Rozdział 24

451 19 1
                                    




Tegoroczny sylwester zamierzaliśmy spędzić w domu, w którym obecnie byliśmy.
Sama aura gór i ludzi w nim będących w zupełności mi wystarczała.

- Nie wiem, na którą się zdecydować? - Zuza zastanawiała się nad dwiema sukienkami leżącymi na łóżku obok mnie. Obydwie miały identyczne kroje. Cekinowe mini bez pleców, na cieniutkich ramiączkach. Różniły się  jedynie kolorem. Jedna była  złota, a druga srebrna.

- Którą wolisz, mnie jest obojętnie. - Byłam właśnie w trakcie kończenia makijażu.
Te nasze przegotowania były takie beztroskie na luzie. Zuza nie ukrywała swojego zachwytu, że ja i jej brat zostaliśmy znów parą.

Czułam się jak nastolatka w ogólniaku.

- Ty jesteś blondynką, bardziej pasowała ci będzie złota,  ja wezmę srebrną.

- Super. Mnie pasuje. - przejechałam rozświetlaczem po kościach policzkowych i łuku kupidyna. – to, co przebieramy się? - wrzuciłam kosmetyki do kosmetyczki.

- Chyba tak. Nie masz nic przeciwko, bym się tu przebrał? - zapytała nieśmiało Zuza.

- Pewnie, że nie. Jestem pod wrażeniem. Urodziłaś dwóch synów - też zrzuciłam z siebie szlafrok, po czym wcisnęłam  się w złotą mini sukienkę. - masz  świetną figurę, a twój brzuch jest płaski jak deska. Twoje ciało nie ma kompletnie żadnego śladu po ciążach.

- Sporo nad nim pracowałam. - wygładziła sukienkę na brzuchu, jakby miała tam jakąś fałdkę. - zapewne odpowiedzialnie są za to maje geny. Moja mam jest szczupła i zawsze taka była. Sama widziałaś.

- Wasi rodzice trzymają się całkiem dobrze. Nie powiedziałbym, że są po osiemdziesiątce.

- Twoja mama również. Jesteś jej kopią. Pewnie nie raz to słyszałaś.

- Oj tak nie raz ludzie myślą, że jesteśmy siostrami.

- Tak wyglądacie. To, co chyba jesteśmy gotowe.

- Chwila! - z kosmetyczki z biżuterią wyciągnęłam  dwa czokery. Jeden z białego złota wysadzany diamentami. Ten właśnie przypięłam Zuśce na szyi, dla siebie wybrałam czarny satynowy.

- Dzięki. - Zuza przytuliła się do mnie. Zaskoczyło mnie to i początkowo nieco skrępowało, ale po chwili odwzajemniłam się tym samym. - od zawsze chciałam mieć siostrę.

- Ja też - uśmiecham się ciepło. - ja miałam dwóch starszych braci. Ian był tym spokojniejszym,  za to Call tym nadpobudliwym, od zawsze mi dokuczał.

- O widzisz coś nas łączy. Ja miałam jednego. Mimo to Adam czasem dawał mi nieźle popalić. Ale gdy trzeba było, bronił mnie, a nawet czasem odstraszał moich chłopaków. - uśmiechnęła  się szeroko na wspomnienie z dzieciństwa.

- Ile można na was czekach? - usłyszałyśmy pukanie i głos za drzwiami.

- Już idziemy - zawołałam wesoło - jeszcze szpilki i jesteśmy gotowe na wieczór.

Powoli nie spiesząc się, zeszłyśmy z gracją po schodach, jedna po drugiej. Z dołu słuchać było pogwizdywanie chłopaków.

- No. No Zuzia patrząc na ciebie, mam ochotę zaraz cie zerżnąć. Wybaczycie nam chwile nie obecności? - Oskar złapał żonę za tyłek jedną ręką, po czym podniósł  ją do góry.

- Przestań! -  Zuza zachichotała.

- Obydwie wyglądacie zjawiskowo. - Call zlustrował mnie od góry do dołu.

- To prawda. - Adam objął mnie w pasie. Jego usta od razu wyładowały na moich soczysto czerwonych wargach. Zaznaczając teren.

- Cóż tak już mamy - chichocząc, starłam mu z ust szminkę. - piękne kobiety zawsze wyglądają zjawiskowo.

Niegrzeczna Pani Prezes 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz