Rozdział 22

13 3 0
                                    


Siedziałam jak kołek patrząc niewidzącym wzrokiem w wodę. Spokój. Potrzebowałam spokoju. Jednak nie potrafiłam przestać myśleć o wczorajszych wydarzeniach.
Zapowiadający się zwyczajnie dzień przerodził się w pełen niecodziennych komplikacji.
Spędzałam całkiem znośne, mogłabym rzec że nawet miłe popołudnie w towarzystwie Meiry oraz Astana. Spacerowaliśmy po królewskim ogrodzie gdy dotarły do nas okropne wieści. Przy granicy ziem Fae doszło do brutalnego morderstwa jednego z czarodziejów. Nie pierwszego jak się okazało gdy chwilę po okropnych wieściach zjawił się Kaspar. Wciąż był chorobliwie blady, ale na jego twarzy malowała się niczym niezmącona determinacja. Postanowił dołączyć do grupy zwiadowców by osobiście zbadać sprawę, jednak przy omawianiu szczegółów zerkał na mnie nerwowo. Wtedy to poczułam. Dziwny ucisk w piersi. Zabolała mnie myśl, że mimo wszystko nie ufa mi na tyle by podzielić się przy mnie swoją wiedzą z jednym ze strażników. Meira nie kryła zdegustowanego spojrzenia jakie posłała w jego kierunku biorąc mnie przy tym pod rękę i odchodząc w przeciwnym kierunku niż oni.
Do późnego popołudnia zostałam sama. Rozkoszowałam się spokojem opruszonych śniegiem ogrodów. Życie w nich jakby zamarło uśpione ciężkim zimowym snem. Siedziałam pogrążona w myślach po raz pierwszy od dłuższego czasu. Zastanawiałam się czy mój ojciec zauważył moje zniknięcie, czy mnie szukał. Zostawiłam szkołę, przyjaciół po drugiej stronie mostu i nie mogłam wrócić. Z przerażeniem przyznałam w myślach, że nawet nie chciałam wracać. Czułam, że powinnam być tu gdzie się znajduję. Jakaś zapomniana cząstka mnie ożywała z każdym dniem coraz bardziej. Pomimo tego, że ten świat był zdecydowanie inny niż ten, w którym przyszło mi dorastać, brutalny, gwałtowny i magiczny, zaczynałam czuć przynależność do niego. Z początku było to zupełnie nie po pomyślenia, że nie jestem człowiekiem, lecz gdzieś w głębi duszy cichy głosik podszeptywał to już od dawna.
Z rozmyślań wyrwał mnie chrzęst żwiru. Ktoś zbliżał się ścieżką. Podniosłam głowę równo w chwili, gdy zza wysokiego żywopłotu wyłoniła się twarz księcia. Spochmurniałam na sam jej widok. Coś w jego oczach błysnęło gdy spojrzał wprost na mnie. 
-Jak długo już tu siedzisz?- spytał dziwnie napiętym głosem, chowając dłonie w kieszeń ciemnego płaszcza.
-Wystarczająco by wrócić do zamku- powiedziałam wstając z ławeczki i otrzepując się ze śniegu. Starałam się zapanować nad drżeniem głosu.
Kaspar zlustrował mnie spojrzeniem.
-Cała drżysz.
Jego głos był cichy, lecz nadal napięty.
-Jest zimno jakbyś nie zauważył.
Uniósł lekko brew. Nie czekałam na jego reakcję. Minęłam go starając się nie dotknąć go nawet w najmniejszym stopniu. W miarę jak oddaliłam się od niego usłyszałam tylko ciche westchnienie. Przyspieszyłam kroku nabierając nagłej chęci na mocny trunek. Zwalczyłam w sobie przekleństwo i udałam się wprost do pracowni Lazarusa. Mędrzec jak zwykle ślęczał nad książkami co chwila przeszukując inne tomy. Zapukałam trzykrotnie we framugę drzwi zanim weszłam, by go nie przestraszyć. Skierował na mnie swoje zamyślone spojrzenie po czym uśmiechnął się ciepło.
-Ach dziecko drogie, mogę ci w czymś pomóc?
Przyjrzałam się nowemu stosowi książek i zwiniętych pergaminów.
-Raczej chciałam zapytać o to samo.
Starzec machnął ręką w odpowiedzi.
-Z księgami sam sobie poradzę. Wyjaw co cię trapi.
Odetchnęłam i weszłam do pracowni. Skierowałam się wprost na jedyny wolny stołek, nie licząc tego, na którym siedział Lazarus.
-Kiedy będziesz mógł przeprowadzić rytuał? Konkretnie. Jak wiele dni musi minąć nim wszystko będzie gotowe?
Mędrzec westchnął po czym spojrzał na mnie znad trzymanego zwoju.
-Prawdę mówiąc nie jestem pewny. Wszystko zależy od ciebie i księcia.
-A dokładniej?
-Obaj musicie być w pełni sił. Magia nie będzie łaskawa. Każda cząstka waszej siły i mocy musi być gotowa by stawić jej opór. By nie odebrała wam duszy.
Zmroziło mnie na samą myśl o utracie duszy.
-Myślałam, że wampiry szybciej dochodzą do siebie.
-Istotnie tak jest. Jednakże nie spotkałem jeszcze takiego, który by przeżył atak elfickim srebrem. Samo to, że twoja krew go sprowadziła, że go leczy jest dla mnie wielką niewiadomą. A żyję już na prawdę długo.
-Mimo to wiedziałeś, że moja krew go uratuje. Skąd?
Westchnął. Po raz kolejny.
-W królewskiej bibliotece zachowało się zaledwie kilka ksiąg zdolnych opisać pierwotny gatunek. Przestudiowałem każdą z nich pchany ciekawością już dawno temu. Potocznie nazywa się ich Upadłymi. Jednakże nie każdy z nich upadł. Nieśmiertelny lud liczył w sobie zarówno upadłych jak i prawdziwe anielskie istoty oraz ich potomków. Nefilim. Każdy miał specyficzne zdolności. Od magii zaczynając, po leczenie, jak i te mroczniejsze moce. Jeśli wierzyć legendom, wszyscy od nich pochodzimy.
-Więc tamtego dnia.. nie byłeś pewny czy się uda, prawda?
Skinął smętnie głową.
-Ale się udało, czyż nie? Książę nadal chodzi, oddycha i..
-I denerwuje tak samo jak wcześniej- nieomal spadłam z krzesła na dźwięk jego głosu. Spojrzałam w kierunku drzwi w których stał z nieodgadnioną miną. Lazarus wyglądał na równie zdziwionego jego obecnością co ja.
-Wybaczcie, że przerywam wam lekcję historii, ale mam sprawę do Lazarusa. Na osobności- niemalże czułam na własnej skórze ten nacisk na ostatnie zdanie.
Znów to samo. To wykluczenie. Zaczynałam mieć go dość.
Wstałam i nie oglądając się na Lazarusa wymamrotałam, że wrócę jak jaśnie książę raczy załatwić swoją sprawę.
Zdenerwowana udałam się wprost do biblioteki. Po cichu liczyłam, że nikogo w niej nie spotkam i będę mogła ochłonąć. Odtwarzałam w pamięci minione godziny maszerując szybkim krokiem. W chwili gdy miałam już złapać za klamkę drzwi otworzyły się szeroko. Odskoczyłam w ostatniej chwili by nie dostać nimi prosto w głowę. Zza nich wyłoniła się głowa Meiry. Jej czoło zmarszczyło się lekko a mina wyrażała troskę.
-Czy coś się stało? Czuję, że tak. Twoje serce strasznie szybko bije.
Niemalże zapomniałam, że oni wszyscy słyszą takie rzeczy. Przez myśl przeszła mi świadomość dlaczego Kaspar tak łatwo potrafił oczytać moje emocje. Obiecałam sobie w duchu popracować nad samokontrolą.
-To nic takiego. Tylko nerwy.
Nie wyglądała na przekonaną, lecz skinęła głową.
-Będę w swoim pokoju jakbyś potrzebowała porozmawiać.
Wtedy przyszedł mi do głowy jeden pomysł. Był ktoś kogo obecność zdecydowanie byłaby pokrzepiająca.
-Właściwie.. jest coś w czym mogłabyś mi pomóc.
***

Upadłe królestwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz