Jisung pędził korytarzem, czując jak krople chłodnego potu spływały mu po karku.
Nie, nie i jeszcze raz nie, to się nie mogło dziać.
W pewnym momencie zaczął wręcz biec, pragnąc jak najszybciej dostać się do gabinetu ojca, który jak na przekór zdawał się znajdować tak daleko od jego pokoju. W jednej dłoni zaciskał wymiętoloną gazetę, drugą z kolei trzymał się za szlafrok i co jakiś czas obracał się do tyłu, licząc na to, że nikt za nim nie podążał.
W tym nagłym stresie nie zdążył się nawet przebrać, więc bielizna oraz szlafrok były jedynymi częściami garderoby, które zakrywały jego ciało. Żeby tego było mało, czuł jak grzywka zaczyna przylegać mu do czoła i wiedział, że w takim momencie nie prezentował się najlepiej.
Jednak to nie jego wizerunek był najważniejszy w tamtym momencie. Wydarzyło się coś, co nie powinno było i już się obawiał, po jakie środki sięgnie pałac, a raczej jego ojciec. Nie chciał nawet o tym myśleć, choć skandal, do którego doszło, sprawi, że całe państwo będzie o tym huczeć przez najbliższe lata, a rewolucja, którą zapewni ojciec, najprawdopodobniej sprawi, że wszyscy zgromadzeni w tym pałacu się przerażą i nie tylko kandydatki poczują naruszoną swoją prywatność.
Wiedział już stu procentowo, że ojciec obmyśla cały plan, ponieważ kiedy do jego dłoni wleciała gazeta, było już dwie godziny po wycieknięciu informacji. Dwie godziny, które mogły zaważyć na wszystkim.
Niemalże wpadł do gabinetu króla, nie pukając, choć wcześniej zawsze to robił. I jeśli ojciec nie zwrócił mu za to uwagi, oznaczało to, że nawet on był przerażony tym, co się wydarzyło na tyle mocno, że już na nic innego nie zwracał uwagi.
No i wówczas dostrzegł brata. Skulonego w sobie i zapłakanego z wypiekami na twarzy.
Jak mógł dać się złapać tak szybko? Jisung już nie wiedział, czy był wkurzony czy kompletnie zawiedziony.
- Nie masz prawa go wyrzucać, rozumiesz?! - krzyczał szesnastolatek z rozpaczą wymalowaną w oczach. Jisung był w stanie dostrzec, jak mocno Yongbok się hamował, żeby nie doskoczyć do niego i nie zaatakować go własnymi pięściami.
Ostatnie resztki rozumu kazały mu pozostać na miejscu, aby jedynie nie pogorszyć sytuacji. Król Jaein z władzą w dłoniach był niebezpieczny nawet dla własnych synów.
- Co się dzieje? - zapytał Jisung, wchodząc głębiej do pomieszczenia.
Gazetę umieścił na biurku, po raz kolejny spoglądając na skandaliczny nagłówek. Żeby tylko wiedział, że do tego dojdzie, miałby brata na oku przez cały bal. Skąd jednak mógł wiedzieć o sekretnym romansie z praktykującym kucharzem? Nigdy nie brał Changbina na poważnie, a tym bardziej jego rozanielonego spojrzenia, gdy ten patrzył na szesnastolatka. Nawet do głowy by mu nie przyszło, że Yongbok może zacząć się z nim spotykać za plecami wszystkich.
Byli głęboko w czterech literach. Z tego nie dało się tak po prostu wykaraskać.
- Nie ma opcji, że ktoś taki jak Seo Changbin będzie tu jeszcze pracować - oznajmił ojciec podniesionym tonem, niemalże krzycząc na młodszego syna. - Myślałem, że może chociaż coś z ciebie wyrośnie, ale brzydzę się tobą równie mocno co nim. - Jaein wskazał palcem na Jisunga, który jedynie spojrzał z otępieniem na ojca.
Jak on nienawidził tego człowieka z całego serca.
- To się już nigdy nie powtórzy, przysięgam! To moja wina, to ja zacząłem to wszystko - mówił Yongbok gorączkowo, unosząc ręce do góry. - Nie możesz go wyrzucić przez mój zasrany błąd!
CZYTASZ
Eliminacje || minsung ||
FanfictionPierwsza część już zakończona! Lee Minho ma jedynie dziewiętnaście lat, gdy przez przypadek trafia do Eliminacji, gry pełnej nienawiści i żądzy zdobycia korony, gdzie będzie musiał walczyć o rękę księcia, którego nie darzy sympatią. Nie wie tylko...