Piątek był ostatnim dniem mojej kary, więc chciałem załatwić to szybko i mieć już za sobą.
Zwykle mijałem się z Samuelem, ale wtedy gdy chciałem już wychodzić, zobaczyłem go przy drzwiach.
- Co tu robisz? - zapytałem zdziwiony.
- Pomyślałem, że dzisiaj mógłbyś skończyć szybciej... - mruknął.
Może chciał być miły w ten ostatni dzień. W zasadzie... to i tak nie miało już żadnego znaczenia.
- Właśnie skończyłem - powiedziałem.
- W takim razie możesz już iść. Ja zamknę...
- Dobry pomysł. - Minąłem go w drzwiach.
_
Z okien sali widziałem, że zaczęło padać, ale gdy tylko wyszedłem ze szkoły okazało się, że leje jak z cebra. Nie miałem ochoty wracać w takiej ulewie, ale nie było opcji, żebym tu został.
- Vin! - zawołał mnie ktoś, przekrzykujący szum deszczu.
Uśmiechnąłem się rozpoznając ten głos. Samochód stał może jakieś dziesięć metrów od szkoły. Pokonałem szybko dzielący nas dystans, ale i tak kompletnie przemokłem.
- Lee - wysapałem.
- Chyba nie sądziłeś, że pozwolę ci wracać w tym deszczu? - Zaśmiała się, dotykając moich mokrych włosów. - Dobrze, że cię dzisiaj nie malowałam.
- No - przytaknąłem.
Już chciałem zapiąć pasy, ale wtedy zobaczyłem Samuela, wychodzącego ze szkoły. Jego sylwetka rozmazywała mi się przez strugi deszczu, ale widziałem, że zamyka drzwi i przygląda się ulewie, a potem naciąga mocniej kaptur i wychodzi na deszcz.
Nie wyglądało na to, by ktoś miał go odebrać.
Odwróciłem się do Lee i spojrzałem na nią proszącym wzrokiem.
- Czy moglibyśmy...?
- Nawet nie pytaj - przerwała mi ostro. - Leć po niego!
Nie potrzebowałem większej zachęty. Od razu otworzyłem drzwi i pobiegłem po Samuela. Złapałem go za ramie i pociągnąłem w stronę auta. Był trochę skołowany, ale nawet gdyby próbował protestować, to jego podeszwy nie miały przyczepności na śliskim od deszczu chodniku.
Mówił coś do mnie, ale jego słowa niknęły w szumie ulewy. Z moimi pewnie byłoby podobnie, więc nawet nie próbowałem, tylko wepchnąłem go na tylną kanapę i usiadłem obok, trzaskając za sobą drzwiami.
- Wypuść mnie - powiedział szybko.
- Wyluzuj - wtrąciła Lee, uruchamiając silnik i ruszając. - Podwieziemy cię.
- Gdzie? - zapytał, spanikowanym głosem.
Przechyliłem lekko głowę.
- Serio pytasz?
Nie odpowiedział, więc doprecyzowałem.
- Do domu. Gdzie mieszkasz?
- To bardzo blisko, mogę iść sam.
- W takim deszczu? Cały przemokniesz.
- Nic nie szkodzi. - Pokręcił głową. - Chcę iść sam.
- Daj spokój, zawieziemy cię.
- Nie chcę!
Samuel chwycił za klamkę, ale zanim zdążył otworzyć drzwi przytrzymałem mu ręce i przyciągnąłem je. Nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo się upierał, że nie chcę z nami wracać.
CZYTASZ
He (BL)
Novela JuvenilVincent często pakuje się w bójki, choć zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa. Jako całe rzesze znajomych wystarczy mu Lee, ale było by miło, gdyby chłopak z młodszej klasy również poznał go bliżej.