Rozdział 20

496 16 0
                                    




Otworzyłam oczy, leżałam w swoim łóżku, w swojej sypialni. Mama krzątała się obok mnie, wyraźnie zestresowana. Nie wiedziałam, co się dzieje. Nagle znikneła z pola mojego widzenia. Poczułam silny ból w dole brzucha.

- Mamo, to już ja rodzę! - krzyknełam, z pomiędzy nóg wyciągnełam obślizgłe pokryte czymś białym niemowlę. Nagle znów się nade mną pojawiła, patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Z pomiędzy moich nóg wyskoczyło coś jeszcze, chyba łożysko. Ktoś z oddali zawołał.

- Karetka jest w drodze.

Mama zniknęła, zamiast niej pojawił się Adam z telefonem w dłoni. Zrobił mi i naszemu dziecku zdjęcie. Wokół nas zebrali się jacyś ludzie nie byłam w stanie zobaczyć ich twarzy. Po chwili lekarz zapytał czy Adam chce odciąć pępowinę. Byłam zdziwiona jak ochoczo się zgodził.

Bardziej zdziwiło mnie to, co poczułam trzymając syna na nagiej piersi. Nigdy nie chciałam mieć dzieci. Teraz wszystko było inne. Czułam silną więź matki i dziecka. Nie umiałam tego opisać. To po prostu trzeba było poczuć.

- Pogadamy?

Otworzyłam oczy. To był tylko sen, ale tak bardzo rzeczywisty i namacalny. Nadal czułam w sobie tą przedziwną więź.

A on tu czego?

Usiadłam na łóżku,  podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wczorajszy wieczór był totalną klapą i porażką. Mówiłam byśmy tam nie szli. Nikt nie chciał mnie słuchać mama wtórowała Callumowi.
No to poszliśmy i co z tego wyszło?
Mam jest na mnie zła, choć nie ma powodu nic złego nie zrobiłam, poza powiedzeniem kilku słów.
Żałuje tego, co powiedziałam wczoraj, a to tylko, dlatego, że przez nieprzespaną noc wymyśliłam znacznie gorsze obelgi dla Kingi. Robiła wszystko by ośmieszyć mnie przed rodzicami Adama. Co najgorsze dałam się jej podejść.

- Przepraszam za wczoraj. To się nie powinno wydarzyć. Zapraszając was nie miałem pojęcia o Kindze. Matka ją zaprosiła tylko, dlatego, że wzięła ją na litość. Miała sama spędzać święta więc ją zaprosiła do nas. Moi rodzice nie mają pojęcia, dlaczego się rozstaliśmy.

- Ja pierdole ! - Nie wiem czy mam ochotę o tym słychać.

- Jeszcze raz przewrócisz oczami to złoje ci tyłek.

- To ty przyszedłeś do mnie, więc wypraszam sobie profesorku.

- Siedź cicho i słuchaj! Z tobą to naprawdę po dobroci nie można. Ktoś musi trzymać nad tobą twarda rękę.

Chcą nie chcąc uśmiechnęłam  się, ale nie z tego co mówił, tylko z Calluma, który stał w drzwiach i robił śmieszne miny. Adama siedział tyłem do drzwi, więc go nie widział. Zachowywał się jak głupek. Schowałam głowę pod pościel nie mogłam przestać się śmiać.

- Co cię tak do kurwy nędzy śmieszy? - zerwał ze mnie pościel.

- Jej co robisz? -wrzasnęłam, bo nic nie miałam pod spodem. Po wczorajszym prysznicu w środku nocy, nie chciało mi się szukać piżamy w walizce. Coś w stylu. - oooo - wydobyło się z ust Adama.

- Nie przeszkadzam? - Call w samych bokserkach wszedł do mojej sypialni.

- A ty, czego tu? -  zapytał wkurwiony.

- Przyszedłem po telefon, zostawiłam go tu wczoraj.

Oj niepotrzebnie go prowokował. Pomiędzy nami nic się wczoraj nie wydarzyło. Po dokończonej butelce wina wrócił do swojego pokoju. A ja nie mogąc spać rozmyślałam. Adam momentalnie doskoczył do Calla, łokciem przyparł go do ściany.

Niegrzeczna Pani Prezes 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz