Rozdział 15

2.3K 176 81
                                    

Nadszedł czas, abym wrócił do szatni, żeby przygotować się do treningu. Marzyłem o tym, aby móc wejść tam z dumnie uniesioną głową, ale przecież nikt nie mógł mnie winić za to, że z każdym postawionym krokiem rozglądałem się z przestrachem dookoła. Specjalnie nie przyszedłem zbyt wcześnie, żeby przypadkowo na kogoś nie wpaść. Byłem tam jednak o takiej porze, abym mógł wyrobić się z wszystkim na czas. Gdy otworzyłem drzwi, słychać już było zgiełk tworzony przez chłopców.

Nie uniosłem głowy ani na moment, kiedy wszedłem do szatni. Wzrok miałem bez przerwy wlepiony w podłogę. Nie rozejrzałem się za Liamem, nawet pomimo naszego ostatniego „zbliżenia". Zawsze dawałem chłopcom ich zasłużoną przestrzeń, nie żeby którykolwiek z nich w ogóle chciał, żebym się do niego zbliżał. Marzyłem o tym, żeby oni odwdzięczyli mi się tym samym.

Gdy włożyłem mój plecak do mojej szafki, wyciągnąłem z niej moje dresy i luźną koszulkę, aby przebrać się w nie. Ruszyłem w stronę przebieralni, bo czułem się w pewien sposób zmuszony do przebierania w prywatności przez sposób, w jaki byłem traktowany, a zamek w drzwiach zapewniał mi samotność, spokój i brak intruzów.

Moja ciekawość zatrzymała mnie mniej więcej w połowie drogi, gdy usłyszałem dwa głosy syczące na siebie nawzajem jak walczące węże. Oparłem plecy o ścianę i obróciłem głowę tak, żeby widzieć, co działo się za rogiem, jedocześnie pozostając niezauważonym.

- Serio, Harry? — Warknął Louis. — Kazałeś Liamowi być moją pierdoloną nianią? To trochę żałosne, nie sądzisz?

Przełknąłem nadmiar śliny, czekając na odpowiedź Harry'ego. Czy on naprawdę to zrobił? Wcześniej już przysłał do mnie Liama, podczas gdy sam z łatwością mógł ze mną porozmawiać. Liam czuł naturalną potrzebę opiekowania się mną, więc to nie mogła być robota Harry'ego, ale czy powinienem w ogóle się dziwić, jeśli okazałoby się, że kazał Liamowi robić rzeczy, które sam mógł zrobić?

- Nie, nie zrobiłem tego, chociaż mogłem. Wtedy przynajmniej wiedziałbym, że ty i Zayn nie znęcacie się na nad Niallem. — Przerwał na chwilę. — Zostawcie go w spokoju, bo to ja będę was pilnował.

Louis zaśmiał się fałszywie.

- Mówię poważnie — powiedział Harry i taki był też jego ton. Chciałem zobaczyć jego twarz, kiedy to mówił. — Co cię tak śmieszy, Lou?

- Ty mnie śmieszysz, stary. Ty i chłopiec od wody. Jesteście, kurwa, prześmieszni.

- Louis, powiedziałem już wcześniej, że daję ci ostatnią szansę na udowodnienie mi, że nie jesteś taki. To samo tyczy się ciebie, Malik.

Zmarszczyłem czoło w konsternacji, czując jak przyspiesza mi bicie serca. On praktycznie postawił ich przed wyzwaniem, które oni na pewno przyjmą. Dlaczego Harry dawał im kolejną szansę? Wiedział przecież jacy są, a gdyby potrzebował to od kogoś usłyszeć, chętnie powiedziałbym mu, że oni nie zmienią się za nic ani dla nikogo. To, co zrobili nie powinno zostać im tak łatwo wybaczone.

- Już straciłem Liama. Jaką różnicę zrobi jeden więcej?

- Jaką różnicę? Ten jeden więcej to ja, ten, który pozwolił ci być takim draniem.

- Więc — zaczął Louis, nagle brzmiąc na wyjątkowo zainteresowanego rozmową — w pewnym sensie jesteś taki sam jak ja, Harry.

Tak.

- Nie jestem taki jak ty — bronił się Harry, rozśmieszając tym Louisa i Zayna.

- Och, ależ jesteś. Sam powiedziałeś, że pozwalałeś mi być takim, jakim byłem. Aż do teraz nie zrobiłeś zupełnie nic. Co zabrało ci tak długo, hm? Może sam chciałbyś go uderzyć? Przerażająca myśl, co? Widzisz, ja tylko pokazuję chłopcu od wody, gdzie jest jego miejsce, a ty mi na to pozwalasz.

The Water Boy (Narry) » tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz