Rozdział 21

554 17 0
                                    


- O Pan Adam. - mama zaskoczyła nas w korytarzu.

- Dzień dobry. Wystarczy Adam.

Bardzo ciekawe. Od kiedy są na ty?

- No tak zapomniałam. - spuściła wzrok na podłogę zakłopotana. - jest chodzi o wczoraj.

- Mamo....- chciałam coś powiedzieć, ale Adam mi przerwał.

- To ja powinienem przeprosić - zerknął na mnie. - może pójdziemy do salonu?

- Tak chodźmy. - usiedliśmy na kanapie. - To wszystko nie miałam tak wyglądać. - zaczął się tłumaczyć. - Nie miałem pojęcia o tym, że mama zaprosiła moją byłą.

Porażka przez duże P...

- Rodzice zapraszają na obiad w ramach przeprosin.

- Oh dziękuję dziecko. Ja nie dam rady, wracam jeszcze dziś do Gdańska.

- Jak to? Kiedy dziś?

Totalnie mnie zaskoczyła.

- Tak kochanie wracam. Wy młodzi powinniście zostać sami, spędzić czas w swoim gronie. Call załatwił mi już samolot, za godzinę muszę być na lotnisku.

- Odwiozę cię Jolu. – zaproponował uprzejmie Adam.

- Będę zobowiązana. - super, mama ucieka zostawiajac mnie samą z samcami alfą, którzy pokazali mi dziś popis swoich sił.
Chciałam z nią porozmawiać, ale skutecznie odkładała rozmowę ze mną na potem.

- Nie wiesz o co chodzi? - zapytałam Calla ogrzewając ręce herbatą siedząc w jednej z knajpek na rynku. Po tym jak mama pojechała z Adamem na lotnisko my postanowiliśmy wyjść z hotelu, by zjeść jakieś śniadanie.

- Nie wiem. Prosiła mnie, bym załatwił jej samolot. O nic więcej nie pytałem, ona sama nic mi nie mówiła.

- Yhmmm - odwróciłam głowę w stronę okna. Wszędzie było biało, stragany świąteczne okupywane były przez ludzi. Ciekawe, jaką oni mieli wigilie? Sądząc po ich uśmiechniętych buziach była lepsza niż moja.

- Za dwie godziny lecimy do Zakopanego.

- Lecimy? - upiłam kolejny łyk.

- Tak załatwiłem nam helikopter

- Ty prowadzisz?

- Tak.

- Super. - uśmiechnęłam się - Mam już dość Krakowa. Co dla nas zaplanowałeś?

- Zobaczysz. - uśmiechnął się.

- Czyli, co spędzimy resztę świąt we dwoje.  – włożyłam porcję omletu z owocami do ust.

- Na to wygląda. Najadłaś się? - zerknął na zegarek. - Jola powinna być już w samolocie.

- Tak. - wytarłam usta serwetką. - Możemy iść.

Widok Calluma za sterami niesamowicie mi się podobał. Zerkałam na niego, co chwila z głupim uśmiechem na ustach. Wylądowaliśmy na wzniesieniu pokrytym betonem obok drugiego helikoptera. Śnieg był dosłownie wszędzie. Ośnieżone góry robiły wrażenie, ale jeszcze bardziej spektakularne było nad nimi lecieć. Widzieć je z lotu ptaka.
Kiedy zdjęłam z uszu słuchawki śmigła ucichły.

- Jak ci się podoba? - zapytał Call pomagając mi wysiąść.

- Super. To nasz domek?

- Tak. - W oddali stał dwu piętrowy domu z bali, otoczony pokrytymi śniegiem świerkami.

O nieeee Adam wrócił jak bumerang.

Padło moje ulubione pytanie podczas tego pobytu.

- Co on robi?

Niegrzeczna Pani Prezes 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz