Rozdział 33

8 1 0
                                    


Morpheus usłuchał mojej prośby. W salonie czekało krzesło przytaszczone specjalnie prosto z jadalni. Popchnęłam Kaspara wprost na nie. Nie opierał się, usiadł z gracją nie spuszczając ze mnie bacznego spojrzenia. Śledził każdy mój ruch próbując mnie wyczuć. Ha! Dobre sobie.
Reszta ustawiła się pod ścianą czekając na przestawienie.
Sięgnęłam do więzi teraz już nieco pewniej. Starałam się odnaleźć ten most w mojej głowie, a gdy na niego natrafiłam puściłam w Kaspara żar jaki trzymałam w środku.
Podskoczył zaskoczony wytrzeszczając oczy.
Ten most był odpowiedzialny za moje odczucia, za jego wizje, za to, że potrafiłam go wyczuć, pozwalał na pełną świadomość jego myśli i ciała .. I zamierzałam to wykorzystać, gdy już wiedziałam jak.
-Co to ma być?- warknął odzyskując rezon- Jakieś przedstawienie? A to?- wskazał głową na stojących pod ścianą Liv, Astana i Ryana- Publiczność?
-Tylko ty możesz urządzać przedstawienia?
Prychnął, gdy chciał wstać powstrzymałam go jednym gestem dłoni. Zamarł.
-Masz zamiar mnie przesłuchać?- zaśmiał się chłodno- A może torturować? Sprawiło by Ci to radość?
-Mam tylko kilka pytań. I lepiej odpowiadaj szczerze.
-A jak nie? Co wtedy?
-Wtedy pożałujesz, że w ogóle się urodziłeś.
Pewność z jaką to wypowiedziałam przeraziła nawet mnie, ale nie pozwoliłam sobie by to okazać. Słyszałam bicie jego serca, denerwował się. Bingo!
-Mogę zaczynać? Czy masz jeszcze jakieś obiekcje?
Nie odezwał się słowem.
-Rozumiem, że brak. Jak długo wiesz?
Stanęłam przed nim zakładając ramiona na piersi patrząc mu prosto w oczy.
Myślał nad odpowiedzią odrobinę za długo.
-Odkąd przybyłem do dworu fae, wówczas zacząłem się zastanawiać.
-Przez moją krew?
Skinął głową oblizując usta. Potarłam rozcięty palec drażniąc go zapachem własnej krwi. Niemalże czułam jak namacalne stawało się jego pragnienie pomieszane z rosnącym podnieceniem. Widziałam tą zmianę w jego oczach. Czułam zmieniający się zapach.
-Tylko dlatego się opierałeś?- miałam w pamięci rozmowę z Liv.
Warknął niezadowolony. Intensywność jego spojrzenia rozpalała moje zmysły.
-Dobrze wiesz dlaczego się powstrzymywałem.
-Skrzywdził byś mnie?
-Pytasz o to czy wziąłbym Cię siłą?
Ugh.. Dlaczego na samą wzmiankę o tym przebiegają mnie deszcze. Kaspar zdawał się tego nie zauważyć.
-Tak. Zrobiłbyś to?
Westchnął pocierając skronie. Tracił rezon.
-Nie wiem.. wolałem się nie przekonać czy byłbym do tego zdolny.
Skinęłam głową usatysfakcjonowana odpowiedzią.
-Co jest we mnie gorsze?
Rzucił mi pełne niezrozumienia spojrzenie.
-Czego nie rozumiesz? Co jest we mnie gorsze do cholery, że wolałeś biegać za tymi wszystkimi kobietami, a mnie odpychałeś?!
Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami oddychając nierówno. Cichy syk któregoś ze stojących pod ścianą świadków przeciął ciszę.
-Mowę Ci odjęło?!
Spuścił głowę usilnie zaciskając oczy.
-To nie tak..
-A jak?! Hmm?! Odpowiedz do diabła! Co widziałeś w nich czego brakuje mi?
Gdy wreszcie na mnie spojrzał ogrom uczuć w jego oczach przytłoczył mnie do reszty. Cholera dlaczego było mi go żal?
-Nie spałem z żadną z nich.
-Słucham?
-To co słyszałaś. Nie spałem z żadną z tych kobiet. Nawet gdybym chciał .. nie dałbym rady.
Astan stojący za moimi plecami zaśmiał się z szoku albo ulgi. Nie umiałam pozbierać myśli.. Nie spał z nimi?
-W takim razie po co to było? Aż tak bardzo mnie nie chcesz? Myślisz o mnie dniem i nocą, lecz mnie nie chcesz. Co takiego ci zrobiłam byś odbierał mi też mój wybór?
-Ughhh to nie tak Deian.. Zdajesz sobie sprawę, że nie jestem idealnym księciem z bajki? Nie wiem dlaczego los skazał Cię na mnie ale ..
-Właśnie, nie wiesz!- poczułam jak długo skrywane łzy spływają mi po policzku- Więc dlaczego? Dlaczego to wszystko robiłeś?
-By odwrócić swoją uwagę od ciebie ..- jego głos był niemal zbolały, jakby wciąż ze sobą walczył- By nie zmusić Cię do zaakceptowania więzi ze mną siłą.
-Siłą? Ślepy jesteś?! Przecież i tak bym to zrobiła, wiesz? Zaakceptowałabym tą cholerną więź bo .. Kocham Cię do cholery!
Nie wierzyłam własnym uszom, że to powiedziałam. A jednak to była prawda. Zakochałam się w nim w momencie gdy przetarła się ta cienka granica między strachem a fascynacją. Był moją stałą w tym szalonym i zmiennym świecie. Zjawiał się zawsze wtedy gdy go potrzebowałam. Naprzemiennie ratowaliśmy sobie życie. A mimo to Kaspar nie spodziewał się usłyszeć tych słów. Jednak jego mina była tego warta. Rozchylił wargi kompletnie zszokowany, szeroko otwarte oczy świdrowały mnie spojrzeniem szukając podstępu. Gdy go nie znalazł, zbladł. Wyglądał jakby lada chwila miał zemdleć.
-Nie mówisz tego poważnie- wyszeptał niemalże kuląc się w sobie- Nie odróżniasz więzi od miłości ..
-Och zamknij się wiem co czuję! W dodatku nie od dziś.. Wiesz jak się czułam, gdy mnie odpychałeś? Jakby ktoś wyrwał mi serce i roztrzaskał w drobny mak! Pozwałeś mi się do siebie zbliżyć tylko po to by znów mnie odepchnąć! Czy ja w ogóle cokolwiek dla Ciebie znaczę?
Sapnął, wciągnął głośno powietrze i wypuścił je z głośnym jękiem.
-Bogowie .. Wiem jak to okropnie zabrzmi, ale .. chciałem ochronić Cię przed sobą..
-Swoim i moim kosztem- mruknęłam.
Spojrzał na mnie ze smutkiem załamując ręce. Siedział teraz przede mną na tym krześle wyglądając jak prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy.
-I co teraz? Zjebałem .. potężnie zjebałem ..
-A co ma być? Przecież Cię nie wymienię na inny model.
Zmarszczył brwi przyglądając mi się badawczo.
-Co? Zamierzasz ..
-Tak- przerwałam mu po raz kolejny- Zamierzam zaakceptować więź, chyba że masz wobec tego jakieś inne obiekcje.
Pokręcił głową niedowierzając.
-Po tym wszystkim Ty nadal mnie chcesz?
-Myślałam, że to jest jasne? Zwłaszcza po moich urodzinach ..
Opadł na oparcie krzesła blady, z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Czym sobie na Ciebie zasłużyłem?- szepnął ledwo słyszalnie.
Wzruszyłam ramionami i podeszłam do niego stając pomiędzy jego nogami. Oparłam dłonie na ramionach Kaspara szukając zgody w jego oczach. Jednym ruchem chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie zamykając w szczelnym uścisku.
-Obiecaj mi, że więcej mnie nie odepchniesz- szepnęłam bliska płaczu- koniec z innymi, koniec z uciekaniem.
Wzmocnił uścisk, czułam jak się uśmiecha.
-Obiecuję.
Pogładziłam dłonią jego włosy. Był mój. Bogowie na prawdę mój ..
Uniósł głowę jakby dokładnie wiedział co mi chodzi po głowie. Jedno spojrzenie tych zielonych oczu wystarczyło by roztopić moje serce. Uśmiechnął się lekko po czym usadził mnie na swoich kolanach. Oparłam głowę na jego ramieniu czując się bezpiecznie, na swoim miejscu.
Astan zaśmiał się klaszcząc w dłonie.
-Tylko błagam nie przypieczętujcie więzi pod tym dachem, albo wygońcie nas zawczasu. Moje uszy tego nie zniosą!
Parsknęłam śmiechem, tak samo jak reszta.
Kaspar poruszył się i utkwił spojrzenie w moim bracie.
-A właśnie .. coś mi umknęło? Brat?!
Zaśmiałam się cicho, wsłuchując się w bicie jego serca.
-Można by rzec, że dość sporo Cię ominęło.
***
Leżałam wtulona w Kaspara, wsłuchując się w jego równy oddech. Jedną ręką kurczowo trzymał mnie u swojego boku, drugą bezwiednie ułożył na brzuchu. Luźne spodnie jego prowizorycznej piżamy zsunęły się dość nisko na biodrach przez co miałam idealny widok na rysujące się w literę V mięśnie w dole brzucha. Przełknęłam gulę w gardle ignorując ucisk pomiędzy swoimi udami. Ciężko było opanować drżenie własnego ciała jak i własne myśli. Nie minęła chwila, a Kaspar poruszył się nabierając głośno powietrza.
-Jeśli zamierzasz myśleć o takich rzeczach będę niemal zmuszony wywalić wszystkich z tego domu. Nie kłamałem mówiąc Ci, że nie spałem z tymi kobietami .. a to oznacza .. już ty wiesz co.
-Co?- zatrzepotałam niewinnie rzęsami, udając że nie poruszył mnie jego lekko zaspany głos.
Posłał mi mroczne spojrzenie spod zmrużonych powiek.
-Nie prowokuj mnie słońce, jeśli tego nie chcesz.. Nie umiałbym długo się opierać.
-Więc dlaczego wciąż to robisz?
Uniósł brwi zaskoczony moimi słowami.
-Chcesz tego?- przewrócił mnie na plecy lokując się pomiędzy moimi nogami, sunął nosem wzdłuż mojej szyi- Chcesz mnie posiąść na własność?
Poruszyłam się nieznacznie. Chciałam tego aż bolało.
Warknął zadowolony i wpił się w moje usta brutalnie je atakując. Jeśli to był tylko przedsmak tego co miało nadejść .. bogowie miejcie mnie w opiece.
Oderwał się ode mnie po dłuższej chwili walcząc z własnymi myślami. Czułam to, czułam ile siły kosztowało go opanowanie swojego pragnienia.
-Jak mam zasnąć gdy leżysz mnie rozpalona i .. taka gotowa.
Dźwięk jego głosu przywodził na myśl żałosne zawodzenie.
-Torturujesz mnie kobieto..- opadł bezwładnie tuż obok mnie- chyba czeka nas bezsenna noc.
Zachichotałam łącząc nasze dłonie ze sobą.
-Krew ugasiłaby to pragnienie? Czy by je wzmogła?
Westchnął myśląc przez chwilę.
-Sama krew? Czy masz na myśli to.. co zaszło kiedyś w twojej komnacie?
-To drugie- szepnęłam nagle zawstydzona.
Zachichotał po czym spojrzał na mnie.
-Na chwile by wystarczyło.
-Na tyle by zasnąć?
Skinął głową. Nie wiele więcej myśląc usiadłam na nim okrakiem, a Kaspar podniósł się lekko opierając się o wezgłowie łóżka. Pod intensywnością jego spojrzenia miałam ochotę się skulić, a mimo to przysunęłam się bliżej czując pod cienkim materiałem spodenek jego rosnące napięcie. Westchnęłam cicho wprost w jego usta, co tylko popchnęło go do działania. Tym razem pocałunki były bardziej zachłanne, spragnione. Wędrował dłońmi po moim ciele badając je kawałek po kawałku. Nim wsunął dłoń pod materiał mojej koszulki spojrzał na mnie pytająco. Uśmiechałam się w odpowiedzi i na nowo złączyłam nasze usta w pocałunku. Westchnął zadowolony, a ja poczułam jak jego dłoń zaciska się na mojej piersi. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz rosnącego pożądania. Drugą dłoń wsunął pod moje spodenki zaciskając na pośladku. Jego dłonie na mojej nagiej skórze.. języki złączone w niemym tańcu. Odsunęłam włosy odsłaniając szyję. Kaspar składał drobne pocałunki na mojej szczęce, w zagłębieniu szyi, na ramieniu po czym zassał wrażliwą skórę, by następnie wbić się w nią. Z moich ust uszedł cichy jęk, co skwitował zadowolonym mruknięciem.
-Moja- wymruczał tuż przy mojej szyi- tylko moja.
Moje serce zabiło szybciej. Oparł czoło o moje, strużka krwi ściekała wzdłuż mojego dekoltu. Nie bolało, gdy nie chciał wyrządzić mi krzywdy jego ugryzienia bywały wręcz rozkoszne. Pochylił się by zlizać krew z mojego dekoltu drażniąc moją skórę wysuniętymi kłami.
-Ja piłem z ciebie..- zamruczał cicho- Ty możesz wypić ze mnie.
Zadrżałam na te słowa.
-To przedostatni krok prawda?
Skinął głową wiercąc się lekko. Odetchnęłam głęboko po czym ujrzawszy jego zmieszaną minę uśmiechnęłam się lekko. Niemalże czułam jak opuszcza go nagromadzone napięcie.
-Tylko... nie wiem jak..?
Zachichotał.
-Po prostu mnie ugryź.
-Jak „po prostu ugryź"?!- mruknęłam- nie chcę cię dziabnąć za mocno.
Zaśmiał się głośniej.
-Spokojnie, nie zrobisz mi krzywdy. Gwarantuję, że będzie mi się podobało. Taki .. zwyczaj.
Znów potarł nosem moją szyję gładząc przy tym moje plecy. Ujęłam dłońmi jego twarz, złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek po czym biorąc głęboki oddech zatopiłam zęby w jego szyi.. Ciepła, metaliczna ciecz wypełniła moje usta niemal od razu.. Skąd wiedziałam jak to zrobić? Nie pytajcie, sama nie miałam pojęcia. Kaspar syknął cicho po czym poczułam jak się pode mną rozluźnia. Przez chwilę pomyślałam, że ugryzłam go odrobinę za mocno, lecz już po chwili gdy przesunęłam językiem po drobnych rankach, krwawienie ustało niemal natychmiast.
Czułam się inaczej. Jakoś tak .. mocniej?
Spojrzałam mu w oczy, wyraz jego twarzy bliski był błogości. Musiał wyczytać coś z mojej twarzy gdyż uśmiechnął się lubieżnie.
-To niemal jak erotyczne spełnienie.. często podczas zbliżenia kochankowie piją nawzajem swoją krew by wzmocnić doznana. Są wówczas .. o wiele głębsze.
Mogłam to sobie wyobrazić. Uczucie jakie towarzyszyło mi gdy pił ze mnie było nieziemskie, obezwładniające.
-Też tak się czułem- odpowiedział choć nie wypowiedziałam tych myśli na głos- Jesteś pierwszą osobą której na to pozwoliłem.
Och?
-Mówisz poważnie?
Powoli skinął głową unosząc lekko kąciki ust.
-Śmiertelnie poważnie.
Czułam jak szaleńczo biło moje serce, zupełnie jakby wyrywało się do niego. Skrył twarz w zagłębieniu mojej szyi i na powrót ułożył nas na łóżku nie wypuszczając mnie z objęć.
-Nie powiedziałem Ci jeszcze czegoś- mruknął sennie.
-Czego?
-Też Cię kocham słońce.
Zalana uczuciem ulgi i spełnienia, ze swoim towarzyszem u boku w końcu zapadłam w sen.
***

Upadłe królestwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz