No hej. Dziś relacja (będą też fotki) Z moich wagarów UwU
Najpierw poszłam do przyjaciółki i zrobiłyśmy naleśniki na śniadanie. Z dodatkiem kawy. W dodatku ochlapała mnie ciastem. Jedyny plus jest taki, że Pochylona mogła się wykazać swoim talentem kucharskim.
Potem trochę słuchałyśmy muzyki. W sumie to jakiś czas później Domi przeglądała Tik Tok'a, a ja rysowałam i jadłam swoje drugie śniadanie aka jabłko. ( przy okazji możecie zobaczyć moje nowe bojówki. Wygodne były, ale już nie są...)
Kiedy minęły dwie i pół lekcji to wyciągnęłam w końcu tego pojeba z domu i poszłyśmy nad stawy, a raczej miałyśmy zamiar, bo pewien debil wlazł w piankę montażową. Tak, zgadliście. To była Pochylona. Najgorsze jest to, że nie da się jej zmyć, więc całkiem nowe bojówki i buty (one nie były nowe) poszły w las.