Rozdział 19

2K 167 34
                                    

Nie mogłem już tego dłużej znieść. Moje ciało nie było w stanie tego dłużej znieść. Nie było gotowe, aby poddać się przemagającemu uczuciu uciskania w mojej klatce piersiowej. Kiedy Zayn trzymał moją twarz sztywno przy ziemi, zaprzestając jakiegokolwiek poruszania nią, zaczynałem czuć, jak powietrze w moich płucach próbuje wywalczyć swoją drogę na zewnątrz i nie mogłem powstrzymać duszącego kaszlu. Moje sapanie dało jemu i wszystkim pozostałym zgromadzonym wokół nas znać, że wciąż byłem żywy. Ośmieszony, ale żywy.

Moje ciało zaczęło się trząść, drżąc z zimna i panikując przez nowo powstałą ponowną możliwość zaczerpnięcia oddechu. Czułem tylko zapach trawy i błota, które jednocześnie były jedynym, czego smak czułem wraz z moją miedzianą krwią i słonymi łzami, którym udało się spłynąć w dół moich policzków pokrytych zaschniętymi już grudami błota. Słyszałem zmieszane odgłosy chichotów, a nawet zszokowanych okrzyków, ale moje uszy rejestrowały tylko dźwięk głosu Harry'ego, który był najbardziej donośny spośród wszystkich.

- Zayn, puść go! – Jego głos brzmiał, jakby mógł zostać połamany na części, kiedy krzyczał.

Wiedziałem, że Zayn najpewniej nie miał zamiaru go posłuchać, bo autorytet Harry'ego nic dla niego nie znaczył, tak jak ja nic dla niego nie znaczyłem.

Chciałem, żeby moje ciało zrobiło to, co ostatnio, kiedy znajdowało się w niebezpiecznej sytuacji, ale w zamian ciągle dawało Zaynowi znać, że byłem osłabiony, ale nie wystarczająco. Moje oczy cały czas były zamknięte, aby ochronić je przed ostrymi krawędziami źdźbeł trawy i możliwymi kamieniami. Jedyną myślą, jaka krążyła po mojej głowie, było „co mi się stanie za chwilę? Jaki będzie jego kolejny ruch?".

- Nie jesteś teraz moim kapitanem. Nie muszę się ciebie słuchać – stwierdził stanowczo Zayn, owijając palce wokół mojej szyi, gotowy zapewnić mojej twarzy kolejną kąpiel w błocie.

Wtedy, gdy Zayn wysyczał głośne przekleństwo, jego paznokcie zadrapały moją skórę, na co wydałem z siebie ciche jęknięcie. Przewróciłem się na bok i byłem całkiem zaskoczony, że kiedy padłem na ziemię, nie zderzyłem się z Zaynem. Instynktownie skuliłem się, owijając ręce wokół mojego już bolącego brzucha w razie, gdyby Zayn postanowił zrobić mi niespodziankę.

Rozmowy wokół mnie kompletnie ucichły. Co się działo? Czy on miał zamiar coś jeszcze mi zrobić?

Kiedy nic się wydarzyło, powoli otworzyłem oczy, widząc przed sobą jedynie wirujący, zamazany obraz. Dostrzegałem zarysy wyższych osób, ale i te nie przestawały się mnożyć i ruszać. Zamrugałem kilkakrotnie, po czym przetarłem oczy pięściami i wytarłem zimne, mokre błoto i drobinki z mojej twarzy. Nie widziałem przede mną Zayna, więc zrobiłem coś bardzo głupiego i wyciągnąłem szyję, aby zobaczyć, czy był za mną, krzywiąc się w reakcji na ból rozchodzący się po całym moim ciele. Oczywiście nie pomyślałem o tym, że zwinna stopa mogła czyhać na to, aby przywitać się z moją twarzą.

Ale nie było jej.

Za to oszołomiła mnie scena, która ją zastąpiła.

Harry przyszpilił Zayna do ziemi, a Zayn szamotał się pod nim. Wciągnąłem z sykiem powietrze, nie chcąc, aby Harry zrobił coś, czego później będzie żałował, bo wyrzuty zwykle zjadały go od środka.

Nie chciałem też, żeby Zayn okazał się silniejszy niż Harry i nabawił go kolejnej kontuzji lub pogorszył stan jego kolana. Czułbym się winny, gdybym pozwolił, aby to się stało, nie żebym miał siłę na to, żeby choćby krzyknąć. Jednocześnie jednak była we mnie samolubna część, która chciała, żeby Zayn dostał za swoje. Chciałem zobaczyć, jak Harry uderza Zayna tylko jeden jedyny raz, żeby poczuł chociaż minimalną część mojego bólu.

The Water Boy (Narry) » tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz