Rozdział 1

56 5 0
                                    

Nie trudno się domyślić jak ciężko jest żyć z łatką bycia kimś ważnym. Gdzie się nie pojawisz każdy zna twoje imię. Zero anonimowości. Można by pomyśleć, że da się przywyknąć. Inni zaś dali by się pokroić żywcem za taką popularność. Ja nie. Nie lubiłam hucznych imprez w towarzystwie rozwrzeszczanych nastolatków. Nie kręciły mnie dragi ani szybkie wozy szkolnych gogusiów. Najbardziej lubiłam wyjeżdżać za miasto do swojego rodzinnego domu. Był to dość spory, trzy piętrowy, kamienny budynek, który mimo swoich rozmiarów sprawiał wrażenie przytulnego. Znajdował się na niewielkim wzgórzu porośniętym lasem. Sąsiadował z dość dużym rozlewiskiem co tylko dodawało mu klimatu. Miałam tam także kilku znajomych, ludzi znających mnie od kołyski, którzy nie zwracali uwagi na żaden status społeczny, czy marki moich ciuchów. Zawsze chciałam zamieszkać tam na stałe, lecz ojciec tkwił w przekonaniu iż prywatna szkoła w wielkim mieście będzie pięknie prosperować na przyszłość.
Długo się starałam zmienić jego nastawienie, aż wreszcie się udało.
Oto jestem w drodze do mojego ulubionego miejsca, gotowa przeżyć ostatni rok szkoły z przyjaciółmi.

Przeniosłam ostatnie pudło z rzeczami do swojego pokoju gdy właśnie zadzwonił telefon. Przez sekundę stałam skołowana próbując przypomnieć sobie gdzie go wepchnęłam, aż w końcu pobiegłam w kierunku torby zawieszonej na wieszaku.
-Już myślałam, że nie odbierzesz!
Przewróciłam oczami słysząc urażenie w głosie przyjaciółki.
-Jenn mówiłam ci, że mam tonę pudeł do rozpakowania.
Usłyszałam westchnięcie w słuchawce.
-No cóż. Będziesz musiała zostawić je na później.
Zmarszczyłam brwi.
-Dlaczego?
-Matt Collan urządza dziś imprezę przy wodospadzie z okazji rozpoczęcia roku. Musisz tam być i poznać ludzi zanim zacznie się szkoła!
Spojrzałam sceptycznie na piętrzące się pudla zagracające cały pokój i westchnęłam.
-Z chęcią bym poszła, ale mam za dużo roboty..
-Nie przyjmuję odmowy! Muszę cię przestawić paru fajnym gościom jak wreszcie mam okazję! Przyjadę po ciebie o siódmej.
-W porządku! W przeciwnym wypadku nie dasz mi żyć.
Zachichotała.
-Do zobaczenia!
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć nim usłyszałam sygnał zakończonego połączenia. Usiadłam na łóżko i westchnęłam. Nie miałam pojęcia w który karton spakowałam swoje lepsze ciuchy, a miałam tylko trzy godziny do przyjazdu Jenn. Spojrzałam na stojące w rogu krzesło, z którego wystawała skórzana krótka.
-Lepsze to niż nic.
***
Sygnał klaksonu wdzierał mi się w uszy. Biegłam podjazdem omal nie wykręcając kostki przez głupi żwir. Szarpnęłam za klamkę niemal sapiąc i łypnęłam na przyjaciółkę spode łba.
-Musiałaś tak trąbić?!
Wyszczerzyła zęby i wzruszyła ramionami.
-Zdaje się, że nie mogę się doczekać tej imprezy bardziej od ciebie- zaszczebiotała i sięgnęła po telefon by sprawdzić godzinę- Chłopcy będą trochę później, ale cała reszta zapewne już jest. A Brandon jest z nimi.
Mówiąc to spojrzała na mnie badawczo. Podczas jednego z moich pobytów w tym miasteczku umówiliśmy się kilka razy. Raz mnie nawet pocałował, lecz nie było to nic szczególnego. Był przystojnym chłopakiem o prześlicznym uśmiechu, ale to by było na tyle.
-Tylko tyle masz mi do zaoferowania?
Zaśmiała się szczerze.
-Zaczekaj aż zobaczysz jakie ciacha będą na tej imprezie.

Byłam na wielu imprezach, lecz ta różniła się od nich zupełnie. Zero bycia sztywnym. Zwyczajny plenerowy klimat, a nie bankieciki u nowobogackich dmuchanych lalek. Zdecydowanie bardziej wolałam picie piwa z plastikowego kubeczka niż z delektowanie się drogim szampanem z kryształowego kieliszka. W końcu czułam się wolna.
Przy wodospadzie ktoś rozstawił dwie duże kolumny, z których leciała muzyka, ludzie stali grupkami przechadzając się od stoiska z alkoholem do przekąsek i nad brzeg wody.
Miałam już dość dudnienia w głowie, więc stwierdziłam, że zejdę nad wodę razem z grupką roześmianych dziewczyn. Szeptały między sobą jakieś głupoty na temat magii tego miejsca rozglądając się wokół. Naiwniaczki chcące wierzyć w każde banialuki. Odeszłam dalej brzegiem, aż ich głosy ucichły. Usiadłam na leżącej na piasku kłodzie i obserwowałam ludzi z oddali. Zgubiłam Jenn już z ponad godzinę temu, lecz nie rozpaczałam za bardzo z tego powodu. Jej zniknięcie mogło się równać tylko z jednym. Zapewne znalazła sobie towarzysza na noc. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy. Ciepła bryza wzniosła się znad wody z lekkim wiaterkiem.
-Czy impreza nie odbywa się w tamtym miejscu?
Podskoczyłam na dźwięk obcego głosu za swoimi plecami, aż wylądowałam tyłkiem na piasku. Zerwałam się na równe nogi najszybciej jak umiałam i spojrzałam w stronę z której dochodził głos.
W słabo oświetlonym lesie widziałam jedynie zarys sylwetki. Gość krył się w mroku jakby udawał, że jest to zabawne.
-Mogłabym zapytać cię o to samo.
Chłopak zaśmiał się i zrobił krok w stronę światła. Jeszcze dwa kroki i mogłabym zobaczyć jego twarz..
Czułam, że się uśmiecha, mimo iż miałam problem z przyjrzeniem się mu dokładnie. Ta sytuacja coraz mniej mi się podobała.
-Nie jestem z tego towarzystwa- powiedział nad wyraz stonowanym głosem.
Zrobił jeszcze jeden krok, a w mojej głowie zaświecił się znak ostrzegawczy. Powinnam była zacząć zwiewać. Koleś robił się coraz bardziej przerażający. Coś jednak trzymało mnie w miejscu.
-Więc co tu robisz? Śledzisz kogoś chowając się w tych krzakach?
Znów się zaśmiał i przechylił głowę. Światło księżyca padało na jego twarz przez liście drzew. Widziałam tylko jego ostre kości policzkowe i przerażająco zielone oczy wpatrzone wprost we mnie.
-Lepiej już idź.
Nie zamierzałam się kłócić. Prędko wzięłam nogi za pas i szybkim krokiem oddaliłam się w kierunku najbliższej grupy ludzi. Co mi w ogóle odbiło odłączać się od reszty?! Niemal biegłam do beczki z piwem przy której stał Matt wraz z kumplami. Na jego widok kamień spadł mi z serca.
-Dzięki Bogu, że cię widzę- wychrypiałam sięgając po kubek z piwem.
Matt zmarszczył brwi i spojrzał ponad moim ramieniem.
-Gonił cię ktoś?- zapytał zdziwiony.
-W lesie był jakiś koleś. Dziwny typ.
-Poszłaś do lasu? Po co?- wyglądał na przejętego.
Wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem. Chciałam pobyć chwilkę sama.
Matt chwycił mnie za ramię i delikatnie odciągnął od towarzystwa.
-Lepiej nie chodź sama do lasu. Różne rzeczy się zdarzają. Mama ci nigdy nie mówiła abyś nie chodziła nigdzie sama po nocy? Jeśli ci życie miłe zachowaj rozum i następnym razem idź z kimś.
Uniosłam obie dłonie w geście poddania.
-Okay, tylko się już tak nie denerwuj. To pewnie przez ten alkohol.

Nie mogłam pozbyć się uczucia, że ktoś mnie obserwuje. Widok wwiercających się we mnie zielonych oczu nieznajomego ciągle przyprawiał mnie o dreszcze. Zadzwoniłam do Jamesa, który miał odebrać mnie z imprezy, lecz nie odbierał. To było dziwne. James jest moim kierowcą od dawna, gdyż mój ojciec rzadko kiedy pozwala mi prowadzić samochód samodzielnie. Zawsze odbierał telefon. Zamówiłam taksówkę. Dość miałam przeżyć jak na jedną noc i ciągle stał mi przed oczami obraz zaniepokojonego Matta. Nie zwariowałam też na tyle by mimo to iść pieszo. Taksówka pojawiła się pare minut później i odwiozła mnie pod samą bramę domu. Jednak idąc wzdłuż żwirowej alejki miałam wrażenie, że nie jestem sama. Co chwila zerkałam przez ramię, lecz nic nawet nie mignęło za moimi plecami. Mimo to przyspieszyłam kroku.
Odetchnęłam dopiero jak znalazłam się w swoim pokoju pośród znajomego stosu pudel. Zepchnęłam rzeczy z łóżka i wgramoliłam się w pościel. Obiecałam sobie w myślach, że wymarzę z głowy minioną noc.
***
Przerażający dźwięk budzika kaleczył mi uszy. Minął tydzień od imprezy nad wodospadem. Zagubiona Jenn znalazła się w łóżku jakiegoś chłopaka z równorzędnej klasy, a o przerażającym chłopaku lubującym się w bieganiu po chaszczach nikt nic nie wiedział. Próbowałam mniej więcej opowiedzieć Jenn jak wyglądał, lecz to było trudne zważywszy na to, że mało widziałam.
-Na pewno nie miałaś zwidów? Może jednak coś paliłaś?- spytała piłując paznokieć. Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam jej prosto w twarz- Auć! No co! Nie sądzisz, że to trochę dziwne? A zwłaszcza tu gdzie każdy każdego zna?
Wzruszyłam ramionami.
-Mówię co widziałam.
Zastanowiła się przez chwilę.
-Może to ktoś nowy. Tak samo jak ty.
-Wierzysz w to?
Zastanowiła się przez chwilę.
-Byłoby fajne jakby w ten dziurze pojawiło się nowe ciacho.
Prychnęłam.
-Nawet nie wiemy czy on w ogóle był przystojny.
-Coś musiał w sobie mieć, że do niego wracasz.
Niemal zachłysnęłam się powietrzem.
-Jenn!
Ona tylko zaśmiała się patrząc na mnie z litością.
***
-Jeśli jeszcze raz usłyszę coś o życiu pantofelka lub że jakieś mikroorganizmy mają ciekawsze życie ode mnie to rzucę tym w jej twarz- powiedziała Jenn wymachując grubym podręcznikiem od biologii.
Zaśmiałam się pod nosem widząc jej zdenerwowanie i wyjęłam kilka książek z szafki i zapakowałam je do torby.
-To wcale nie jest śmieszne. Mam jej doooość! Któryś rok z rzędu się do mie uczepiła. Jeśli w tym roku nie zdam przez biologię przypomnisz sobie moje słowa, że się na mnie uwzięła- szła wymachując mi palcem przed nosem.
-Dobrze, a tymczasem choć zająć miejsce w klasie pani gaduło zanim znów ktoś nas podsiądzie. 

Potruchtała szybko w kierunku klasy od literatury i stanęła w drzwiach czekając na mnie. Na nasze szczęście dwie ostatnie ławki były wolne. Gdy do rozpoczęcia lekcji zostało pięć minut i nauczycielka już przekroczyła próg klasy poczułam dziwny ucisk w żołądku. Podniosłam wzrok i zamarłam. Przed biurkiem nauczyciela stał nie kto inny jak chłopak z lasu. Ubrany w czarne jeansy i zwykłą czarną koszulkę, która kontrastowała z jego jasną skórą. Włosy także miał czarne, lekko opadające na oczy lecz idealnie przystrzyżone po bokach. Wyglądał jakby właśnie wyszedł z jakieś sesji zdjęciowej.
Gdy się odwrócił skierował swój wzrok wprost na mnie i uśmiechnął się półgębkiem z miną cwaniaka.
-To on- powiedziałam do Jenn.
Spojrzała na mnie po czym pozbierała się z osłupienia.
-Ja chyba śnię- wyszeptała- On jest piękny!
Pacnęłam ją w głowę.
-Ciszej bo każdy cię usłyszy. Piękny czy nie, nie zapominaj, że jest dziwny.
-Jeśli jest psychopatą to może mnie porwać.. - rozmarzyła się.
Zerknęłam w jego kierunku. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale miałam wrażenie, że wszystko słyszał.
***

Upadłe królestwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz