Rozdział 32

253 9 2
                                    

Daniel długo nie mógł uspokoić Davida. To dziecko było inne niż wszystkie z jakimi kiedykolwiek miał styczność. Przeczuł że coś jest nie tak i nie mógł się uspokoić póki Daniel i Arczi nie wrócili do domu. Rzucił się w ramiona Daniela i zaczął płakać. Musiał sprawdzać czy nic mu nie jest. A gdy zobaczył alfę rozbeczał się na dobre. Arczi tłumaczył mu że taka jego praca, że był rycerzem że bronił księżniczki, walczył ze smokiem. Nic nie pomagało, póki David sam nie opatrzył ran taty i nie obiecali że będą dbać o siebie i uważać na każdym kroku. To że zajął się synem zresetowało go. Dało świeże spojrzenie na wydarzenia dzisiejszego dnia. Głowa przestała aż tak mu dokuczać ale we własnym ciele i tak czuł się jakoś niekomfortowo.

Opuścił pokój Dawida i udał się do swojego. Wiedział że nie zaśnie. Za dużo się dzisiaj wydarzyło, by przyszedł spokojny sen. Nalał sobie drinka i usiadł wygodnie w fotelu. Pozwolił by myśli płynęły swoim nurtem.

Rafael i Arczibald. Ogień i Woda. Chaos i Spokoj. Czerń i Biel. Piekło i Niebo. Przeznacznie i Wybór. Dwie Alfy tak od siebie różne. I.... Dotknął palcami swoich ust. Osunął się w fotelu jeszcze bardziej zagłębiając się w jego miękkości. I dwa pocałunki. Jeden szalony, gorący i porywający drugi delikatny, spokojny i bezpieczny.

Zawsze kiedy myślisz że będzie już jako tako, życie ma dla niego kolejną niespodziankę. I tak było i tym razem. Wyznanie Rafaela i wyznanie Archibalda zachwiało jego poczucie kontroli nad tym co sobie wypracował. Musi się dobrze zastanowić jak chcę żeby wyglądała jego przyszłość. Ale żeby podjąć te decyzję musi jeszcze porozmawiać z Rafaelem. Wtedy dopiero zadecyduje. Bo na tą chwilę szala przechyla się na stronę bezpieczeństwa i spokoju. Ale czy umiałby kochać Arcziego tak jak on by sobie życzył. Nie wiedział. Co będzie dalej tego też nie wiedział ale musiał się dowiedzieć, bo tak naprawdę nie było ważne co będzie najlepsze dla niego a co będzie najlepsze dla jego syna Davida. Syn jest jego priorytetem.

Dopił drinka do końca. Wstał i miał już iść wziąć prysznic gdy delikatne pukanie do drzwi rozbrzmiało po cichym wnętrzu. Nie za bardzo miał ochotę kogokolwiek już dzisiaj widzieć. Przez krótką chwilę pomyślał o tym żeby udawać że już śpi. Ale ciekawość wzięła górę.

-Kto tam ? - zapytał bardziej nerwowo niż zamierzał.
- To ja mama.
- Wejdź. - jego głos z łagodniał.
- Synu- rozpromieniona twarz Nadzieji łagodziła serce Daniela. Kochał matkę i bardzo za nią tęsknił przez te pięć lat rozłąki. Dzięki temu że wróciła na łono rodziny, nie musiała już tak ciężko pracować, udać silnej i walczącej ,teraz wyciszyła się. Stany depresyjne przestały ja nękać i mogła rozsiewać swą miłość, a miała jej dużo w zanadrzu i każdy kto wpadł w jej sidła przepadał. Podeszła do Daniela i się w niego wtuliła.

- Synku jak ci minął dzień?
- Dobrze.
- Ale czy na pewno? Może jednak coś poszło nie tak ? A może coś się wydarzyło?

Odsunąła się od niego na długość ramion świdrując go wzrokiem.

- No bo wiesz ptaszki mi coś nieco doniosły...
- Mamo? - przymrużyl oczy zaglądając w te jej.
- No no wiesz... Przy kolacji chłopcy...

Przerwał jej z jękiem.

- Mamo co zrobiłaś?
- A wiesz synek no bo wyglądali na głodnych a wiesz jaką dobra pieczeń robię. Więc zapytałam jak tam twój dzień. I poczestowalam ich bo na takich mizernych wyglądali. - spuściła wzrok.
- Mamo przyznaj się że przekupilach ich jedzeniem żeby wyśpiewali Ci wszystko co chciałaś wiedzieć. A te kutafony poleciały na Twoje słodkie oczy i pieczeń. Jezu mamo!
- No bo ty mi nic nie mówisz.
- Żeby cię nie martwić.
- Ale przecież mi możesz powiedzieć wszystko, zawsze postaram się Ci pomóc. Jesteś moim całym światem. Ty i mój najkochańszy, najbardziej uroczy i najmądrzejszy wnuczek. - Rozpływala się w zachwytach nad Davidem. Nikt nie był tak szczęśliwy z powodu ich powrotu jak właśnie Ona. A David stal się jej cudowną codziennością. Daniel był szczęśliwy że ta dwójkę połączyla nić porumienia. Bawili się ze sobą świetnie.
- Tak wiem wiem, ale nie jestem już małym dzieckiem poradzę sobie.
- Tak ale mimo wszystko zawsze będziesz moim synem i zawsze będę się o ciebie martwić i wtrącać w twoje życie. Wybacz kłamać Cię nie będę. Zwłaszcza że wymachujesz mieczem na lewo i prawo. - żywo gestykulowała rękami.

Życie Omegi ( Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz