Rozdział 11

527 24 4
                                    




Po wczorajszych informacjach od Calla zwołaliśmy zebranie z zarządem by omówić nasze kolejne ruchy. Poprawiłam czerwoną sukienkę tą samą, w której Adam mnie tak lubił. Po co dołowałam się właśnie dziś? Miałam zbyt wiele na głowie by teraz zaprzątać sobie nim głowę. Z telefonem w dłoni ruszyłam w stronę sali konferencyjnej.

- Witam seksowaną panią prezes. – przywitał mnie promiennie Sam.

- Daruj sobie nie mam nastroju na żarty. – usiadłam u szczuty stołu.

- Wszystko jest do ogarnięcia nie jesteś sama. Kontaktowałaś się z matką?

- Jeszcze nie. Cały wczorajszy dzień i dzisiejszy poranek zastanawiałam się co zrobić z tym całym gównem wokoło Calla.

- Wracamy do Tajlandii. – usiadł na stole obok mnie.

- Bardzo chętnie. – uśmiechnęłam się na wspomnienie sprzed kilku dni. Nie miałam dostępu do świata zewnętrznego telefonu i musze przyznać podobało mi się to.

- Pakuj walizkę uciekamy stąd.

- Jeszcze jej nawet nie zdarzyłam rozpakować.

- Co on tu robi?

Wkurzony Call stał w drzwiach.

- Pracuje nie widać. – odpowiedziałam sucho.

- Wszystko gotowe. – Sam mrugnął do mnie okiem po czym wyszedł z sali zostawiając nas samych.

- Kiedy on zdążył tu wrócić?- rozpiął guzik w szarej kraciastej marynarce po czym usiadł obok mnie.

- Mamy ważniejsze rzeczy na głowie. Mojego asystenta zostaw w spokoju. Ja nie pytam o twoją asystentkę.

- Jasne. - bąknął pod nosem.

- Jak się czujesz? – nie chciałam się z nim kłócić przed spotkaniem w obecnej sytuacji musimy działać razem bez zgrzytów i kłótni. - Wyglądasz o niebo lepiej. W graniaku ci do twarzy. – uśmiechnęłam się lekko. - To w jakim stanie cię wczoraj zobaczyłam przeraziło mnie nieco.

- Ćwiczyłem przed twoim przyjazdem. – cień uśmiechu pojawił się na jego smutnej twarzy. |Nie mówił tego głośno, ale było widać, że cała ta sytuacja go przybiła.

Wbiło mnie w fotel na widok Adama zbliżającego się do drzwi.

- Co on tu robi? – wydusiłam z siebie zanim jeszcze wszedł do środka. Callum odwrócił się za siebie. Widząc Adama wstał by się z nim przywitać.

Zrobiłam szybko update jego wyglądu. Nie miał kucyka na głowie, a średnio przystrzyżone włosy zaczesane do tyłu. Na nosie czarne masywne kwadratowe okulary. Nie miałam pojęcia, że je nosi. Ja pieprzę wyglądał jak zawsze seksownie. Powinien mieć zakaz noszenia obcisłych czarnych spodni odsłaniających jego kostki. Ta czarna koszula aż się prosiła by ją zdjąć z tego pięknego muskularnego ciała i pieścić ją językiem. Stoooppp zagalopowałam się za daleko. Teraz Adam lustrował mnie, palcem wskazującym poprawił okulary. W jego oczach dojrzałam niebezpieczny błysk. To przez sukienkę? Gdybym wiedziała nie zakładałabym jej.

- Co ten profesorek tu robi? – syknęłam zła.

- To ja go tu zaprosiłem. - nie miałam czasu by dowiedzieć się, po co? Członkowie zarządu właśnie schodzili do sali.

Po dwóch godzinach ciężkich rozmówi i narad. Jedno było nie podważalne byliśmy w czarnej dupie. Klienci wycofywali się z umów. Zaledwie po kilku dniach od oczerniających Calla artykułów byliśmy w plecy kilkaset milionów funtów. Do tego niespodziewanie wyrosła nam konkurencja w postaci MallcolmJet. To był jeden wielki żart. Mallcolm i Martin nie chcieli mnie. Chcieli dobrać się nam do firmę podkopując pod nami dołki.

Ich kurwa wielkie niedoczekanie. Nie po to Richard harował nad firmą tyle lat by teraz wszystko posypało przez jakąś dupę. Znajdę ją i wycisnę z niej, kto i dlaczego to zrobił? Żesz kurwa jego pierdolona mać, zachciało mu się Marylin Monroe.

- Dlaczego mnie nie uprzedziłeś przed tym wspaniałym pomysłem? – zapytałam od razu, gdy tylko zostaliśmy sami z Adamem i Callumem. Teraz, gdy tak przede mną siedział i patrzył na mnie spod okularów wiedziałam jedno. Będzie mi bardzo, ale to bardzo ciężko współpracować z kim do kogo jeszcze żywiłam uczucia.

- Bo wiedziałem, jak zareagujesz. Muszę się napić chcecie?

- Tak. - opowiedziałam starając się nie patrzeć na Adama. Przypomniał mi się mój profesor z uczelni. Nienawidziłam go. Niejednokrotnie dawał mi do zrozumienia. Jeśli nie zaliczy mnie to nie zaliczę ja. Może wyglądałam na głupią blondynkę, ale taką nie byłam.
Profesor nie zaliczył mnie, a jednak ja zaliczyłam studia do tego z wyróżnieniem. A mój profesorek zakończył karierę na uczelni, kiedy Richard się o tym dowiedział.

Byłam wściekła na Calluma. Powinien pierwsze porozmawiać ze mną jakoś uprzedzić zapytać. On wolał postawić mnie przed faktem dokonanym. Słusznie podejrzewał, że się, nie zgodzę. Jestem jednak dorosłą mądrą kobietą. W tej sytuacji najlepsze, co Callum może zrobić to wycofać się z firmy na jakiś czas. Za to Adam przejmie jego obowiązki. Co wiąże się z częstym przebywaniem w firmie. Ze wspólnymi spotkaniami z potencjalnymi klientami miałam nadzieje, że tacy będą. Nie odstraszy ich ta cała wyssana z palca afera.
Callum postrzegany jest jako kobieciarz i sukinsyn. Ale gdy chce potrafi być czuły i opiekuńczy. Pokazał mi to podczas naszego krótkiego związku. Dałabym sobie rękę uciąć, że tego nie zrobił.

- Mi też nalej. - odezwał się profesorek z głupkowatym uśmieszkiem. Jemu jednemu cała ta sytuacja pasowała. Może to on był odpowiedzialny za to wszystko, był przecież na imprezie. Teraz pod byle pretekstem będzie zawracał mi głowę. Dam radę. Powtarzałam sobie. Dla dobra firmy byłam w stanie go znieść. To co zdarzyło się pomiędzy nami przed wyjazdem do Tajlandii nie zmieniło kompletnie nic. Będziemy chodzić na spotkania biznesowe. Jeśli będzie trzeba zjemy lunch. Na tym koniec Adamie Kowalski pseudonim Wiking. A teraz profesorek. Nie licz na nic więcej.

Przy drinku omawialiśmy resztę spraw, które będziemy musieli odkręcić w najbliższym czasie.

- Ja mam dość na dziś. Call jedziemy do domu?

- Domu? - zapyta zaskoczony Adam.

-Tak domu. Co się tak dziwi? - wstałam od stołu. - idę po płaszcz spotkamy się przy widzie. Do zobaczenia.

- Nie mogę się już doczekać. - wyszczerzył głupio białe zęby. Zignorowałam go poszłam do siebie po płaszcz.

Adam z Callem czekali już na mnie przy windzie. Gdy tylko do niech podeszłam szybko ucieli rozmowę. Razem zjechaliśmy na podziemny parking, gdzie się rozdzieliliśmy. My wsiedliśmy do lamborghini, Adam do swojego jaguara.

- O czym rozmawialiście? - odwróciłam się w stronę Calla siedząc na fotelu pasażera.

- O niczym - odpowiedział wymijająco. Zerknął w lewą i prawą stronę po czy wyjechał z parkingu. - o niczym o czym musiałabyś wiedzieć - zerknął na mnie.- wiem, że to nie tak miało być. Trochę narozrabiałem. Wolałem by to wszysto się nie wydarzyło.

- Ja też. Ale się wydarzyło. Damy sobie z tym radę. Jutro chce spotkać się z Malcolmem.

- Co? Nie ma mowy. – podniósł na mnie głos. Stanęliśmy na czerwonym świetle.- Obiecaj, że tego nie zrobisz sama Julie - odwrócił mój podbródek ku sobie. – obiecaj. – naciskał na mnie.

- Jedź masz zielone. - wcisnęło mnie lekko w fotel po tym jak samochód nagle przyspieszył. Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Całe szczęście pod jego apartamentem nie było już dziennikarzy. Ulica wydawała się być cicha i spokojna.

Niegrzeczna Pani Prezes 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz