Rozdział 27

494 19 0
                                    




- Dzień dobry pani prezes. - Sam przywitał mnie promiennie, gdy przechodziłam obok jego biurka.

- Na dywanik. Zaraz się będziesz tłumaczył. – z trudem powstrzymywałam się od śmiechu.

Pracoholizmu nie da się ot, tak porzucić. Tęskniłam za moim biurem i firmą. Poczułam, swego rodzaju ulgę wchodząc do środka. Postawiłam torebkę na biurku, nie zdążyłam jej rozpakować, bo Sam był już u mnie.

- Co się stało? - postawił przede mną świeżo parzoną pachnącą kawę.

- Myślisz, że tym się wykpisz? – rzuciłam oschle.

- Poważnie? - wyglądał na zmieszanego moim zachowaniem.

- Siadaj – powiedziałam poważnym profesjonalnym tonem. Posłusznie zajął miejsce naprzeciwko mnie. Ja w tym czasie zdjęłam z siebie marynarkę, zawiesiłam, ją na oparcie mojego fotela. - a więc – odrzuciłam, włosy do tyłu. - jak rozmowa z matką?

- O to chcesz mnie zapytać? - oparł się ramieniem o fotel. – Przestraszyłem się, że chcesz mnie zwolnić. – poluzował krawat.

- Nie chcę, chyba że ty tego chcesz.

- Nie. – uśmiechnął się przebiegle.

- To mów. Skoro cię deprawuje. Nie wróć - machnęłam palcem w górze - to ty mnie deprawujesz. Opowiadaj.

- Do dupy jak zawsze. Matka błagała, bym wrócił. Nie mam ochoty żyć pod jej dyktando. Dobrze mi tu z moją panią prezes. – mrugnął do mnie okiem. - Pierdole jej hotele i ten cały syf.

- Nie odcięła cię od kasy? - zapytałam z troski.

- Już dawno to zrobiła. Mam tylko mieszkanie, ale ono jest po dziadkach, więc nic jej do tego.

- Gdybyś potrzebował kasy?

- Kasy? – zdziwił się. – Nie potrzebuje kasy. Mam od dziadków. Całkiem sporo. Więc, jeśli ty byś potrzebowała. To wiesz... - odpowiedział mi przekornie.

- Ja? Chyba nie myślisz, że mi czegoś brakuje.

- A nie brakuje? - zmienił miejsce. Usiadł obok mnie na biurko. - Nie brakuje ci mojego kutasa i zwinnego języka?

- Hmmm zastanówmy się. - przyłożyłam palec do ust. Zagryzłam czerwony paznokieć. Udawałam, że się zastanawiam. - Nie. Wszystko, czego mi trzeba ma Adam, a nawet więcej.

Tu nie miałam wątpliwości.

- Jesteś pewna? - pochylił się ku mnie.

- Tak. Jestem z Adamem. Nie interesuje mnie, przelotne rżnięcie.

- Ehhh szkoda. – zamruczał - Wysłałem ci harmonogram na dziś. Nie ma tego zbyt wiele. Masz spotkanie z działem finansowym o piętnastej. Bądź gotowa.

- Zawsze jestem. – uśmiechnęłam się.

- Staną mi – poprawił spodnie w kroku. – to była dwuznaczna odpowiedź.

- Sam. - zaśmiałam się. - Skorzystaj z mojej toalety, jeśli chcesz. Na mnie naprawdę już nie licz.

- Szkoda Skarbie. Do później. – mrugnął do mnie okiem.

- Pa. - pomachałam mu otwartą dłonią, nie patrząc na niego. Uniosłam klapę laptopa, by zająć się zaległymi sprawami.

- Ooo pan Adam. Witamy. - podniosłam wzrok. Adaś stał w drzwiach. Minę miał nietęgą.

-Witam. – odpowiedział mu ozięble.

Podniosłam się z fotela, podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję.

Niegrzeczna Pani Prezes 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz