Została chwila do świtu. Nie zdążyłam się położyć, a nocne niebo właśnie zaczynało jaśnieć. Słońce leniwie zaczynało swoją wędrówkę po niebie.
Zauważyłam, że dnie były tu zdecydowanie krótsze niż noce. Może to urok wampirzego stylu życia. W końcu dla nich to noc jest dniem.
Byłam już znużona czytaniem wszystkich starych tomów. Poza tym zrobiłam wielki bałagan. Gdzie nie spojrzeć leżały książki i moje notatki.
Miałam właśnie kierować się do łóżka gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
Po chwili do środka zajrzała Liv. Widząc mój bałagan wysunęła śmiechem.
-Wybuchła tu bomba czy co?
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Książkowa, owszem.
Wzięła do ręki kilka moich notatek i przyjrzała się im ze zdumieniem.
-Rany, notujesz to wszystko?
Wzruszyłam ramionami.
-Najważniejsze fragmenty. To wszystko jest dla mnie nowe, a nie chce pozostać w tyle.
Zerknęła na mnie przelotnie po czym podeszła do sterty książek leżących na stoliku przy oknie.
-Nie zajrzałaś jeszcze do księgi wampiryzmu, mam rację?
Pokręciłam przecząco głową.
-Skupiłam się na tym co może być powiązane ze mną.
Posmutniała. Wyciągnęła wielki tom oprawiony w czerwoną okładkę przepasaną czarnymi rzemieniami. Po środku widniała wielka litera V.
Z wahaniem podała mi go i westchnęła.
-To co tam znajdziesz na pewno ci się nie spodoba. Jednak musisz to przeczytać i przygotować się na to co będzie się tu działo przez najbliższy czas.
Nie powiem, że te słowa nie zrobiły na mnie wrażenia. Zastanawiało mnie jednak co tak strasznego zawierała ta książka, że Liv tak się jej obawiała.
Nie dane było ni jednak długo się nad tym zastanawiać bo po chwili Liv Zmarszczyła nos i zrobiła minę jakby miała zemdleć.
-Coś się stało?
-Krew. Śmierdzi trupem .. Gdzieś za ścianą to .. to ..
w mgnieniu oka wybiegła na korytarz, a ja zaraz za nią.
Jak na złość drzwi do pokoju obok były zamknięte.
-Balkon- wydukałam, a Liv spojrzała na mnie jak na szaloną- Na balkonie znajdują się drugie drzwi.
Nie musiałam dwa razy powtarzać. Nie minęła sekunda, a Liv znalazła się na balkonie. Nim zdążyłam tam dobiec ona już była w środku.
Kaspar stał po środku pokoju gapiąc się na nią jakby była zjawą po czym przeklnął i zaśmiał się jak obłąkany.
-Powinienem był zamknąć te drzwi.
-Bardzo śmieszne. Cały jesteś w tej.. w tej obrzydliwej mazi!
On jednak zdawał się jej nie słuchać. Podszedł do stojącej na kominku karafki i nalał sobie szklankę bursztynowego płynu.
Cały był w plamach niemalże czarnej krwi, włosy miał pozlepiane, a koszulę rozdartą. Mimo to sam nie miał ani jednej rany. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć, ale czułam to. Czułam niemal namacalnie, że nie miał nawet ani jednego zadrapania.
Kaspar znieruchomiał nagle, po czym odwrócił się gwałtownie w moją stronę, a w jego pociemniałych oczach malował się szok zmieszany z niedowierzaniem. Trwało to tylko chwilę, ale i tak to dostrzegłam. Potrząsnął głową i w ich miejsce pojawiła się nagła powaga.
Odsunął krzesło od biurka i usiadł na nim okrakiem.
-Straż złapała wyklętego szpiegującego pod bramami miasta- powiedział po czym wziął kolejny łyk ze szklanki- Od początku wydało nam się to dziwne, więc zaciągnęliśmy go do lochów. Tam zaś zasraniec próbował mnie ugryźć.
Mówiąc to ostentacyjnie uniósł w górę rozdarty rękaw koszuli. Liv pobladła i niemal natychmiast znalazła się przy bracie oglądając jego rękę, którą starał się jej wyrwać.
-Nawet mnie nie drasnął. Możesz już odetchnąć.
-Więc dlaczego jesteś cały we krwi?
Prychnął.
-Bo przeklęty wybuchł podczas egzekucji.
Liv zmarszczyła brwi nie rozumiejąc.
-Jak to wybuchł? Przecież to...
-Niemożliwe. Tak. Też tak myślałem. A jednak stało się. Wszystkie te śmierdzące wnętrzności wyładowały na nas.
-Coś się zmienia Kaspar i ty to wiesz. Ukrywasz to wszystko przede mną.
Książę wyglądał na zmęczonego. Mimo to jego spojrzenie nie straciło na sile. Znów na mnie spojrzał po czym przywołał mnie skinieniem głowy.
Podeszłam z wahaniem. Chwycił moją dłoń gwałtownie po czym przystawił sobie do ust. Nim jednak zdążyłam zareagować wbił w nią kły. Liv rzuciła się na niego jednak powstrzymał ją odrywając usta od mojej ręki.
-Chcesz coś zobaczyć? Chcesz wiedzieć co się dzieje? Spróbuj jej krwi.
-Oszalałeś. Do reszty postradałeś rozum!
Wzruszył ramionami.
-Skoro nie chcesz wiedzieć..
Liv biła się z myślami, a ja nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Spojrzałam na nią i na swoją dłoń w której widniały dwa równoległe nakłucia. Wiedziałam, że nie chce mnie urazić, ale chce zrozumieć co dzieje się w jej świecie. Na tyle mogłam jej pozwolić.
Podeszłam do niej i bez słów wyciągnęłam rękę w jej kierunku. Ujęła ją z wahaniem, a Kaspar przyglądał się całemu zajściu z wielkim zaciekawieniem. Bila od niego dziwna energia, której nie potrafiłam nazwać.
Liv dotknęła palcem małej, okrągłej ranki na moim nadgarstku i zbliżyła palec do ust.
Książę pociągnął kolejny łyk, nie spuszczając oczu z siostry.
Liv stanęła jak wryta. Jej źrenice rozszerzyły się gwałtownie gdy spojrzała na mnie. Moje serce przyspieszyło. Nie wiedziałam jak mam to odebrać. Po czym Liv przeniosła swoje spojrzenie na brata.
-Co to jest? To jakaś sztuczka? Mów natychmiast! To kolejna z tych twoich gierek?!
Jej krzyk odbijał się od ścian niczym pociski. Niemalże ranił moje uszy. Kaspra jednak to nie ruszało.
-Co jest z nią nie tak?- wydukałam, a oni spojrzeli na mnie jakby zapomnieli, że mogę się odezwać- Co jest ze mną nie tak..?
Liv uspokoiła się nieco po czym podeszła do mnie i pogłaskała mnie po policzku.
-Nie chodzi o ciebie tylko..
Zabrało jej słów. Dosłownie.
Kaspar wstał i zaczął krążyć po pokoju.
-Chodzi o nią. Od początku wszystko co kręci się wokół niej jest inne. Najpierw ścigał ją demon, sam Morpheus polecił mi sprawować nad nią pieczę, a później nawet wyrocznia nie potrafił stwierdzić kim ona jest.
Czułam się tak jakby ktoś właśnie pozbawił mnie powietrza. Miał racje. Wszystko składało się w całość jeśli do układanki dodało się mnie.
-Nie wiem kim jesteś, ale twoje pojawienie się tutaj nie jest przypadkiem. Próbuję to rozwiązać od dnia, w którym dostałem wiadomość od czarownika lecz bezskutecznie. Utknęłaś tu z nami, a to dopiero początek.
-Wyklęci się mutują? Czy współpracują z kimś?
Książę wyglądał na zdziwionego moim pytaniem. Liv także.
-Widzę, że odrobiłaś lekcje.
Albo mi się wydawało, albo w jego głosie usłyszałam nutkę dumy.
-Tam w lesie. Ten wiatr. To była magia. Czułam ją. Moja magia wyrywała się do niej.
Kaspar spojrzał na swoją siostrę, a ona na niego.
-Teraz już rozumiesz?
-Mam w głowie jeszcze większy bałagan niż przed tem.
Zaśmiał się.
-Idźcie. No chyba że chcecie oglądać mnie nago.
-Ugh ohyda!
Jęknęła Liv i chwyciła mnie za rękę. Wyszłyśmy na balkon, lecz w ostatniej chwili dziewczyna zawróciła.
-Jeszcze jedno- spojrzał na nią unosząc brew- Dlaczego umieściłeś ją w pokoju łączącym się z twoim?
O nie. Znałam ten uśmiech. Oznaczał kłopoty.
Kaspar został całkowicie zbity z tropu. Mieszanka zaskoczenia i nie podobnego do niego zmieszania wywołała śmiech Liv.
-O nie! To nie jest to co kręci się aktualnie w twoim móżdżku! Wybij to sobie z głowy!
Liv zaczęła się śmiać jeszcze bardziej a Kaspar zaczął ją przedrzeźniać. Po czym wypchnął ją za drzwi.
-Idź zatruwać życie komuś innemu!
W momencie gdy książę zamknął drzwi, Liv odwróciła się do mnie i wybuchła śmiechem.
-Słyszałam od Ryana o ich pogawędce i nie mogłam się powstrzymać by mu nie dogryźć.
-Zasugerowałaś mu, że żywi do mnie jakieś uczucia. A jedynymi jakie może czuć jest żądza by mnie zjeść w sensie dosłownym, nie przenośnym.
Zmarszczyła oczy, ale szelmowski uśmieszek nadal błąkał się na jej ustach.
-Umieścił cię obok swojego ulubionego pokoju. Nie wydaje ci się to podejrzane?
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Nie wiem dlaczego to zrobił. Mogę się jedynie domyślać, że chce w pewien pokręcony sposób mnie pilnować. Zwłaszcza, że ten stary czarodziej go o to poprosił.
Liv machnęła ręką.
-I zepsułaś mój cały konspiracyjny plan.
Zaśmiałam się i spojrzałam na niebo. Było już zupełnie jasne.
-Czas do łóżka. Resztą zajmiemy się później.
Nie mogłam się nie zgodzić. Po zarwanej nocce nawet wizja dnia nie była tak kusząca jak sen.
-Masz rację. Za dużo informacji na raz. Mam wrażenie, że jeszcze chwila a mózg mi wybuchnie.
-Zajrzę do ciebie później, chyba że wyprzedzi mnie mój brat.
Zachichotała, a ja chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam prosto w jej twarz. Uchyliła się przed nią, ale nie przestała się śmiać.
-Potrzebujesz snu bo zaczynasz majaczyć.
-Tak. Zdecydowanie masz rację. Idę.
Pomachała mi na pożegnanie i wyszła chichocząc pod nosem.
Rzuciłam się na łóżko i przytuliłam do najbliższej poduszki. Czułam się jak odmieniec niepasujacy do żadnej kategorii. Moja krew była inna, ja byłam inna. Nawet wampiry, istoty żyjące na tym świecie dłużej niż nie jeden sędziwy człowiek nie wiedziały kim jestem. Nie było to pocieszające.
***
Gorąca woda spłukiwała ze mnie resztki obrzydliwego wygnańca, wraz z całą resztą. Bezwiednie złapałem się za nadgarstek, miejsce w które o mały włos mnie nie ugryzł. Małe zadrapanie a byłoby po mnie. Podzieliłbym jego los. Muszę być bardziej ostrożny. Lekkomyślność w zetknięciu z Wyklętymi kończy się tylko zasileniem ich szeregów bądź honorową śmiercią.
Nie spieszyłem się jeszcze na tamten świat.
Jednak to nie było jedyną rzeczą niedającą mi spokoju. Tylko to dziwne uczucie w momencie gdy weszła z Liv do mojego pokoju. Poczułem ją. Dosłownie. Przez ułamek sekundy czułem to samo co ona. Byłem boleśnie świadomy każdej jej komórki. Mógłbym przysiąc, że ona czuła to samo. Jednak owe uczucie zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Było niczym miraż. Teraz wydawało się jedynie złudzeniem.
Był tylko jeden sposób by odkryć jej tożsamość. Stary Leghorn, zwierzchnik fae. Nie ma mądrzejszego od niego. Liczył sobie ponad dwa tysiące lat. Pamiętał najwiecej z czasów po wielkiej wojnie. Więcej niż opisują księgi. Jednak fae chronią go jak oka w głowie. Musiałbym stanąć na głowie by dostać pozwolenie na audiencję, a zwłaszcza że Luxuria może zostać odebrana jako broń. Z fae nigdy nic nie wiadomo.
***
CZYTASZ
Upadłe królestwo
FantasyZasada numer jeden: Nie ufaj nikomu Jedno zdarzenie może wywrócić świat do góry nogami.. tylko który? Nie znam swojego imienia, swojego przeznaczenia i swojej przeszłości. Lu zostaje wmieszana w sprawy świata, o którego istnieniu nawet nie śniła...