Rozdział 30

457 17 0
                                    




Poranek zaczął się leniwie. Adam zaserwował nam śniadanie do łóżka. Słynne kanapki dla mnie, a dla siebie miał owocowy koktajl, który jak to Adam powiedział.

- Moim śniadaniem jest koktajl na tobie.

Jak powiedział,  tak zrobił. Owocowa mus był dosłownie wszędzie, zaczynając od mojego ciała, upapranych włosów do śnieżno białej pościeli. Nie chciałabym widzieć miny mojej gosposi, gdy zobaczy moje łóżko niczym po Armagedonie.

Po wspólnej kąpieli udaliśmy się na kolejne spotkanie mające na celu zatrzymanie klienta. Udało się bez większych starań z naszej strony.

- Nie obchodzą nas afery wokół państwa. Zbyt długo żyjemy na tym świecie, by przejmować się pomówieniami lub aferami. Od lat korzystamy z usług TayloJet. Nigdy się nie zawiedliśmy. Państwa firm zapewnia pełen profesjonalizm w każdym calu. Tego się trzymajmy. Nasze dotychczasowe umowy pozostają bez zmian. Mam nadzieje, że uda się państwu wszystko wyprostować. Przykro na z powodu ostatniej katastrofy. Kondolencje dla pracowników i rodzin poszkodowanych.

Takie słowa usłyszeliśmy z ust klienta. Pokrzepiające i podbudowujące.

Samolot rozbił się w lesie niedaleko prywatnej posiadłości klienta. Znalezione szczątki  ludzi z katastrofy zostały przewiezione do badań. Gdy tylko zostaną zakończone prace nad identyfikacją zwłok. Na dniach mają odbyć się pogrzeby, na które obowiązkowo mamy zamiar się wstawić.

Adam po spotkaniu pojechał do siostry. Ja wróciłam do domu, by się przebrać. Zanim jednak pojechałam do biura musiałam zajrzeć do Calla. Wczoraj wieczorem poszliśmy na kolacje ja, Adaś, Call i jego nowa dziewczyn. Coś mi w niej nie pasowało. Kreowała się na słodką idiotkę. Czułam podstęp. Może to mój była nasłał ją na niego. Musiałam to sprawdzić.

- Jesteś zazdrosna? - z rękoma założonymi na klatce piersiowej zadowolony  opierał się o futrynę drzwi prowadzących  do kuchni.

- Nie - ominęłam go i usiadłam na krześle przy stole. - ubierz się.

- Co ci nie pasuje w moim wyglądzie?

- Twój kutas mnie rozprasza. - wypchane białe bokserki z poranną erekcją miałam centralnie na wysokości wzroku. Call podszedł do mnie, palcem uniósł mój podbródek.

- Może jednak coś do mnie czujesz? - zbliżył swoje usta do moich - Chce cię pocałować. Mogę?

- Nie Calla.... - odpowiedziałam niezbyt przekonująco, sama sobie bym nie uwierzyła.

- Może jednak - posadził mnie na stole. Sam stanął, pomiędzy moimi nogami. Palcem sunął po moim policzku szyi i dekolcie. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jego dotyk nie sprawiał mi przyjemności. Pod marynarką czarnego garnituru miałam tylko czarny stanik. - może jednak nie chcesz być z Adamem. - Rozpiął moją marynarkę, po czym zsunął mi ją z ramion. - jesteś zazdrosna. - Obrysował moją pierś po koronce biustonosza.

- Pocałuj mnie. – był zaskoczony moimi słowami. Ja pieprze, sama byłam. Uśmiechnął  się triumfalnie i wbił w moje usta. Delikatnym jak piórko pocałunkiem. Jego język pieści mój. Za to ręce dobierały mi się już do spodni.

- Nie! - odepchnęłam go od siebie - Zostaw mnie!

Co ja najlepszego zrobiłam?
Po co w ogóle prosiłam go o pocałunek?

Zeskoczyłam ze stołu. Sięgnęłam po marynarkę.

- Chyba sama nie jesteś pewna swoich uczuć?

Spojrzałam na niego.

Niegrzeczna Pani Prezes 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz