Rozdział 15

17 3 0
                                    


Noc minęła szybko. Zdecydowanie za szybko. Otulona błogą ciemnością nie skupiałam się na bólu. Odleciałam myślami gdzieś daleko, do wspomnień które niemal zatarły się już w pamięci. Próbowałam przypomnieć sobie twarz mamy. Z ukłuciem żalu stwierdziłam, że jej obraz pozostał niewyraźny. Pamietam jej długie ciemne włosy i ciepły uśmiech. Za nic w świecie nie mogłam przypomnieć sobie jej oczu ani tonu głosu jakim opowiadała mi bajki. Minęło prawie dwanaście lat.
Nad ranem obudził mnie trzask czegoś lądującego zaraz obok mojej głowy. Wozy stały, łowcy wraz z ocalałymi wałęsali się po polanie bądź siedzieli przy ognisku. Niektórzy tak jak ja, jeszcze spali. Aż do teraz. Astan patrzył na mnie nadzwyczaj zadowolony z siebie. Szczerzył zęby i potrząsnął tym czymś co wyładowało obok mojej głowy. Był to plecak, albo coś podobnego. Wypełniony był po brzegi, ale nie był zbyt wielkich rozmiarów.
-Powinnaś już wstawać. Czeka nas dość spory kawałek do przejścia, a nie chcemy chyba aby książę deptał nam po piętach.
Nadal czułam jakbym śniła. Usiadłam czując ciężar bransolet i ze zdziwieniem odkryłam, że choć ręce mam ociężale to już nie bolą prawie w ogóle.
-Wczoraj twierdziłeś, że nas nie znajdzie.
Udał, że się zastanawia po czym zerknął w kierunku przechodzącego obok łowcy.
-Nie chciałem cię niepotrzebnie denerwować. W momencie gdy odłączymy się od grupy zaklęcie maskujące przestanie działać. Ja nie potrafię czarować, a ty masz kajdany. Będziemy musieli szybko dostać się w góry.
-W góry? Szybciej będzie przez równinę.
Podskoczyłam na dźwięk tego głosu. Astan również. Był dziwnie wytrącony z równowagi. Nawet jego wampirze zmysły wydawały się przygaszone.
Za nim stała mała i niemal przejrzysta postać drobnej dziewczyny o białych włosach. Zaciskała kurczowo dłonie na łokciach, a metalowe bransolety niemal wtapiały się w jej skórę. Pamiętałam ją z pierwszych chwil po przebudzeniu. Jechała na moim wozie i miała niemal identyczne bransolety jak ja. Domyśliłam się kierujących nią motywów szybciej niż je wyjawiła.
-Równina jest pełna szpiegów i donosicieli. Ledwo umknęliśmy Kasparowi i całej królewskiej świcie. Podróż tamtędy była by jak zafundowanie sobie drogi powrotnej na Mroczny Dwór.
Dziewczyna wzdrygnęła się, a coś dziwnego w jej oczach zapłonęło jeszcze jaśniejszym światłem. Miała przerażający wzrok, przeszywający niemal na wylot. Sam kolor jej tęczówek przywodził mi na myśl lodowate sople.
-Góry są ciężkim odcinkiem drogi. Z tym nie da się dobrze wspinać- pomachała bransoletą.
Mówiła o niej w taki sposób jakby już miała z nimi do czynienia.
Astan cmoknął i zerknął na mnie porozumiewawczo.
-Mam plan który zadziała i ludzi czekających na moje rozkazy. Mamy tylko dotrzeć do wyznaczonego miejsca. Więcej nie mogę zdradzić.
Złożył ramiona na piersi i uniósł brew przyglądając się białowłosej.
Dziewczyna wydęła dolną wargę i uniosła podbródek.
-Chcę iść z wami.
Mogłabym przysiąc, że te słowa sporo ją kosztowały. Nim Astan zdążył zaprzeczyć weszłam mu w słowo.
-Niech idzie.
W jego złotych oczach zrodziło się nieme pytanie. Nie wiedziałam bym była, ani jak dalej potoczą się nasze losy, ale wiedziałam jedno.
Założono nam kajdany wykradające naszą moc i musimy się ich pozbyć.
-Ma takie same bransolety jak ja. Jeśli możesz pomóc mi się ich pozbyć to jej także.
Astan wymamrotał coś pod nosem o dodatkowym balaście ale nie zaprzeczył. W głębi duszy wiedziałam, że zgrywa twardziela, ale ma dość miękkie serce.
-Niech będzie. Ale jak będziesz nas opóźniać nie będę miał oporów przed zostawieniem cię na pastwę wilków.
Skinęła głową. Gdy Astan odszedł w poszukiwaniu większej ilości zapasów spojrzałam na dziewczynę raz jeszcze. Nic nie mówiła, ale wdzięczność wypisana na jej twarzy wystarczyła w zupełności jako podziękowanie.
***
Polowanie zakończone.
Ulice wciąż pokrywają kałuże krwi uniemożliwiające znalezienie jakichkolwiek śladów. Przez zbyt mocny zapach nawet złapanie tropu było niemożliwe.
Przeszukiwałem lasy i pobliskie miejscowości, ale wiedziałem, że Łowcy są już daleko. A wraz z nimi ona. Nie namierzyliśmy jeszcze zdrajcy, choć miałem podejrzenia co do jego tożsamości. Jednak nie to było moim priorytetem.
Zawiodłem. Zawaliłem. Na całej linii.
Miałem ją chronić. Powierzono mi jedno zadanie i nie potrafiłem go wykonać. Stary Morpheus się pomylił powierzając mi opiekę nad nią. Znów schrzaniłem.

Upadłe królestwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz