Rozdział 18

2.1K 164 40
                                    

Kiedy chłopcy skończyli się przebierać i kolejno opuszczali szatnię, wszyscy byli w imprezowym nastroju. Gdy wyszli, pomieszczenie wypełniała cisza w odróżnieniu od poprzednich raniących uszy krzyków i pisków. Postanowiłem spróbować ciągle coś robić, aby nie siedzieć bezczynnie i w pewnym stopniu wygłuszyć nieznośne odgłosy przez nich wydawane. W dodatku, naprawdę wolałem nie słuchać ich przechwałek na temat tego, jak świetnie będą się dzisiaj bawić, podczas gdy ja miałem pozostać w tyle.

Cóż, ci chłopcy i ja sam mieliśmy doznać tego wieczoru niemałego szoku.

Harry został, aby na mnie poczekać, bo miał oczywiście mnie podwieźć, czy zgodziłbym się na pójście z nim na imprezę, czy nie. Bez problemu mógłbym po prostu pójść do domu pieszo lub zadzwonić do mojej mamy, żeby po mnie przyjechała i tym samym zakończyć dzień, ale on zawsze nalegał, że zawiezie mnie, gdziekolwiek potrzebowałem być.

Znając Harry'ego, tak jak mniej więcej go teraz znałem, wiedziałem, że czekając na mnie, ciągle był w ruchu. Widziałem, jak parę razy chodził bez celu dookoła szatni. Nie spojrzał na mnie ani razu i wydawał się być skupiony na rozmowie z samym sobą, sądząc po tym, jak poruszały się jego usta. Kiedy usłyszałem głośne huknięcie, od razu do niego pobiegłem, ale wszystko było w porządku. Dumne uczucie ulgi ogarnęło mnie, kiedy zobaczyłem, że chodził bez pomocy swojej kuli. Nie potrzebował jej i ten fakt zbliżył go z powrotem do drużyny i miejmy nadzieję, że nie oddalił ode mnie. Miałem nawet ochotę usiąść na jednej z ławek w szatni i po prostu go obserwować, ale obaj chcieliśmy się wreszcie stąd wydostać, możliwie jak najszybciej.

Denerwowałem się na myśl o pójściu na moją pierwszą imprezę. Jedyne imprezy, o jakich słyszałem to te, które były albo fikcyjne, albo „legendarne" według plotek krążących po szkole. Teraz miałem przekonać się na własnej skórze, co sprawiało, że ludzie tak dobrze je wspominali i czy rzeczywiście były takie, jak o nich mówiono. Być może okażą się rozczarowujące – lub wręcz przeciwnie – i niewarte całego szumu, który się wokół nich tworzy. Nie byłoby nic złego w tym, jeśli nie bawiłbym się dobrze na dzisiejszej imprezie, chociaż potajemnie miałem nadzieję, że tak się nie stanie. Chciałem tylko jednego wieczora, podczas którego będę szczęśliwy i nie będę musiał się tak bardzo wszystkim martwić. To mógł być powód, dla którego ludzie tak bardzo lubili to robić.

Teraz Harry wydawał się bardziej wyluzowany na myśl o drużynowej imprezie i to mnie nieco zaskoczyło, mimo że wiedziałem, że był już na wielu. Myślałem, że może nie będzie chciał pójść, bo wciąż będzie czuł się źle z tym, że jego drużyna zwyciężyła bez niego, jakby w ogóle go nie potrzebowała. Skąd jednak mogłem wiedzieć, co myślał sobie Harry Styles? Ukazywał tyle uczuć i emocji, co skała. Naprawdę nie chciałem tylko, żeby okazał się tym typem, który sięga po to, co nielegalne, aby poczuć się lepiej. Powiedział, że nie był jedną z tych osób, ale ludzie nigdy nie chcą przyznać się do takich problemów. Powiedział mi, że miał zamiar pójść tam tylko po to, żeby pilnować reszty chłopców, ale byłem pewny, że oni wcale nie potrzebowali ani nie chcieli, aby to robił.

Gdy dotarliśmy na miejsce, Harry zaparkował swój samochód kawałek dalej od domu Dana Andrewsa. Wciąż delikatnie padało i nie mogłem powstrzymać się przed zerknięciem na włosy Harry'ego, żeby zobaczyć, jak krople deszczu osiadły na nich niczym poranna rosa na trawie, migocząc lekko w świetle lamp ulicznych. Wsunąłem dłonie do kieszeni moich spodni, nie wiedząc, co innego mógłbym ze sobą zrobić, aby nie wyjść na świra, który ciągle tylko się na niego gapi.

- Na początku pewnie byłoby lepiej, gdybyś został przy mnie, a jeśli ktokolwiek coś powie, po prostu ich zignoruj – powiedział Harry, kiedy przechodziliśmy przez ulicę, zbliżając się do dużego domu.

The Water Boy (Narry) » tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz