Rozdział 14

15 4 0
                                    


Łowcy głów.
Jedna z najgorszych zmor zaraz po Wyklętych. Ich szeregi w większości zasilają mieszance. Przez to nigdy nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. Niemożliwym jest oszacowanie ich siły, szybkości czy też magii. Nigdy nie pojawiają się dwa razy w tym samym składzie, ani w tym samym miejscu.
Najwięksi i najbardziej irytujący sprawcy zamieszania jaki znała kraina.
Nim zdążyłam cokolwiek zrobić stanął przede mną wielki wóz, wymalowany od kół po szpic dachu świecącymi w ciemności znakami runicznymi i słowami, których nie znałem. Jak ten ostatni głupiec spojrzałem w stronę tej, którą obiecałem chronić. W blasku iskier ujrzałem postać spoglądającą w tą samą stronę. Później nie było już nic ...

***

Było mi zimno. Bardzo zimno. Poza chłodem moje ciało spowijał ból. Leżałam na czymś twardym. Do tego stopnia twardym, że każda nierówność drogi wyryła pieczęć na moim kręgosłupie. Wyczuwałam wokoło obecność ludzi, albo im podobnych. Ciągłe szmery i ciche szlochanie. Byłam świadoma w jakimś stopniu, lecz nie na tyle by się obudzić.

Obrzydliwie lepkie i chłodne powietrze spowiło moją twarz. Całe ubranie miałam przesiąknięte wilgocią oraz czymś czego zapach zbyt mocno gryzł mój nos.
Mruknęłam coś pod nosem usiłując się podnieść. Ręce wciąż były ogromnym ciężarem i promieniowały tępym bólem. Obecny chłód kajdan lekko niwelował uczucie mrowienia, lecz nie na tyle bym mogła swobodnie ruszać dłońmi. Rozejrzałam się wokoło. Leżałam na jednym z kilku wozów ciągniętych przez białe konie z wymalowanymi dziwnymi znakami. Każdy z wozów był pełen istot. Większość z nich ubrana była na biało w postrzępione suknie i koszule zbroczone czymś ciemnym.
W jednej chwili moi żołądek wykonał salto.
To musieli być ci którym udało się ujść z życiem z tej okropnej rzeźni. Widziałam wśród nich fae ze szpiczastymi uszami i wyraźnie odznaczającymi się oczami, oraz tych z pozoru wyglądających jak zwykli ludzie. Coś jednak podszeptywało mi z boku, że byli znacznie potężniejsi od zwykłego człowieka.
Jednakże moja uwaga skupiła się na dziewczynie zwiniętej w kłębek, podróżującej na tym samym wozie co ja. Była nienaturalnie blada, niemal biała, aż jej skóra zalewała się z suknią. Długie również białe włosy były zabłocone i posklejane krwią, która także odbiła swój ślad na jej ubraniu. Coś błysnęło gdy poruszyła ręką niespokojnie. Zamarłam. Na jej nadgarstku widniała niemalże identyczna bransoleta.
-O proszę kto wstał.
Na dźwięk głosu za plecami aż podskoczyłam. Pożałowałam tego szybciej niż mogłam się spodziewać, albowiem przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, aż miałam ochotę ponownie zwinąć się w kłębek.
Odwróciłam się ostrożnie, starając się nie wykonywać więcej gwałtownych ruchów, lecz gdy ujrzałam do kogo należał głos ledwo powstrzymałam się od próby daremnej ucieczki.
Złote oczy wpatrywały się we mnie badawczo czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
-C-co .. ale że ty? Tu?
Nie potrafiłam wydobyć z siebie normalnego głosu ani ułożyć żadnej sensownej odpowiedzi. Moje gardło było zdarte niemal do cna, a każdy kolejny oddech coraz mocniej obciążał moje płuca.
Astan, o ile tak miał w ogóle na imię, uśmiechnął się kpiąco.
-Ależ gdzie moje maniery- usiadł na boku bryczki nie przestając się we mnie wpatrywać- Zapewne nawet nie wiesz w czyich jesteś rękach.
Gdy nic nie odpowiedziałam, kontynuował.
-Zwą ich łowcami głów. Wiedziałem, że szykują się na odsiecz porwanym na polowanie czarodziejom i mieszańcom. Stwierdziłem, że mogę im pomóc. Nie sądziłem jednak, że znajdą cię na jednej z ulic. Więc proszę cię bądź tak dobra i udziel mi jednej odpowiedzi. Co tam robiłaś? Do reszty postradałaś rozum by pakować się w takie bagno?
Patrzył na mnie z groźną ale i dziwnie zmartwioną miną.
Wzięłam głęboki wdech.
-Miało mnie tam nie być. Ktoś wszedł do wierzy, w której zamknęła mnie Liv. Żołnierze albo straż. Założyli mi kajdany i .. ból. Okropny ból to jedyne co pamiętam dalej.
Wykrzywił usta i wyciągnął dłoń w kierunku mojej. Opuszkiem palca dotknął wykrytego w metalu znaku i niemal syknął przykładając natychmiast palec do ust.
-Magia zamknięcia. Blokuje twoją moc kosztem twojego życia. Z tego co widziałem twoim żywiołem jest ogień?
Wzruszyłam ramionami. Prawdę mówiąc nie wiedziałam, czy potrafiłabym posłużyć się innym żywiołem. Nigdy nie próbowałam. Postanowiłam jednak nie dzielić się tym przemyśleniem z tym oto osobnikiem.
-Chyba tak.
Przeklnął w dziwnym języku po czym gwałtownie nabrał powietrza i wypuścił je ze świstem.
-W takim razie spowodują, że twoja magia zacznie spalać cię od środka. To stara magia, nie praktykowana już w tych czasach. Kiedyś te kajdany służyły jako tortura dla czarodziejów korzy zeszli ze ścieżki światła. Czasami też były idealnym narzędziem do odebrania mocy jeńcowi.. Jednakże po wojnie kajdany zniszczono- zamilkł na moment po czym dodał nie kryjąc goryczy w głosie- Jak widać nie wszystkie.
Nie wiem czy było w tym momencie coś co mogło dobić mnie jeszcze bardziej. Jechałam na bryczce z obcymi istotami nie znając celu podróży, nie wiedząc gdzie się udać ani co ze sobą zrobić a teraz w dodatku wisiała nade mną groźba spalenia się żywcem od środka. Jakie to wszystko kolorowe.
Astan spojrzał na mnie przeciągle po czym przeniósł wzrok na horyzont.
-Oczywiście nie wszystkie z nich działają tak samo. Są też takie które tylko wysysają z ciebie magię byś nie mogła jej użyć. Jednakże one nie utrudniają funkcjonowania. Jeżeli do jutra nie wrócą ci siły zaczniemy się martwić.
-Uznają cię za zdrajcę.
Słowa jakie wypowiadałam wydawały mi się dziwnie odległe.
Astan zerknął na mnie po czym po raz kolejny wzruszył ramionami.
-I tak mają mnie za odmieńca. Nie jestem w pełni wampirem, ale domyślam się że to podejrzewałaś.
Prawdę mówiąc nie spodziewałam się tego. Jednakże jakby się dłużej zastanowić Astan odstawał od reszty. Był zdecydowanie bardziej opanowany, nie bił od niego typowy wampirzy chłód ani nie powodował niepokoju. I te jego oczy. Złote i mocne. Nie widziałam takich wśród wampirów.
Przyglądał mi się uważnie wwiercając we mnie swoje złote spojrzenie.
-Poskładałaś wszystko ładnie, prawda?
-Więc czym jesteś?- wychrypiałam jakby nagle zabrakło mi głosu.
Pół uśmiech zatańczył na jego ustach.
-Dowiesz się w swoim czasie. Teraz musimy się skupić abyś stanęła na nogi. Cysterian już na nas czeka.
Zmarszczyłam brwi nie kryjąc swojego zdziwienia. Cysterian? Czeka?
-Zaraz, zaraz .. Czeka?
Wyszczerzył zęby w uśmiechu i skinął głową, a kilka kruczoczarnych kosmyków opadło mu na czoło.
-Owszem czeka. Chciałem sam namówić cię byś ze mną poszła i opuściła zamek z własnej woli. Jednakże całe to polowanie narobiło zamieszania, a Kaspar nie opuszczał skrzydła gościnnego na krok. Trudno było się do ciebie zbliżyć, aż proszę! Okazja sama się nadarzyła.
-Morpheus kazał Kasparowi sprawować piecze nade mną .. myślisz, że pozwoliłby mi odejść z tobą?
Pokręcił głową z dziwnym wyrazem twarzy.
-Stary mędrzec ciągle ma nadzieję, że nawróci księcia na właściwą drogę. Dlatego chciał by cię pilnował wówczas gdy sam udał się grom wie gdzie. Cysterian jest władcą Fae. Z tego co wiem książę chciał udać się do niego na audiencję. My mamy to już zapewnione. Od początku.
Jego słowa coraz bardziej mnie zadziwiały.
-Od początku? Co masz przez to za myśli?
-Śledziłem poczynania księcia odnośnie pojawiających się zabójstw. Byłem kimś w rodzaju wysłannika fae na przeszpiegach. Chcieli się upewnić, że nie przełączył się ponownie w tryb zabijania. Byłem wtedy w mieście gdy przybiegł po ciebie. Doniosłem o tym Cysterianowi, który o dziwo nie wyglądał na zdziwionego.
Kawałki układanki zaczęły się układać. Z ksiąg wiedziałam, że fae posiadali różne moce i ogromną wiedzę. Moje pojawienie się nie mogło im umknąć, zwłaszcza że odznaczam się na tle innych. Nie miałam nic do stracenia oprócz życia, które w obecnej sytuacji i tak wyglądało na zagrożone. Łowcy głów czy Astan? Ten drugi wydawał się mniej groźny. A może to tylko pozory..
-A co zrobimy z tym?- uniosłem dłonie przeklinając w duchu ból jaki temu towarzyszył. Okropne bransolety ciążyły na nich jak kule armatnie.
-To kolejny dobry powód dla którego miałabyś się ze mną udać. Mędrzec Fae jest najstarszą istotą chodzącą po tym świecie. Jeśli ktoś będzie wiedział jak to zdjąć to na pewno on.
Więcej nie musiał mówić. Jeśli nie udam się z nim mogę już na zawsze pozostać zakuta w zaklęte bransolety albo spłonę żywcem od własnej magii. Ryzyko było warte świeczki.
Kątem oka zauważyłam jak jasnowłosa dziewczyna przygląda się nam. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że przysłuchiwała się każdemu słowu jakie wypowiadaliśmy.
***
Pojazdem bujało na wszystkie strony. Odczuwałam każdy wybój, każdą nierówność drogi w zły sposób. Przez magiczne bransolety mój organizm naciągną się jak struna do maksimum i czekał kiedy wystrzelić. Przy każdym podskoku wozu moje wnętrzności wręcz błagały o uwolnienie. Zwróciłam nawet wypitą wodę i stwierdziłam, że do końca podróży powozem nie tknę niczego.
Astan kręcił się w kółko co chwila z kimś rozmawiając aż w końcu stanęliśmy. Była to niewielka polana wśród drzew. Zdziwiło mnie jednak, że nie boją się pościgu. Nie dość, że wlekli się niemiłosiernie to jeszcze teraz zarządzili postój.
-Nie będą nas gonić?- szepnęłam do Astana gdy tylko wstał.
-Kto? Kaspar? Założę się, że król dał mu ciekawsze zajęcie, a nawet jeśli to i tak nas nie znajdzie. Oni- wskazał na ludzi w dziwnych szatach- znają się na magii jak nikt inny. Powszechnie nazywamy ich mieszańcami. Mają zdolności zarówno jednej jak i drugiej rasy. Na przykład Alf- wskazał na smukłego i wysokiego mężczyznę- jest w połowie fae, a w połowie magiem. Daje mu to przewagę magii w krwi. Łapiesz?
Powoli Skinęłam głową. Jestem świeżakiem w tym świecie. Ledwo poznałam ich rasy, a teraz dowiaduję się, że istnieją jeszcze mieszańce.
Astan odebrał moje milczenie jako zachętę do mówienia.
-Nie są zbytnio tolerowani w żadnym królestwie. Są zbyt nieprzewidywalni, a co za tym idzie także niebezpieczni. Mają własną społeczność, do której właśnie zmierzają.
Skinęłam głową nie chcąc już dłużej rozmawiać. zastanawiało mnie czy taki mieszaniec w starciu jeden na jeden z księciem wampirów i jego diabolicznym mieczem miałby szansę. Cichy głosik w mojej głowie podpowiadał, że mieliby równe szanse.
***

Upadłe królestwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz