R𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟙𝟙

806 34 2
                                    

❗️uwaga, rozdział zawiera scenę gwałtu i próbę samobójczą❗️


Życie dawało mi po dupie, odkąd tylko pamiętam. Każdy mój dzień przepełniony był bólem i chociaż jedną łzą. Szkoła... Dom... Tak naprawdę nigdzie nie miałem swojego miejsca. Stałem się najbardziej samotną istotą na świecie. Nie umiałem dłużej tego znosić. Nie wiedziałem jak sobie poradzić z tym wszystkim. Dlatego postanowiłem to skończyć. Choć bałem się bólu i tego wszystkiego. Choć bałem się, że mi się nie uda, musiałem spróbować. Nie widziałem sensu w mojej dalszej egzystencji. Nie wiedziałem po co jeszcze żyję i zatruwam powietrze. Miałem dość.

Kiedy tylko wróciłem do domu, stanąłem przed lustrem, unosząc lekko bluzę i spoglądając na moje siniaki. Wyglądało to okropnie. A bolało jeszcze gorzej. Nie miałem siły robić czegokolwiek, dlatego położyłem się w swoim pokoju, próbując wymyślić szybką śmierć. Rodziców nie było, więc nie musiałem się niczym martwić.

O tym, że przysnąłem dowiedziałem się dopiero, kiedy poczułem na swoim ciele chłodne dłonie. Otworzyłem szybko oczy, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na mężczyznę, który nachylał się nade mną. Za oknami było już ciemno, a z dołu słychać było muzykę. Mężczyzna najwyraźniej nie zauważył, że się obudziłem, bo dalej sunął dłońmi po moim ciele, sprawiając mi tym dużo bólu. W ciemności nie było widać moich siniaków, więc nawet nie wiedział, gdzie kładzie łapy. W pewnym momencie oprzytomniałem na tyle, żeby odepchnąć go od siebie z całej siły i wyrwać się z jego objęć.

- A ty gdzie, gówniarzu? - warknął, łapiąc mnie za rękę.

- Puść mnie. Już się tym nie zajmuję.

- O czym ty pieprzysz, Jimin? - odwróciłem głowę, zauważając w drzwiach matkę. - Rób co do Ciebie należy.

- To nie moja praca. Nie płacisz mi, więc teraz nie ma to żadnego sensu. Złaź ze mnie - warknąłem, próbując zepchnąć mężczyznę. Moja matka prychnęła cicho, uśmiechając się z rozbawieniem.

- Czyli co? Zdecydowałeś się wyprowadzić?

- Tak - powiedziałem, patrząc na nią wyzywająco. Oczywiście nie chciałem się wyprowadzić. Chciałem po prostu umrzeć.

- Po moim trupie - warknęła z uśmiechem, zatrzaskując za sobą drzwi. Usłyszałem jak zamyka je na klucz, przez co naprawdę się przeraziłem.

- Złaź ze mnie! - krzyknąłem, próbując zepchnąć z siebie obcego faceta, który nie miał zamiaru przestać. - Zostaw mnie. Mówiłem, że już tego nie robię. Nie chcę. Puść mnie! - krzyknąłem, zaczynając płakać. Naprawdę się bałem. Dotarło do mnie, że nic nie zrobię. Wcześniej też tego nie chciałem, ale godziłem się na wszystko, bo matka mi płaciła. Ale teraz? Naprawdę nie chciałem więcej czuć się w ten sposób. Szarpałem się z mężczyzną, który nie przestawał dociskać mnie do materaca.

- Nie szarp się, kotku. Trochę się zabawimy.

- Nie chcę. Z-zostaw mnie, proszę - szepnąłem, dalej walcząc i coraz bardziej zalewając się łzami. To wszystko nie miało jednak sensu. On po prostu przyszedł tu, żeby się ze mną pieprzyć. Przyszedł mnie zgwałcić. Próbowałem walczyć, szarpać się, a nawet kopać, ale nie miałem tyle siły.

- Uspokój się, do cholery. Pieprzony gówniarz - warknął, uderzając mnie w twarz, kiedy już stracił do mnie cierpliwość. Mężczyzna w końcu złapał mnie za ręce, kładąc je nad moją głową. Zdjął swój pasek, związując moje nadgarstki, przez co zawyłem głośno, praktycznie dławiąc się łzami. - No nie szarp się - mruknął i kiedy już unieruchomił moje dłonie, sięgnął ręką do moich spodni, zdejmując je wraz z bokserkami. Zamknąłem oczy, modląc się, żeby to się skończyło jak najszybciej.

𝕗𝕚𝕘𝕙𝕥 𝕗𝕖𝕒𝕣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz