R𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟙𝟘

822 33 1
                                    

Minęły dwa tygodnie, odkąd byłem u Jeona i odkąd widziałem się z Taehyungiem. Chłopak co prawda codziennie do mnie pisał i dzwonił, ale starałem się to ignorować. Yoongi miał rację. Tae jest dla mnie za dobry, a ja nie chcę ciągnąć go na dno. Za bardzo mi na nim zależy i za bardzo go polubiłem. Poza tym w tym wszystkim był jeszcze Yoongi. Mimo że ciągle siedział mi w głowie i nadal coś do niego czułem, to jego ostatnie słowa naprawdę mnie zabolały. Wolałem się po prostu wycofać i nie angażować. Miałem dość zmartwień i problemów. Dlatego właśnie nie chodziłem już z Jungkookiem do studia, co z pewnością zostało zauważone, ale miałem to gdzieś. Mimo że Jeon starał się mnie namówić na pójście z nim, to nie ulegałem. Nie chciałem tam wracać. Po prostu żyłem jak wcześniej. A raczej udawałem, że żyje.

W piątek rano zamiast budzika usłyszałem krzyki mojego ojca. Wstałem powoli z łóżka, czując jak całe ciało boli mnie po wczorajszym stosunku, od którego nie mogłem uciec. Podszedłem do szafy, wyciągając byle jakie ubrania. I tak nie miałem ich za dużo. Poszedłem do łazienki, ogarniając się jak najszybciej i zaraz schodząc na dół, żeby dowiedzieć się o co chodzi. Nie wszedłem jednak od razu do kuchni, ale stanąłem za ścianą, przysłuchując się rozmowie.

- Powinniśmy go po prostu sprzedać - powiedział mój ojciec, a w tle usłyszałem stukot butelek po piwie.

- Zarabiamy na nim - mruknęła moja matka, a ja po chwili domyśliłem się, że mówią o mnie.

- Zarabiamy?! Niby jak, kobieto?! Oddajesz mu nasze pieniądze! I to za co?

- Dzięki temu nasi dilerzy chętniej z nami współpracują. Dzieciak przyciąga klientów.

- Ale nie powinnaś mu za to płacić. Niczego nie powinien od nas mieć.

- Chciał spierdolić. Musiałam go jakoś zatrzymać.

- Daj spokój, kobieto. Niby gdzie by polazł, co? Nie ma pieniędzy, nie ma przyjaciół. Ma tylko tego Jeona, ale jego rodzina jest dziana i w życiu nie przyjęliby do siebie takiego nieudacznika, przybłędy i pedała. No proszę cię. Przestań mu płacić. Niech daje dupy na prawo i lewo, ale nie może niczego za to dostawać. Chcę zarabiać jako dziwka, to niech idzie do pracy. Mała kurwa - warknął ojciec, prychając z rozbawieniem. Zsunąłem się powoli po ścianie w dół, czując jak łzy moczą moje policzki. To było straszne. Usłyszeć takie słowa od swojego ojca. Miałem naprawdę dość. W dodatku już teraz wiedziałem, że będę wykorzystywany za darmo. Będą się do mnie dobierać, a ja nic nie będę z tego miał. Jak ja mam tu wytrzymać? Jak mam żyć w takich warunkach?

🔫

Jungkooka nie było dziś w szkole. Z tego co mi pisał, wyjechał na kilka dni z rodzicami. Zazdrościłem mu tego. Zazdrościłem mu normalnych rodziców. Po pierwszej lekcji dostałem też wiadomość od mojej matki, w której oznajmiła, że nie będzie mi więcej płacić. Z jednej strony się cieszyłem, bo już dostatecznie źle się z tym czułem, ale z drugiej byłem załamany. To oznaczało, że wracam do tego co było, ale i tak byłem w gorszej sytuacji. W końcu teraz nie chodziło już o zwykłego loda, a seks. Po czterech lekcjach zaczęło się moje małe piekło i to wszystko dlatego, że nie było Jeona. Chociaż nawet gdyby był, ale nie łaził ze mną, to i tak by mnie dopadli.

- Ej, Park! - westchnąłem cicho, słysząc znienawidzony przez siebie głos. Zignorowałem go jednak, uparcie idąc przed siebie i udając, że nie słyszę. Moja ucieczka przyniosła jednak marne skutki, gdyż już chwilę później poczułem mocne szarpnięcie za kaptur bluzy, przez co kaszlnąłem cicho. Nie lubiłem tego sposobu duszenia. - Głuchy jesteś? Nie słyszysz jak Cię wołam?

- Daj mi spokój, Choi - mruknąłem, próbując się wyrwać, ale on dalej trzymał mnie za kaptur. W końcu szarpnął mną mocniej, ciągnąc mnie w stronę korytarza, na którego końcu stali jego beznadziejni koledzy.

- Widzieliśmy cię ostatnio na mieście. Z taką samą pizdą co ty. Krążą plotki, że razem przyczepiliście się do tego wytatuowanego gościa. Najwyraźniej mało ci wrażeń. Nie wiesz kim on jest i czym się zajmuje?

- Nie obchodzi mnie czym się zajmuje - warknąłem, znowu próbując się wyrwać. - Nie mam z nim nic wspólnego. Odpieprz się w końcu, Choi.

- Ale dlaczego nagle jesteś taki agresywny i nerwowy? Za dużo czasu spędziłeś z Minem, czy jak?

- W ogóle nie spędziłem z nim żadnego czasu. Mam po prostu dość twojego zachowania. Puść mnie albo przywal mi w końcu i miejmy to za sobą - mruknąłem, wzdychając ciężko. Seunghyun zrobił taką minę, jakby miał zamiar zwymiotować. Nie był zadowolony z tego, że jest mi wszystko jedno. Lubił jak płaczę albo mu się stawiam, ale nienawidził mojej obojętności. Nie czerpał wtedy z tego żadnej zabawy. Przewrócił oczami, zerkając na swojego przyjaciela i kiwając lekko głową. Chwilę później zgiąłem się w pół, od mocnego uderzenia w brzuch. Zamknąłem mocno oczy, czując jak wszystko cholernie boli. Moja chwila cierpienia została przerwana przez gwałtowne szarpnięcie za włosy, przez co musiałem się wyprostować. Ponownie dostałem w brzuch i miałem wrażenie, że tym razem dostałem dwa razy mocniej. Kaszlnąłem cicho, czując w ustach posmak krwi. Nigdy nie przyłożyli mi w twarz. Zawsze to był brzuch. Nigdy jeszcze nie pozwolili, żeby ktoś się dowiedział co mi robią. Chociaż moim zdaniem i tak nikt nie zwróciłby na to uwagi. W końcu mogłem dostać w domu. Nauczyciele i tak mieli mnie w dupie, więc moja obita twarz nie zrobiłaby na nich wrażenia. A chyba wolałem mieć złamany nos, niż połamane żebra. Dostałem tak jeszcze dwa razy, plując przy tym krwią na podłogę. Nie płakałem. Chyba pierwszy raz miałem wyjebane na to co mi robią. Po wszystkim Seunghyung popchnął mnie na podłogę i zwiał razem z kolegami. Syknąłem cicho z bólu, trzymając się za brzuch. Naprawdę miałem nadzieję, że nie połamali mi żeber. Już ostatnim razem oberwałem tak mocno, że przez kilka dni byłem w szpitalu. Naprawdę nie chciałem znowu tam siedzieć. Dopiero po dłuższym czasie byłem w stanie podnieść się z podłogi. Nie było sensu wracać na lekcje w tym stanie, dlatego po prostu wziąłem plecak i skierowałem się do wyjścia. Ruszyłem w stronę bramy, zauważając czarny, znajomy samochód. Yoongi. Stanąłem wystraszony, zaraz chowając się za murkiem. Czując wibracje w telefonie, sięgnąłem po niego zauważając numer Tae. Kiedy chłopak przestał dzwonić, zacząłem masowo dostawać od niego wiadomości.

TaeTae:
Ja i Yoongi jesteśmy pod twoją szkołą
Wyjdź do nas, proszę
Martwię się o Ciebie jak cholera
Nie dajesz znaku życia
Powiedziałem Yoongiemu
Przepraszam, ale musiałem to zrobić
On naprawdę się przejął
Pomożemy Ci, wyjdź do nas
Proszę, Chim

Nie mogłem odpisać. Nie chciałem. Nie chciałem ich w to mieszać. I tak miałem nadzieję, że niedługo coś mi się stanie. Chciałem po prostu umrzeć. Nadal miałem w głowie słowa Yoongiego. Poza tym skoro krążyła o nim taka opinia, to nie chciałem się w to pakować. Już i tak mam beznadziejne życie. Nie wiem ile czasu tak stałem za tym murkiem, ale chłopaki w końcu odjechali. Miałem tylko nadzieję, że Min nie zjawi się u mnie pod domem. I tak byłem zdziwiony, że przyjechali pod moją szkołę. W końcu nigdy nie mówiłem Tae, gdzie ona jest. Ale zdążyłem się domyślić, że Min mnie namierzył. A skoro potrafił to i miał przy sobie broń, to nie byłem w stanie mu zaufać. Chociaż może byłem. Po prostu się bałem i nadal bolały mnie jego słowa. Zranił mnie bardziej niż myślałem. Choć nie powinien. W końcu nic nas nie łączyło. A jednak zauroczyłem się w nim i zawsze czułem się dobrze, kiedy był obok. Teraz jednak miałem wrażenie, że nigdzie nie czuję się dobrze.

𝕗𝕚𝕘𝕙𝕥 𝕗𝕖𝕒𝕣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz