Rozdział 36

748 24 20
                                    



Ile minęło dni? Nie byłam pewna. Wszystkie wyglądały tak samo, większość czasu byłam przypięta do łóżka. Odpinali mnie, jedynie bym mogła skorzystać z toalety.
Malcolm, mimo tego, co chciał mi zrobić, był, jeśli mogę powiedzieć to w obecnej sytuacji najmilszy i najłagodniejszy. Do końca nie wiedziałam, jaki był  ich plan.
Miałam jedynie nadzieję, że mama jest bezpieczna. Całe szczęście była daleko stąd.

Usłyszałam  skrzypnięcie drzwi wejściowych. Bałam się kolejnej konfrontacji. Zupełnie nie wiedziałam, czego można się po nich spodziewać. Jay, wyglądał na najbardziej stukniętego z całej tej trójki.

Co, jeśli to on?

Spanikowałam, słysząc zbliżające się kroki. Udawałam, że śpię.

- Aniołku... co za skurwiele.

- Zabiję gnoi....

- Pingwinku...

Otworzyła oczy, słysząc znajome mi głosu. To byli chłopacy. Nigdy jeszcze nie ucieszyłam się na ich widok jak teraz.

- Adam.. - wychlipałam cicho.

- Ciii... - otulił mnie ramionami.

- Musimy to zdjąć. - usłyszałam  głos Calla obok.

- Ajjj. - syknęłam z bólu, kiedy szarpnął za kajdanki.

- Uważaj kretynie! To ją boli.

- Skąd wiedzieliście? - na moich policzkach pojawiły się łzy szczęścia.

- Ciiii..... - Adam gładził  mnie po policzku. - Już jestem. Nic ci nie grozi.

Sam z pomocą wsuwki uwolnił moje dłonie. Adam okrył mnie pościelą i wyniósł z mieszkania. Po drodze usłyszałam, jego  warkniecie do kogoś.

- Nie dotykać jej....

Resztę pamiętałam jak przez mgłę. Wąskie uliczki na osiedlu. Skrzypniecie drzwi wejściowych i ciepłe łóżko.

Bałam się otworzyć oczy. Co, jeśli to był jedynie sen. Co, jeśli nadal jestem przykuta do łóżka, a ci psychole zaraz wrócą.

- Jesteś bezpieczna.... - dobiegł do mnie ciepły głos Adama. Zacisnęłam jeszcze mocniej powieki, chciało mi się płakać. – jesteś bezpieczna Julka. Otwórz oczy. Jak się czujesz?

- Już lepiej. - odchrząknęłam,  zaciśnięte gardło. Podniosłam  się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju. Byłam  u siebie w mieszkaniu, Adam siedział obok mnie na łóżku. Okryłam się pościelą, nie miałam na sobie kompletnie nic. Zresztą moja poszarpana sukienka niczego nie zakrywała. - muszę do łazienki. - powiedziałam.

- Jasne. – podał mi puchaty szlafrok. Powoli dotarłam do łazienki. Podeszłam do lustra. Miałam podpuchnięte oczy. Zaschniętą krew na wardze. Moje nadgarstki wyglądały o wiele gorzej. Siniaki, zaczerwieniona i przetarcia na  skórze. Zrzuciłam z siebie szlafrok, weszłam  pod prysznic, by zmyć z siebie to, co się tam wydarzyło. To nie był sen. Malcolm z braćmi przetrzymywali mnie. Poczułam straszny niepokój.

Co, jeśli oni tu przyjdą?

Wypadłam szybko spod prysznica, zarzuciłam na siebie szlafrok i wybiegłam z łazienki.

- Co się stało? - Adam gwałtownie podniósł  się z łóżka, widząc mnie spanikowaną.- Nie ma ich, o to ci chodzi? - objął  mnie ciasno w swoich ramionach.

- Adam co się stało? Jak mnie znaleźliście?

- Ciiii już dobrze. Chłopaki się tym zajmują.

- Czym? Powiedz mi, co się stało. Jak mnie znaleźliście?

Niegrzeczna Pani Prezes 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz