𝟐𝟏

498 55 22
                                    


❅❅❅

— Dzień dobry, przyszliśmy odbyć naszą karę — powiedział Jake, wchodząc razem ze swoim chłopakiem do szkolnej biblioteki.

W końcu nastała środa, czyli pierwszy dzień, w którym dwójka nastolatków miała zacząć swoje nowe obowiązki. Bibliotekarka spojrzała na nich spod swoich małych okularów, po czym zanotowała coś w swoim błękitnym notatniku i westchnęła ciężko.

— To wy zniszczyliście dział poezji — wyglądała na bardzo zniesmaczoną samą obecnością osiemnastolatków. — Ta dzisiejsza młodzież, tylko romanse im w głowach. Za nic nie mają pięknej dziedziny sztuki i tylko...

— Pani będzie się użalać nad nami, czy da w końcu jakieś sensowne zadania? — odezwał się Sunghoon. Sam nie wiedział czemu, ale narzekanie kobiety powodowało u niego samoistny wzrost ciśnienia. 

Siwiejąca kobieta była pod niemałym wrażeniem bezpośredniości ucznia. Pokręciła jedynie z dezaprobatą głową i wstała od mosiężnego biurka, za którym dotychczas siedziała. Razem z nastolatkami podeszła do wózka z niepoukładanymi książkami, które wcześniej tego dnia zostały oddane. Na poszczególnych stosach były kartki z nazwą gatunku literackiego, jakim były sortowane. Nie było ich dużo, więc domyślali się, że bibliotekarka znajdzie im też inne zadanie.

— Poodkładajcie te książki alfabetycznie na odpowiednich półkach, a gdy skończycie, idźcie po miotły od woźnych i zamiećcie podłogi — powiedziała, po czym obróciła się z zamiarem odejścia z powrotem do swojego biurka, aby pograć w pasjansa na starym szkolnym komputerze.

— Przepraszam! — zawołał Jake. — Jak już z tym skończymy, możemy pójść?

Kobieta spojrzała na niego oceniającym wzrokiem, po czym skinęła głową na znak zgody. Przez myśl jej przeszło, że dość często widywała szatyna w swoim cichym zakątku szkoły. Nic jednak nie powiedziała, uznając go za jednego ze stałych bywalców biblioteki.

Układanie książek i zamiecenie nie było trudnym zajęciem, więc chłopcy uporali się z tym szybko. Podczas całej ich kary Sunghoon nie mógł wyzbyć się wrażenia, że jest obserwowany, i to nie przez szatyna, który razem z nim zmiatał kurz spod regałów. Zignorował jednak to dziwne uczucie i skupił się na jak najszybszym wykonaniu swoich obowiązków.

— Hoonie, chcesz może się przejść? — spytał Jake, gdy w końcu mogli wyjść ze szkoły.

— Po co?

— Bo chcę spędzić z tobą trochę czasu? — odpowiedział pytaniem.

— Dlaczego?

— Bo lubię z tobą spędzać czas.

— Czemu?

— Arghh, dlaczego ty zawsze musisz tak dopytywać — Sim wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, który nieco zdziwił bruneta. — Bardzo mnie to frustruje.

— Jesteś sfrustrowany? — spytał brunet, stając przy wyjściu z posesji szkoły.

— Tak.

— Aha — odpowiedział, po czym ruszył w przeciwnym kierunku od ich sąsiedztwa.

— Gdzie ty idziesz? — szatyn szybko podbiegł do osiemnastolatka i zaczął iść z nim ramię w ramię.

— Chciałeś się przejść, prawda? 

— Ale... — Jake był nieco oszołomiony nagłą zmianą zachowania bruneta, ale nie narzekał. Po chwili złapał dłoń bruneta w swoją i zaczął nimi lekko wymachiwać.

Ulice o godzinie szesnastej nie były jeszcze kompletnie opustoszałe. Po drodze bez żadnego określonego celu napotkali parę nieznanych im osób. Para staruszków grających w warcaby przy osiedlowym sklepie, mama z dzieckiem w wózku, robiąca wszystko, co mogła, aby uspokoić łkanie swojej pociechy, grupa uczniów pobliskiej szkoły muzycznej narzekająca na nowego nauczyciela. Otoczenie nie wydawało się niczym wyróżniać, jednak para nastolatków czuła się tutaj dobrze. Było im przyjemnie spacerować, trzymając się za ręce i obserwując wszystkie te małe historie.

Pogoda również dopisywała, jak tylko mogła. Ostatnie promienie kwietniowego słońca przyjemnie ogrzewały ich twarze, a lekki wiaterek delikatnie muskał ich lekko zaczerwienione policzki spod kołnierzy ich kurtek. Niska temperatura w niczym nie przeszkadzała, a nawet powodowała, że ciepło związane z ich złączonymi dłońmi było jeszcze przyjemniejsze.

— Kiedyś czytałem, że jeśli ktoś jest sfrustrowany, to oznacza, że jest czymś rozczarowany i czuje złość na dany czynnik — zaczął znikąd Park, obracając swoją twarz do Jake'a. — Jesteś na mnie zły?

Jake był lekko zaskoczony przez nagle zadane pytanie. Oczywiście był na początku trochę zniechęcony ciągłym pytaniem się Sunghoona o choćby najmniejszy powód każdej czynności, ale zdążył się już przyzwyczaić. Czasem myślał też, że wieczne dopytywanie Sunghoona było całkiem urocze. Tego dnia po prostu zapomniał się i dał upust swojej cichej frustracji, zwłaszcza po ciężkim dniu w szkole i późniejszej karze w bibliotece.

— Nie jestem i nigdy nie będę na ciebie zły, bo po prostu się o coś spytałeś — szatyn uśmiechnął się miękko w stronę młodszego, który odwrócił wzrok, unikając tym samym kontaktu wzrokowego. 

— To dlaczego tak powiedziałeś?

— Po prostu jestem już trochę zmęczony tym całym dniem. Nie zaprzątaj tym swojej główki, Honnie.

— Powinniśmy już wracać — brunet nagle stanął. — Jesteś zmęczony, nie powinniśmy tak daleko odchodzić. Zaraz zrobi się ciemno.

Jake zaśmiał się cicho na małą iskierkę troski w głosie Parka. Dał się pociągnąć młodszemu w stronę powrotną bez słowa sprzeciwu. 

Gdy dotarli pod dom Sunghoona, Jake zatrzymał go, zanim zdążył odejść. Przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. Hoon nie do końca wiedział jak się zachować, więc zachował ręce przy sobie, ale w żaden sposób nie starał się odepchnąć starszego. Lubił to przyjemne ciepło, jakie dawało mu ciało Jake'a. 

— Dobranoc Hoonie — powiedział Sim, po czym ucałował odsłonięte czoło bruneta, co wywołało u niego delikatny uśmiech. Przyjemne uczucie gorąca po raz kolejny przeszło przez całe ciało młodszego.

— Dobranoc... Skarbie — Hoon odpowiedział nieco niepewnie, po czym rozeszli się do swoich domów.

❅❅❅

❝𝐃𝐞𝐬𝐢𝐫𝐞 𝐟𝐨𝐫 𝐟𝐞𝐞𝐥𝐢𝐧𝐠𝐬 | 𝐉𝐚𝐤𝐞𝐡𝐨𝐨𝐧❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz