Yoongi
- Yoongi. Zejdź na dół i zjedz coś, proszę. Nie jesteś już dzieckiem, a ja nie będę powtarzał się w nieskończoność. Proszę w tej chwili zejść, zjeść i zmienić opatrunki - Seokjin kolejny raz wszedł do mojego pokoju, otwierając okna na oścież i odsłaniając zasłony. - Śmierdzi tu. Posprzątaj ten syf, zmień pościel, idź się wykąp i przebierz. I przestań tyle palić. Naprawdę nie wiem po co ta depresja. Jimin nie uciekł na koniec świata. Od dwóch dni jest u Taehyunga. Przemyśli sprawę i wróci.- Nie widziałeś jak na mnie patrzył. Jakbym to ja stał za tym wszystkim - powiedziałem cicho, gasząc papierosa w popielniczce. Seokjin powinien się cieszyć. Przynajmniej zgasiłem go w popielniczce, a nie tak jak wcześniej na szafce.
- Za tym stoi twój ojciec i jego matka.
- On się nas boi. Boi się mnie.
- Nie boi się ciebie, tylko o Ciebie, a to różnica. I pewnie o siebie też. Przestań dramatyzować, naprawdę. Tak wygląda według ciebie gangster? - mruknął, wskazując na mnie ręką. No faktycznie nie wyglądałem najlepiej. Znoszone ciuchy, wory pod oczami, tłuste włosy. - Yoongi, mówię poważnie. Jimin Cię kocha. Wróci. Tylko daj mu trochę czasu.
- Tęsknię za nim.
- Boże - chłopak przewrócił oczami, kręcąc głową i dosłownie spychając mnie z łóżka. Jęknąłem z bólu, patrząc na niego wkurzony. - W tej chwili masz się ogarnąć albo wyciągnę mój zajebisty różowy pistolet, który dostałem od Namjoona na urodziny i postrzelę cię w ten głupi łeb. Przynajmniej przestaniesz tyle myśleć.
Westchnąłem ciężko, kiwając głową i podnosząc się z podłogi. Chciałem wierzyć Seokjinowi, ale bałem się, że Jimin nie wróci. Nie akceptował mojego życia. A ja nie mogłem tego skończyć. Obiecałem sobie, że się zemszczę. Muszę dokończyć to co zacząłem.
🔫
- No w końcu wyglądasz jak człowiek. Witamy wśród żywych - mruknął Namjoon, kiedy dwie godziny później zszedłem do salonu, już najedzony i ogarnięty. - Jak tam Twoje serducho? Umiera z tęsknoty za miłością życia?
- Nie pomagasz. Gdzie Seok?
- Pojechał do chłopaków. O dziwo Taehyung przyjął to lepiej niż Jimin. Ale Taehyung nie miał aż tak pojebanej przeszłości co Chim. No i sprawa nie dotyczyła jego - powiedział Seokjin, siadając na fotelu i sięgając po kubek z herbatą. Westchnąłem ciężko, siadając obok Namjoona. Nie minęło nawet pięć minut, kiedy usłyszeliśmy trzask drzwi i bieg Hoseoka.
- Nie ma ich. Nie ma ich w mieszkaniu - powiedział spanikowany. - Było tylko to - chłopak rzucił na stolik czerwoną wizytówkę, a ja już dobrze wiedziałem do kogo należy. Mark.
- Porwali ich? Babcię też? Boże, biedna babcia - powiedział Seokjin, wstając z miejsca, żeby uspokoić Hoseoka.
- Namjoon, trzeba go jak najszybciej namierzyć. Marka. Ten facet jest zdolny do wszystkiego i na pewno planuje coś podłego. Jeśli skrzywdzi któregoś z nich, to mu nie daruję - warknąłem, wstając z miejsca, żeby jak najszybciej przejść do pomieszczenia, w którym trzymaliśmy wszystko. Namjoon od razu zabrał się do pracy, a my szykowaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy. Nie mogłem się jednak skupić, co chwilę wypuszczając coś z rąk. Naprawdę się bałem. Wiedziałem, że mężczyzna wymyśli coś strasznego. Miałem tylko nadzieję, że nikt z nas dziś nie zginie.
- Mam go. W sumie można się było tego spodziewać - mruknął Namjoon, a ja zajrzałem mu przez ramię, zaciskając dłonie w pięści. Niech no ja dorwę tego sukinsyna. Zerwałem się z miejsca, ostatni raz sprawdzając swoją broń i praktycznie od razu wybiegając z pomieszczenia.
CZYTASZ
𝕗𝕚𝕘𝕙𝕥 𝕗𝕖𝕒𝕣
ФанфикZawsze wszystkiego się bałem. Bólu, rodziców, szkoły, mężczyzn, znajomych, własnego domu. Wszystko od zawsze sprawiało, że miałem dość swojego życia. I kiedy już byłem na granicy wytrzymałości, kiedy chciałem skończyć swój marny żywot, pojawił się O...