Rozdział 22

270 12 15
                                    

Szorstkie dłonie delikatnie wędrują po jego ciele. Usta , tu i ówdzie zostawiają czerwone ślady a zęby nadgryzają czule miejsca. Swoje dłonie wtopił w gęste czarne włosy kochanka. Zielone oczy przeszły w złoto pogrążone w porzadaniu. Ciche westchnienia gubiły się w pocałunkach a ruch ocierających się ciał parzył skórę. Czuł jak bardzo jest bliski szczytu ale coś rozpraszało jego uwagę... Co chwilę coś wbijało się w jego policzek. Raz ,drugi, trzeci... Próbował odgonić to jak natrętna muchę. Trafił na coś twardego. Co do kurwy? Otworzył szerzej oczęta i zamiast być w łóżku pachnącym zielona herbata i trawa cytrynowa jest w szpitalu a blad kretyn dźga go palcem w policzek...
- Co robisz? - odtrącił jego rękę zdezorientowany.
Arczi szczerzyl się głupkowato.
- Coś miłego Ci się śniło księżniczko? - wskazał dłonią w dół i uśmiechnął się jeszcze szerzej ukazując całą gamę białych zębów.
Daniel skierował wzrok we wskazane miejsce. Leżał odkryty, koszula nocna się mu podwinęła odsłaniając bokserki. Nabrzmiały członek stał zdrowo a wydzieliny zmoczyly bieliznę.
-Fuck-  Zawstydził się do tego stopnia aż wyglądał jak czerwony pomidor i szybko przykryl się kołdra po same uszy. Dodatkowo czuł się winny że śnił o Rafaelu. Musiał się uspokoić. Dobrze że tylko Arczi mógł czuć jego feromony bo fiołki zalewały cały pokój.
- Podać Ci pomocną dłoń?- rechotał Arczi wykonując sugestywny ruch ręką.
- Ugh ... Przestań...
- A może wolisz bardziej mokre wnętrza- Otworzył usta.
- Błagam Cię stary ....- schował się cały.
- Spoko, spoko ksiezniczko ale nie wiedziałem że z Ciebie taki zboczuszek. To przyznaj się co Ci się śniło tylko że szczegółami proszę- złapał za końcówkę kołdry i zaczął ją ciągnąć śmiejąc się głośno. Jeszcze raz chciał zobaczyć tą zawstydzona twarz bo była boska ale te jęki które wydawał jak śnił też były niczego sobie.
- Arczibaldzie Smith co ty robisz przestań natychmiast! Zrobisz mu krzywdę!- Alfa puścił pościel- Daniel syneczku nic Ci nie jest? Co ty taki czerwony - dotknęła jego twarzy- Coś Ci jest zawołać pielęgniarkę? Może masz temperaturę?
Daniel spiorunowal wzrokiem Arcziego. A ten za plecami ciotki zaczął pokazywać rękoma co Omega zrozumiał jako " obudziłem Cię bo szła twoja mama. Nie dziękuj". Kiwnął tylko głową że zrozumiał.
- Nie mamo nic mi nie jest. Nie przejmuj się tak. Z tej nudy po prostu się wygłupialiśmy i żartowaliśmy.
- Tak tak to były bardzo dogłębne i intensywne żarty. -Alfa zamknął wręcz oczy tłumiąc śmiech.
Daniel nie wytrzymał złapał co miał pod ręką a akurat było to dość grube tomiszcze i rzucił prosto w głowę Alfie.
- Ała za co ?
- Za głupotę!!!!
- To nie mi wstał... - Rzucił kolejna ksiazka ale tym razem Alfa zrobił unik.
- No już... Już. . Chłopcy dość tej zabawy. Daniel w twoim stanie nie powinieneś tak intensywnie się ruszać.
W tym momencie Arczi znowu zaczął rechotac nawet Daniel zaczął się śmiać.
- Mamo...
- Co?- patrzyła to na jednego to na drugiego nic nie rozumiejąc. Ale cieszyła się że Daniel w końcu się szczerze śmieje co ostatnimi czasy bardzo rzadko się zdarza. Arczibald ma dobry wpływ na jej syna. Żałowała w duchu że nie jest on jego przeznaczonym.
- A co tu tak wesoło? - zapytał Antonio wchodząc razem a Albertem do sali. Dotarło teraz do Daniela ile zawdzięcza Arcziemu bo gdyby go chwilę wcześniej nie obudził byłby w mega wstydliwej sytuacji... Bardzo kurwa wstydliwej.... Westchnął ciężko...
- Dzięki Arcz, witajcie- powiedział Daniel a tamten tylko pokazał kciuki w górę a jego umyśle pojawił się białowłosy Omega. Gdyby był z nim sam posłuchały do końca tych słodkich jęków ale cóż może jeszcze kiedyś. Szkoda że akurat dziś jest cholerny zlot rodzinny.
- właśnie rozmawiałem z doktorem Gregorym. Twoje wyniki są doskonałe. Twoja kondycja jest również bardzo dobra. Masz pozwolenie na opuszcznie szpitala.
- To dobrze cieszę się. Kiedy wyjeżdżamy?
- W ciągu 3 godzin możemy być na lotnisku. Nadzieja zapakowała Ci parę rzeczy a resztę dokupicie na miejscu.
- Apartament jest przygotowany . Dokumenty na inne nazwisko także są. W tym akt małżeński. - powiedział Albert.
- Że co? - Daniel był w szoku.
- Ukrywać będziecie się jako małżeństwo. Sparowany alfa i omega. Nie sądzisz że tak będzie prościej. Jeśli ktoś podkreślam KTOŚ będzie Cię szukać raczej będzie szukał Cię jako pojedyncza Omegę. Niesadzisz? Arczi się zgodził a ty?
- Tak, tak będzie lepiej... - Spochmurnial. Nie tak chciał by wyglądało jego życie... Przez tak krótka chwile marzył o tym by wszystko mu się ułożyło z przeznaczonym Alfą... Dom, rodzina i dzieci... Nie tak... To wszystko poszło nie tak... Zwłaszcza...
Młody Alfa zauważył że coś się dzieje. Złapal więc go za rękę i głaskał uspokajająco jego kłykcie. Daniel przyjął ten gest co bardzo go cieszyło. Wogole ostatnio fizyczność Omegi bardzo go cieszyła.
Rozmawiali jeszcze krótka chwilę pakując rzeczy.
- Wylatujecie jako wy ale ładować będziecie już pod innym nazwiskiem. Imiona i nazwiska oraz reszta danych jest w dokumentach. Możecie się zapoznać z tym już w samolocie. Tam też przygotowana jest załoga która przeprowadzi wasza metamorfoze. Wasze rzeczy też już tam są. Samolot jest prywatny. Będziecie lecieć z dwoma przesiadkami w taki sposób by zatrzeć ślad.- powiedział Albert.
- Mamy ogon. Dlatego my jako pierwsi wyjedziemy odciągając uwagę od was. Zabierzemy także prawie wszystkich ochroniarzy. Pojadą na bank za nami. Waszym pojazdem jest natomiast karetka, która wyruszy mniej więcej godzinę po nas. Będzie jechać na sygnałach jak do zgłoszenia dlatego nie będzie wzbudzać podejrzeń. Zatrzyma się w centrum handlowym gdzie wymieniacie się z " pacjentem". Później ruszycie na lotnisko.
Cała trójka pożegnała się z chłopcami. Nadzieja ucałowała syna i pogłaskała go po białych długich włosach.
- Opiekuj się nim. - powiedziała całując Arcziego w policzek.
- Możesz mi zaufać.

Życie Omegi ( Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz