❅❅❅
Jake nie wiedział, czego oczekiwał, gdy zgodził się na nagłą wizytę chłopaka. Jego rodzice już dawno spali, jego jedynym towarzystwem była Layla, jego ukochana psina rasy Border Collie. Wydawało mu się, że coś złego musiało się stać, że Hoon postanowił poprosić go o spotkanie. Gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi, niewiele myśląc, otworzył drewnianą powłokę, a jego oczom ukazał chłopak, dla którego stracił głowę. Jednak coś mu nie pasowało.
Sunghoon trzymał głowę nisko i z lekka garbił się, co było kompletnym przeciwieństwem jego prostej i pewnej siebie postawy. Dopiero gdy dwoma palcami uniósł jego twarz, zauważył, że na policzku znajduje się opatrunek, a sam policzek był mocno opuchnięty. Poza tym chłopak ledwo stał na lewej nodze, co dawało mu kolejny powód do zmartwień.
Bez zbędnych słów, zaraz po tym jak Jake zamknął drzwi na klucz drzwi wejściowe, zabrał młodszego w stylu panny młodej do swojego pokoju. Park był zaskoczony jego posunięciem, jednak nie miał zamiaru narzekać, bo ból jego nogi na chwilę zelżał. Owinął swoje ramiona za szyją szatyna i niemal niezauważalnie wtulił się lekko w białą bluzę starszego.
Zakątek Sima wyglądał jak pokój zwykłego nastolatka. Ściany w kolorze jasnej szarości, z wyjątkiem jednej, która była pomalowana na mocny czerwony kolor, jasne panele, takie jak w reszcie pokoi i takiego samego odcienia drewniane meble. Jednym co było zauważalne już na wejściu, były liczne plakaty i płyty winylowe porozwieszane na ścianie przy łóżku. Poza tym do zrozumienia, że właściciel pokoju lubuje się w muzyce cięższego brzmienia, dawała czerwona gitara elektryczna stojąca przy średniej wielkości szafie.
Jake podszedł z młodszym do swojego łóżka. Usiadł na nim, jednocześnie trzymając na swoich kolanach Hoona. Jedynym światłem oświetlającym pomieszczenie było znajdująca się obok łóżka lampka nocna. Przez chwilę panowała cisza, podczas której nastolatkowie nie mogli oderwać od siebie wzroku. Wydawało się, że czas zwolnił, a wszystkie troski, jakie jeszcze chwilę temu wypełniały ich umysły odeszły w zapomnienie.
— Chcesz o tym porozmawiać? — spytał miękko Jake dotykając delikatnie opuchniętego policzka bruneta.
Park jedynie pokręcił głową i schował twarz w szyję starszego. Sama obecność szatyna wystarczała, aby poczuł się lepiej. Jake nieumyślnie, chcąc przytulić bardziej drobne ciało księcia lodu, spowodował ciche stęknięcie bólu.
— Przepraszam — wymamrotał cicho i rozluźnił uścisk.
Sunghoon oddalił się od szatyna i spojrzał mu głęboko w oczy.
— Nie zostawiaj mnie już na tak długo, Skarbie — serce wspomnianego podskoczyło na użyte przez młodszego zdrobnienie. Dotychczas zwracał się do niego pełnym imieniem i nic nie zapowiadało takiej zmiany.
Jeszcze bardziej zaskakującym był szybki pocałunek, jaki złożył na ustach szatyna Park. Było to jedynie cmoknięcie, sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Nie mógł się powstrzymać, widząc te pełne usta w kolorze dojrzałych, słodkich truskawek.
W pokoju można było usłyszeć ich ciche urywane oddechy, spowodowane zaskoczeniem i obawą reakcji drugiego. Nie wiedzieli jak się zachować. W końcu Jake przejął inicjatywę i nachylił się nad młodszym. Tym razem nic ani nikt im nie przeszkadzał. Byli tylko oni i centymetry między ich twarzami, które szybko znikały.
— Czy mogę cię pocałować? — Jake spytał, gdy ich usta niemal się stykały ze sobą. Chciał mieć pewność, że nie robi nic wbrew woli bruneta.
Sunghoon jedynie kiwnął głową. W końcu ich usta znalazły się na sobie. Długo wyczekiwany pocałunek był naprawdę delikatny. Jake bał się, że jeśli odważyłby się bardziej zaangażować, mógłby jakoś zranić porcelanowego chłopaka w jego ramionach. Było lepiej, niż sobie to wyobrażał. Miękkie malinowe wargi jego chłopaka doprowadzały go na skraj zmysłów, a był to dopiero ich pierwszy i to najdelikatniejszy, jaki kiedykolwiek miał, pocałunek.
— Zostań na noc — wyszeptał cicho Jake, gdy w końcu odsunęli się od siebie.
— Chętnie — na twarzy Hoona pojawił się mały uśmiech. — Od zawsze tak dobrze całujesz? Mogłeś to zrobić wcześniej.
Jake zaśmiał się cicho i cmoknął czubek nosa księcia lodu.
— A ty od kiedy nazywasz mnie skarbem? Możesz robić to częściej — odgryzł się szatyn i posłał młodszemu swój piękny uśmiech. — Zaczekaj tu chwilę, pójdę po ubrania dla ciebie.
Po przebraniu się w ubrania, czyli czarną bluzę i spodenki tego samego koloru, które pachniały szatynem, Hoon ułożył się pod kołderką na łóżku. Jake'owi nie spodobała się wizja spania z Sunghoonem z półmetrową przerwą między nimi. Dlatego też przysunął się bliżej do bruneta i delikatnie objął go powyżej talii, aby nie zadać mu zbędnego bólu.
Park widząc chęć starszego do tulenia się, obrócił się do niego twarzą i wtulił w zagłębienie jego szyi.
— Dobranoc, Skarbie — szepnął Sunghoon wtulając się bardziej w szatyna.
— Dobranoc, Hoonie — odszepnął z uśmiechem Jake.
W takiej też pozycji odpłynęli w głęboki i spokojny sen. Nawet ciężar Layli, która ulokowała się na ich nogach, im nie przeszkadzał.
❅❅❅
CZYTASZ
❝𝐃𝐞𝐬𝐢𝐫𝐞 𝐟𝐨𝐫 𝐟𝐞𝐞𝐥𝐢𝐧𝐠𝐬 | 𝐉𝐚𝐤𝐞𝐡𝐨𝐨𝐧❞
Fanfiction| Fluff | Light angst | Light smut | 3rd person | Slow Update | Jake nie wiele myślał zgadzając się na układ zaproponowany przez Sunghoona. Wkrótce między nastolatkami narodziło się uczucie, które kompletnie nie było planowane. Fanfiction nie ma na...