— Ustalmy następującą rzecz, jesteś beznadziejny w pocieszaniu.
Yongbok siedział przy ogromnym stole, z czołem opartym o chłodne dłonie, a niedaleko niego właśnie odpoczywał Changbin, który po raz pierwszy od dwóch dni mógł nareszcie wyjść z kuchni na dłużej niż cztery godziny i nie myśleć o zbliżającym się balu. Chłopak był niesamowicie zmęczony, ale jak tylko dostrzegł młodszego księcia całkowicie samotnego, kierowany dziwnym odruchem, przysiadł się do niego i jak miało okazać się kilkanaście minut później, istniało duże prawdopodobieństwo, że żałował tego.
Nie żeby blondyn był nudny, w żadnej mierze. Po prostu im dłużej z nim przebywał, tym bardziej irytował go fakt, jak często przytaczane imię było Christophera, tak jakby wcześniej nie słyszał o nim wystarczająco dużo. Owszem, dwudziestodwulatek był niezmiernie sympatyczny i przyjazny, o czym Seo przekonał się niejednokrotnie, gdy w jakiś sposób mijali się na korytarzach czy chociażby w kuchni, gdzie Yongbok nieraz gościł ze swoim przyjacielem.
Nie podobał mu się jedynie fakt, w jaką obsesję wpadł młodszy książę na punkcie mężczyzny. Tak jak nigdy szesnastolatek nie był nadmiernie energiczny, tak teraz za każdym razem ożywiał się na samą wzmiankę o Chanie, a jego oczy wręcz krzyczały ,,Słuchajcie, zakochałem się po uszy!''.
— To ty jesteś beznadziejny, skoro nie potrafisz wziąć sprawy w swoje ręce, a użalasz się nad sobą i klniesz na bogu winnego Jisunga, który nie będzie zapraszać do siebie Chana tylko dlatego, że ty tak chcesz — odpowiedział Seo, lekko poirytowany tą sytuacją.
Początkowo Yongbok próbował wmówić mu, że wcale Chan nie podoba mu się, że chodzi jedynie o przyjaźń, a on zawsze bywał zazdrosny o przyjaciół i chciał mieć ich na wyłączność, ale tak się w tym wszystkim gubił, że po dłuższej chwili przyznał się, co naprawdę było na rzeczy. Może nie bezpośrednio, ale na tyle ogólnikowo, że Changbin jedynie utwierdził się w swoich przekonaniach.
— Ale ty zdajesz sobie sprawę, że dzieli nas sześć lat różnicy? I Chan może równie dobrze uznać mnie za gówniarza niewartego zachodu?
— A to już inna kwestia. Następnym razem zacznij się oglądać za kimś w swoim wieku — opryskliwie odparł starszy, przewróciwszy przedtem oczami.
— Oto kolejny powód, dla którego nigdy ze sobą nie rozmawiamy dłużej niż to konieczne — sarknął Yongbok, w tym samym czasie kładąc nogi na stole i wygodnie opierając się o oparcie krzesła. — Kiedy już uważam, że jesteś miłą, nawet uroczą kluchą, okazujesz się być totalnym gburem, Seo Changbinie.
— Naprawdę uważasz, że to jest powodem? — Zdziwił się brunet. — Nie to, że za każdym razem jak już próbuję utrzymać z tobą kontakt, to unikasz mnie i traktujesz jak kogoś gorszego? To znaczy ja wiem, że jestem od ciebie gorszy, ale co najmniej zachowujesz się, jakbym zarażał jakimś tyfusem.
Książę wiedział, że Bin miał rację. W rzeczy samej jak tylko zbliżali się do siebie i mogli określić się jako koledzy, nagle młodszy zachowywał się tak, jakby w ogóle nie znał syna pani Seo i nikt do końca nie wiedział, co kryło się za okropnym zachowaniem nastolatka.
— To nie tak — burknął Yongbok, ignorując natarczywe spojrzenie starszego. Spoglądał na rozchodzący się za oknem widok i nie uśmiechało mu się nawet na chwilę spojrzeć na przyszłego kucharza.
— W takim razie jak? Dalej czekam, aż mnie olśnisz w tej sprawie.
— Dobrze wiesz, o co chodzi, tylko przybrałeś taktykę ofiary i walisz głupa, żebym to ja wyszedł na tego okropnego — bronił się blondyn i tak jak jeszcze chwilę wcześniej czuł się komfortowo, tak obecnie cały się spiął i nie lubił kierunku, w jakim poszła ta rozmowa. Nie podobało mu się, że z rozmowy o Chanie znowu zaczęli rozmawiać o zaistniałej sytuacji między nimi, tak jakby to naprawdę było istotne. Było, minęło, nie musieli przecież roztrząsać tego.
CZYTASZ
Eliminacje || minsung ||
FanfictionPierwsza część już zakończona! Lee Minho ma jedynie dziewiętnaście lat, gdy przez przypadek trafia do Eliminacji, gry pełnej nienawiści i żądzy zdobycia korony, gdzie będzie musiał walczyć o rękę księcia, którego nie darzy sympatią. Nie wie tylko...