzającym jak mantrę słowo przepraszam.*****"
🥰 Dla Ciebie Słoneczko
Dziękuję
Nic nie obiecuję ale zobaczymy....
![](https://img.wattpad.com/cover/301882273-288-k891467.jpg)
CZYTASZ
Życie Omegi ( Zakończone)
RomansDaniel przez większość swojego życia myślał że jest Beta aż do czasu gdy jego spojrzenie napotkało najbardziej zielone oczy które zmieniły się w złoto. Utonął i się przebudził... Czy jako Omega znajdzie szczęście... Czy spełni swoje marzenia? Co w...